piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 4

          "Siedzę na balkonie. Tak, głupia jestem - środek października, a ja na balkonie siedzę... Ale lubię to. To powietrze - takie mroźne, przyjemne... Ale nie o tym chciałam pisać. Dowiedziałam się, że wyjeżdżamy pojutrze. Jutro organizuję spotkanie z przyjaciółmi, muszę się z nimi pożegnać. Co prawda to tylko 5 dni, ale i tak będę tęsknić. :) Ech... Czekam, żeby Ali wyszedł na balkon, ale chyba się nie pojawi. Ma mi chyba za złe, że wyjeżdżam... Ale to nie zależy ode mnie, ja też będę tęsknić - za nim najbardziej, bo... Kocham go...? [...]" Amelia zamknęła pamiętnik i otarła samotną łzę spływającą po jej policzku. Popatrzyła jeszcze chwilę w gwiazdy i weszła do pokoju. Spakowała do plecaka potrzebne na następny dzień książki i gasząc światło położyła się do łóżka, by po chwili odpłynąć do krainy snu. (...)

          Alan siedział przy stole w kuchni i jadł śniadanie - o ile grzebanie łyżką w miseczce płatków można nazwać jedzeniem.
          - Cześć synku. - do pomieszczenia weszła Sylwia i przywitała syna jak zawsze potarganiem włosów. - Coś się stało?
          - Co...? Przepraszam, zamyśliłem się. Mówiłaś coś?
          - Pytałam czy coś się stało, bo właśnie taki zamyślony jesteś. - odpowiedziała kobieta, robiąc sobie kawę.
          - Nie, nic się nie stało. Znaczy... wiedziałaś, że Starscy wyjeżdżają do Kanady?
          - A, to o to chodzi... Wiedziałam.
          - Super. - powiedział ironicznie chłopak.
          - Synku, jakbyś wiedział to i tak nie zmieniłbyś ich decyzji przecież...
          - Wiem, ale mógłbym... A zresztą nie będę ci tego mówił. Idę do szkoły, cześć. - wkurzony Alan założył kurtkę, i zabierając plecak wyszedł z domu. Spojrzał na dom naprzeciwko i zauważył, że Amelia również wychodzi do szkoły. Dziewczyna była pochłonięta rozmową przez telefon i chyba go nie zauważyła, bo podążyła prosto do szkoły. - Tak, Alan... Zjebałeś sprawę. - westchnął chłopak i wolnym krokiem skierował się do szkoły...
          - Alan! Alan! Kretynie możesz zaczekać?! - krzyczał Ksawery, biegnąc za przyjacielem razem z Karoliną. - Ty głuchy jesteś?! Cześć.
          - Cześć. Przepraszam, po prostu się zamyśliłem. A poza tym chcę być sam...
          - No dobra... Jak chcesz. No, ale Mela kazała ci przekazać, żebyś przyszedł po lekcjach do tej kawiarni na rogu. Chce się z nami pożegnać. - uśmiechnęła się Lola.
          - Ok. Będę, a teraz wybaczcie... - powiedział Alan i poszedł pod klasę.
          - Co mu jest? - zapytała dziewczyna.
          - Nie mam pojęcia. Musi go coś martwić skoro tak się zachowuje... Ale nie przejmuj się nim, przejdzie mu. - Ksawery objął ramieniem swoją dziewczynę i razem poszli pod klasę. (...)

