wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 3

***** Kilka tygodni później... *****

          "Gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział mi, że ja i Alan Sanchez będziemy przyjaciółmi to wyśmiałabym go, naprawdę. A teraz? Teraz jesteśmy praktycznie nierozłączni... Ja, Ali, Lola i Ksawi - czwórka przyjaciół. Zauważyłam, że Karola teraz Ksawerego i Alana traktuje tak samo. Nie rozumiem tej dziewczyny - widocznie nie może się zdecydować, którego poderwać! :D Jak to Karolina... Nigdy chyba nie zrozumiem tej dziewczyny. [...]"

          Sobotnie popołudnie... Amelia jeszcze spała, ale obudził ją dzwoniący telefon. Dłonią odszukała, leżącą na stoliku nocnym komórkę i nacisnęła zieloną słuchawkę.

          - Czego?! - zapytała lekko poirytowana tym, że ktoś ją obudził. 
          - Mela ty jeszcze śpisz? - zapytała Karolina. - Wiesz która jest godzina?
          - Eeee... No nie bardzo. - odpowiedziała szatynka przecierając oczy.
          - Dziewczyno prześpisz całą sobotę! Jest już 12:30! 
          - Co?! Boże, dzięki, że mnie obudziłaś... A tak w ogóle to po co dzwonisz? 
          - Chciałam ci powiedzieć, że jest ALARM! Nie chce mi się tego tłumaczyć, powiem ci tylko, że wieczorem jest impreza u Ksawerego. 
          - Impreza? Z jakiej to okazji? 
          - Wytłumaczę ci wszystko jak się spotkamy. Wyrobisz się na 13:00? Powiedz, że tak... A zresztą. O 13:00 będę u ciebie, pa. - Lola pożegnała się z przyjaciółką i szybko się rozłączyła. Amelia wzruszyła ramionami i wstała z łóżka. Wyjęła z szafy ubrania i udała się do łazienki wykonać wszystkie 'poranne' czynności. (...)

          Został sam w domu - rodzice poszli do pracy, a przyjaciele nie mieli czasu, żeby się z nim spotkać. Zastanawiał się co takiego ważnego muszą robić w sobotę po południu, ale nic mu nie przychodziło do głowy. Najgorsze było to, że dziś były jego urodziny, a wszyscy o nich zapomnieli. Nikt nie wysłał mu nawet głupiego SMS'a z życzeniami. Nawet znajomi z Hiszpanii już o nim zapomnieli - odkąd przeprowadził się do Polski do niego nie zadzwonili, nie zapytali co u niego - nic... Chodził po domu i zastanawiał się co mógłby zrobić, żeby zabić czas do powrotu rodziców. Kiedy nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy poszedł do pokoju, usiadł na łóżku i biorąc gitarę do ręki zaczął grać... (...)