**********

          Siedział na ławce przed szkołą. Właśnie skończył lekcje... Co prawda powinien iść pożegnać się z Amelią, ale jakoś nie miał na to ochoty. Jeszcze nie wyjechała, ale on już za nią tęsknił... Tęsknił za nią już od kilku dni mimo, że była blisko niego.
          - Cześć kochany, co tak sam tutaj siedzisz? - do chłopaka podeszła Milena.
          - Cześć. Muszę przemyśleć kilka spraw.
          - Jakich spraw? Coś ważnego...?
          - Tak, bardzo ważnego. Muszę powiedzieć jednej dziewczynie co do niej czuję zanim będzie za późno. - westchnął Alan i spojrzał na towarzyszkę. Na twarzy dziewczyny pojawił się ogromny uśmiech.
          - No to na co czekasz? Zrób to. - poradziła Milena.
          - Łatwo ci mówić... Ona nie czuje tego samego co ja, więc...
          - Nie, nie łatwo. Wiem co czujesz. - dziewczyna pogładziła Alana po policzku. - Ale może warto spróbować.
          - Masz rację. - uśmiechnął się Al i wstał z ławki. - Milena... - nie dane mu było skończyć, bo dziewczyna go pocałowała... Oszołomiony chłopak nie odepchnął jej, ale też nie odwzajemnił pocałunku - po prostu stał tam i się nie ruszał.
          - Och, Alan... Tak się cieszę. - powiedziała piskliwym głosem dziewczyna i przytuliła się do Alana. - Widzisz, nie musiałeś się bać mojej reakcji, bo... Ja też cię kocham. - zakomunikowała Milena i po raz kolejny pocałowała chłopaka. - Przepraszam cię, ale muszę lecieć. Może wpadnę do ciebie wieczorem? - zapytała, na co Ali wzruszył ramionami. - Ok. To do zobaczenia.
          - Co ja zrobiłem?! - chłopak złapał się za głowę i bezwładnie opadł na ławkę. (...)

          - Nie przyjdzie. - powiedziała Mela, siadając przy jednym ze stolików.
          - Może mu coś wypadło... - usprawiedliwiał go Ksawery.
          - Zadzwoniłby... Po prostu nie chce się ze mną zobaczyć przed moim wyjazdem.
          - Amelka, a może chce się z tobą pożegnać sam na sam. Przyjdzie do ciebie wieczorem, mówię ci. - uśmiechnęła się Lola.
          - Właśnie. Karola ma rację... Na sto procent do ciebie przyjdzie.
          - Jakoś mi się nie chce wierzyć.
          - Amelia! Ogarnij się człowieku... O której masz samolot? Wpadniesz jeszcze do szkoły?
          - Nie... Wylatujemy o 8:30. - brązowooka upiła łyk gorącej czekolady.
          - Nie smuć się. To tylko 5 dni. Szybko minie... - Ksawi objął przyjaciółkę ramieniem.
          - Taaak, szybko. - westchnęła Mela. - Przepraszam was, ale wrócę już do domu. Muszę się jeszcze skończyć pakować i takie tam... - dziewczyna założyła kurtkę. - Będę tęsknić. - uśmiechnęła się blado i przytuliła przyjaciół.
          - My za tobą też kochanie. - wyszeptała Lola.
          - Widzimy się w poniedziałek w szkole, mam nadzieję. - uśmiechnęła się Amelia, a następnie zabierając plecak wyszła z kawiarni i wróciła do domu. (...)

**********

          "Nie przyszedł. Nie przyszedł się ze mną pożegnać... Nie było go w kawiarni, ani w domu. :( Czym sobie na to zasłużyłam? Przecież nic mu nie zrobiłam... Najwyraźniej już go nie obchodzę, już nie jestem jego przyjaciółką. Trudno, ale on nie wie, że wrócę szybciej niż mu się wydaje. Ech... Skończyłam przed chwilą pakowanie - nie musiałam zabierać dużo rzeczy, bo to tylko 5 dni, ale i tak mam prawie połowę mojej szafy. :D O, mama woła mnie na kolację... [...]"

          "Nie mogę w to uwierzyć! Jak on mógł?! Jak mógł zamienić mnie, Lolę i Ksawerego na tą, tą... SUKĘ?! No jak?! Boże... A ja myślałam, że on jest inny, ale nie - jest taki jak wszyscy faceci! Jak ładna dziewczyna to z nią się zwiąże - nie ważne jaki ma charakter, ważne żeby miała duże cycki! Zawiodłam się na nim...! Jak ja go mogłam pokochać?! Ciągle widzę to ich powitanie w drzwiach jego domu... To jak ona obejmuje jego szyję i go całuje. Jego ręce na jej talii... Aż mi kolacja do gardła podchodzi. Ok, nie ważne... Idę spać. (choć wątpię, że zasnę) [...]"

**********

           Obudziła się o 4:30, przetarła oczy i wstała z łóżka. Mogła jeszcze spokojnie spać co najmniej półtorej godziny, ale dobrze wiedziała, że już nie zaśnie. Podeszła do szafy i wyjęła z niej komplet ubrań, a następnie weszła do łazienki. Tam wykonała wszystkie poranne czynności i wróciła do pokoju. Ostatni raz sprawdziła czy spakowała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i po stwierdzeniu, że ma wszystko zeszła na dół, targając za sobą dużą, fioletową walizkę. Weszła do kuchni i zrobiła sobie śniadanie - płatki z mlekiem. Usiadła do stołu i zaczęła jeść. (...)

           - Wszystko zabrane? - zapytał Grzegorz.
           - Tak, tak... Ja mam wszystko. Amelka? - powiedziała pani Starska, spoglądając na córkę.
           - A mogę zabrać przyjaciół? - zapytała nastolatka z delikatnym uśmiechem. - Żartuję, wszystko mam.
           - Czyli możemy jechać, tak?
           - Tak, tato, możemy... No idźcie już, bo taksówka czeka! - zawołała Mela i razem z rodzicami wyszła z domu... Kiedy dziewczyna siedziała już w samochodzie zerknęła na balkon pokoju Alana. - Mimo wszystko, będę tęsknić... - wyszeptała, a z jej oka poleciała samotna łza. (...)

           - Alan! Alan! Synu, wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły! - do pokoju chłopaka weszła jego mama. - Alan!
           - Pali się?! - zapytał zachrypniętym głosem szatyn.
           - Tak jakby... Za 10 minut widzę cię ogarniętego na dole. Za 40 minut zaczynają się lekcje... - powiedziała kobieta i wyszła z pomieszczenia.
           - Ja pierdolę! - Alan wyładował swoje emocje na poduszce leżącej na łóżku, a następnie wyjął z szafy ubrania i zniknął w łazience. (...)

           Chłopak zszedł po schodach na dół i wszedł do kuchni.
           - Nie jestem głodny, lecę do szkoły. - powiedział i zabierając ze stołu jabłko wyszedł z domu. Dopiero, gdy wyszedł na zewnątrz i poczuł zimny wiatr przypomniał sobie, że nie zabrał kurtki, więc wrócił do domu.
           - Właśnie miałam za tobą iść. Koniec października, a ty wychodzisz bez kurtki.
           - Zapomniałem. Dzięki, pa.
           - Alan...! - zawołała Sylwia. - Co jest?
           - Wyjechali? - zapytał spoglądając na dom naprzeciwko.
           - Tak, ale...
           - Nie ma żadnego 'ale'. Idę, bo się spóźnię... (...)

           Dzień w szkole minął całkiem spokojnie. Alan starał się unikać przyjaciół i... Mileny.
           - Misiu, a może wpadniesz dziś do mnie? Rodziców nie będzie... - powiedziała Milena, kiedy wychodzili ze szkoły.
           - Milena, daj mi spokój. Chcę dziś być SAM, zrozum. - powiedział Alan i wyprzedził dziewczynę, ale ona nie dawała za wygraną i szła wytrwale za nim.
           - Ale... Stało się coś?
           - Tak, stało się! Straciłem przyjaciółkę! - krzyknął chłopak, a w jego oczach zabłysnęły łzy. - Przepraszam... Nie powinienem na ciebie krzyczeć, nie jesteś temu winna. Ale naprawdę, chcę być sam, odezwę się. - uśmiechnął się blado szatyn.
           - Dobrze, rozumiem. - Milena pogładziła chłopaka po policzku i czule pocałowała. - To do zobaczenia.
           - Taaa... Do zobaczenia. - westchnął Alan i wrócił do domu. (...)

**********

           Amelia siedziała w swoim niewielkim pokoju w mieszkaniu w Kanadzie. Nagle dziewczyna usłyszała, że ktoś puka do drzwi.
           - Proszę!
           - No i jak córeczko, podoba ci się pokój? - zapytał tata dziewczyny, siadając na jednym z krzeseł przy biurku.
           - Może być... - odpowiedziała beznamiętnie Mela.
           - Co jest?
           - Tato, ja... Tęsknię za nimi, jesteśmy tu dopiero 3 godziny, a ja już tęsknię. - wyszeptała Mela i z jej oczu poleciało kilka słonych łez. Grzegorz szybko wstał z zajmowanego miejsca i usiadł na łóżku obok córki, sadzając ją sobie na kolanach i mocno przytulając.
           - Skarbie, tylko 5 dni. Wytrzymasz... Włączałaś telefon po lądowaniu?
           - Nieee...
           - No to na co ty dziecko czekasz? Tam już pewnie tyle wiadomości, że hoho... - zaśmiał się mężczyzna.
           - Dzięki tato. Kocham cię. - Mela przytuliła się do ojca i pocałowała go w policzek.
           - Nie musisz dziękować. Ja ciebie też kocham skarbie. - Grzegorz odwzajemnił gesty córki. - A teraz włączaj ten telefon. - powiedział i podając córce jej komórkę wyszedł z pokoju. Natomiast Amelia usiadła wygodnie na łóżku i włączyła telefon. Jak tylko jej oczom ukazała się tapeta dziewczyna poczuła miliony wibracji, a na wyświetlaczu pojawił się komunikat: "54 nieodebrane połączenia." i "13 nowych wiadomości." Dziewczyna zaczęła od przeglądnięcia połączeń: 25 od Loli, 24 od Ksawerego i... 1 od Alana.
           - Przynajmniej tyle... - pomyślała brązowooka. Teraz sprawdziła SMS'y. - Lola, Lola, Lola, Ksawery, Lola, Ksawery, Ksawery... O, jest i pan Alan. - dziewczyna nie czytając wiadomości od Karoliny i Ksawerego usunęła je, natomiast SMS'a od Alana przeczytała:
           'No cześć Mel. Wiem, zawaliłem. Nie pożegnałem się z Tobą, ale... Dobra i tak mi nie uwierzysz. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz w Kanadzie i nie zapomnisz o mnie, o nas, bo my o Tobie nie zapomnimy. :) Napisz co u Ciebie... Tęsknię. ;*'
           - Tęsknisz? No ciekawe... Panna Wolarek ci pomoże. Ale jak ja mam o nich zapomnieć w 5 dni? A no tak, on nie wie, że wracam... Ale może to i lepiej... Dobra, dzwonię do Loli. - uśmiechnęła się Amelia i zadzwoniła do przyjaciółki. - Cześć kochana!
           - Meli?! Boże, napędziłaś nam stracha! Dlaczego nie napisałaś, nie zadzwoniłaś?
           - Spokojnie Lola... Dopiero włączyłam telefon, przepraszam. Ej, a tak w ogóle to, która jest u was godzina, bo jakoś się nie orientuję.
           - Teraz... 18:40. Ksawery też chce z tobą pogadać.
           - To włącz głośnik. - zaśmiała się szatynka. - Cześć Ksawi!
           - Amelka...! Wróć tylko to nie wiem co ci zrobię za to, że miałaś wyłączony telefon!
           - Ej, ej... Zapomniałam o telefonie. Mogę mieć do was prośbę?
           - Jasne, o co chodzi? - zapytała entuzjastycznie Karolina.
           - Nie mówcie Alanowi, że wracam za 5 dni. Mogę na was liczyć?
           - Ale, ale... dlaczego?
           - Chcę, żeby miał niespodziankę. To jak?
           - No dobra, nie powiemy.
           - Dziękuję... - uśmiechnęła się Amelia. - Wiecie co? Przepraszam was, ale muszę lecieć pomóc mamie. Odezwę się, buzia!
           - Ok, pa! - zawołali Karolina i Ksawery. Brązowooka schowała telefon do kieszeni spodni i poszła do rodziców. (...)

           Obracał telefon w dłoni i czekał na jakąkolwiek wiadomość od przyjaciółki. Próbował się do niej dodzwonić, ale po jednej próbie zrezygnował, bo dziewczyna miała wyłączony telefon. Napisał SMS'a, ale nie uzyskał odpowiedzi.
           - Alan, jesteś kretynem! Trzeba było iść się z nią pożegnać! - krzyczał sam na siebie w myślach. - No trudno, czasu nie cofnę...
           - Synku, zejdziesz na kolację? - do pokoju chłopaka weszła jego mama.
           - Jest tata?
           - Nie, dzwonił, że wróci jutro...
           - To w takim razie zejdę. Nie będziesz jadła sama. - uśmiechnął się Alan i razem z rodzicielką udał się do kuchni na kolację. (...)

           Szatyn pomógł mamie posprzątać po kolacji i wrócił do siebie do pokoju. Ubrał ciepłą bluzę i zabierając gitarę do ręki udał się na balkon. Usiadł na fotelu w rogu balkonu i zaczął grać i śpiewać piosenkę, którą napisał dla Amelii: 'Favorite girl' (Justin Bieber
)  
 

"...Zawsze wiedziałem, że byłaś najlepszą

Najfajniejszą dziewczyną jaką znam
O wiele ładniejszą niż cała reszta
Gwiazdą mojego show
Tyle razy pragnąłem
Byś była dla mnie tą jedyną
Ale nigdy nie pomyślałem, że to będzie tak wyglądać
Co Ty ze mną zrobiłaś, dziewczyno
Jesteś tą, o której myślę
Dziewczyno, nie będziesz u mnie na drugim miejscu
I nieważne co się stanie
Ty zawsze będziesz numerem jeden
Moja własna nagroda, jedna i jedyna
Uwielbiam Cię dziewczyno, chcę Ciebie
Jedyną, bez której nie umiem żyć
To właśnie Ty, to właśnie Ty
Jesteś moją szczególną małą damą
Jedyną, która doprowadza mnie do szaleństwa
Ze wszystkich dziewczyn, które znam
To Ty, to Ty
Moja ulubiona, moja ulubiona
Moja ulubiona, moja ulubiona dziewczyna
Moja ulubiona dziewczyna
Zawsze chodziłaś swoimi drogami
By zaimponować tym 'Panom niewłaściwym'
A ze mną możesz być sobą
Wezmę Cię taką jaką jesteś
Wiem, że oni mówili, że wiara w miłość
Jest marzeniem, które nie może się spełnić
Więc dziewczyno napiszmy baśń
I pokażmy im jak się czujemy
Jesteś tą, o której myślę
Dziewczyno, nie będziesz u mnie na drugim miejscu
I nieważne co się stanie
Ty zawsze będziesz numerem jeden. 

(...)
Zapierasz mi dech w piersi
Wszystkim co mówisz
Chcę po prostu z Tobą być
Moje kochanie, moje kochanie, och
Moja panno, nie graj ze mną w żadne gierki
Nie potraktuję Cię w żaden sposób
Na jaki nie zasługujesz
Bo jesteś dziewczyną moich marzeń. 

(...)
Jesteś moją ulubioną dziewczyną
Moją ulubioną, moją ulubioną
Ulubioną dziewczyną, ulubioną dziewczyną, ulubioną dziewczyną
Moją ulubioną dziewczyną, moją ulubioną dziewczyną, moją ulubioną dziewczyną..."

           Kiedy chłopak skończył grać usłyszał dźwięk przychodzącego SMS'a. Szybko zerwał się z miejsca i pobiegł do pokoju. Spojrzał na wyświetlacz: "Mela ;*". Uradowany odczytał wiadomość:
           'Cześć Ali. :) Nie mam Ci za złe, że nie pożegnałeś się ze mną... Nie zapomnę o Was, bo o Was nie da się zapomnieć głupolu. ;* Jestem tu dopiero 7 godzin, a czuję się jakbym była tu co najmniej tydzień -.- No, ale... Dam radę. :) Będę się odzywać jak najczęściej... Teraz Ci życzę dobrej nocy, bo u Was już 23:30 heh xd. Też tęsknię ;*' Po odczytaniu tej wiadomości na twarzy szatyna pojawił się promienny uśmiech. Wrócił na balkon po gitarę, a następnie poszedł do łazienki odbyć wieczorną toaletę. Po około 20 minutach odświeżony wrócił do pokoju i położył się do łóżka. Długo nie mógł zasnąć, ale w końcu mu się to udało. (...)

**********

           "Czuję jakbym była tu już tydzień, a to dopiero 7 godzin... Czas mi się dłuży niemiłosiernie. Nie będę teraz dzwonić do Loli, bo mogę ją obudzić czy coś - a tak bym chciała z nią pogadać... No trudno, muszę przeżyć fakt, że dzieli nas sześciogodzinna różnica czasu. Ech... Najbardziej brakuje mi mojego kochanego balkonu. I tego, że mogłam patrzeć na okna Alana... Kurde, ciągle o nim myślę - to nie jest normalne, ale chyba tak mają zakochani, co? Oooo... Jedziemy na zakupy! :) Mama wie jak mi poprawić humor. [...]"


_________________________________________________________


no to mamy rozdział 4 :) mam nadzieję, że się Wam spodobał choć trochę... ;)
następny rozdział w NIEDZIELĘ, bo tak jak pisałam (wczoraj) jutro nie będę mieć czasu tym bardziej, że mamy takie 'mini' trudne sprawy xdd ale opanujemy sytuację :) 
ok, no to w takim razie ja się żegnam, a Wam życzę miłej nocki ;*

Nikaa.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