          - Cześć Mela! - zawołała Karolina wchodząc do domu przyjaciółki. - Gdzie jesteś?! 
          - W kuchni...! Hej. - dziewczyny przywitały się jak zawsze - buziakiem w policzek. - No to teraz mi powiedz o co chodzi z tą imprezą u Ksawiego. 
          - Organizujemy imprezę niespodziankę dla Alana... 
          - Po co mu impreza niespodzianka? Nie rozumiem.
          - Boże! Też zapomniałaś! Uff... przynajmniej nie jesteśmy sami. - westchnęła blondynka.
          - Karola o co chodzi? O czym zapomniałam? 
          - O urodzinach Alana! 
          - Co?! 
          - No, to! 14 października... 
          - Przespałam jeden dzień - byłam święcie przekonana, że to jutro. 
          - No jak widać nie... No i tu jest zadanie dla ciebie. - uśmiechnęła się Karolina.
          - Aż się boję pytać jakie to zadanie jest. 
          - Nic strasznego. Po prostu masz to po południe spędzić z Alanem, a o 19:00 bezpiecznie doprowadzić go do Ksawerego na imprezę. 
          - Aha. A dlaczego ty tego nie możesz zrobić? Przecież to ty jesteś nim taka oczarowana. - powiedziała Amelia.
          - Bo ja zajmuję się prezentem, no a Ksawery organizuje imprezę, więc wiesz... - zakomunikowała dziewczyna. - A poza tym chyba mi przeszło... - dodała w myślach.
          - Dobra, dobra... To ja dzwonię do Alana. 
          - Ok, a ja już lecę. Pamiętaj o 19:00 u Ksawerego! - zawołała Lola i wybiegła z domu przyjaciółki. Natomiast Mela chwyciła telefon i zadzwoniła do Sancheza. 
          - Halo? - usłyszała głos przyjaciela.
          - Cześć Alan. Co porabiasz? 
          - Hej. Nic, siedzę sam w domu i się nudzę. A ty? 
          - W sumie to samo... Więc może ponudzimy się razem w jednym domu, co? 
          - Czemu nie. No to wpadasz do mnie czy ja do ciebie? 
          - Ja do ciebie. Będę za 15 minut. - zakomunikowała dziewczyna i rozłączyła się. Pobiegła do pokoju po torebkę, do której wrzuciła telefon, chusteczki, aparat i błyszczyk, a następnie wróciła na dół. W kuchni na stole zostawiła kartkę do rodziców z wiadomością, że jest z przyjaciółmi i żeby się nie martwili. Założyła kurtkę i zamykając drzwi na klucz udała się do domu przyjaciela. Przeszła przez ulicę i zadzwoniła dzwonkiem, po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął Alan. 
          - Ali! Wszystkiego najlepszego! - zawołała Amelia i rzuciła się przyjacielowi na szyję, w skutek czego obydwoje wylądowali na podłodze. - Miałam przynajmniej miękkie lądowanie. - powiedziała dziewczyna i obydwoje wybuchnęli śmiechem. 
          - Dzięki za życzenia. - uśmiechnął się szatyn, kiedy już wstali z podłogi. 
          - Oj tam... Pewnie myślałeś, że zapomniałam - przyznaj się.
          - No szczerze to tak... Jesteś pierwszą osobą, która mi dziś złożyła życzenia. 
          - Ej, nie smuć się. Jest dopiero 14:00 jeszcze dostaniesz tyle życzeń, że nie zliczę. - zaśmiała się Mela. (...) 

          Spędzili razem bardzo miłe po południe. Rozmawiali, śmiali się, śpiewali, a teraz siedzieli w pokoju chłopaka i oglądali horror. 
          - Nie, nie idź tam, nie idź. - szeptała Mela, a szatyn ciągle się z niej śmiał. - No co? Przecież w tym pokoju jest... AAAAAA! - krzyknęła dziewczyna i wtuliła się w przyjaciela. 
          - Spokojnie Mel, to tylko film. - powiedział Alan głaszcząc przyjaciółkę po plecach.
          - Ale to horror, a ja zawsze się boję horrorów, kiedy nie oglądam ich z tatą - z nim nigdy się nie boję.
          - Ze mną też nie powinnaś się bać. - uśmiechnął się chłopak. - Ale skoro tak, to koniec seansu. - brązowooki wyłączył laptopa i spojrzał na przyjaciółkę. 
          - Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytała dziewczyna.
          - Tak tylko... Słodka jesteś jak się boisz. 
          - Przestań, bo się zarumienię! - Mela wytknęła język w stronę przyjaciela i cicho się zaśmiała. - Która godzina? 
          - Yyy... 17:30. - odpowiedział Alan spoglądając na ekran telefonu. 
          - Super. - dziewczyna wstała z zajmowanego miejsca i podeszła do szafy przyjaciela. Otworzyła ją i zaczęła przeglądać ubrania. 
          - Mogę wiedzieć co ty robisz? 
          - Wybieram ci ubrania na imprezę.
          - Jaką imprezę? Ja nigdzie nie idę.
          - Owszem, idziesz. A raczej idziemy. Mamy o 19:00 iść po Ksawerego. - uśmiechnęła się brązowooka wyjmując z szafy ubrania i podała je Alanowi. - No na co czekasz. Idź pod prysznic, przebierz się i te wszystkie rzeczy. 
          - Zwariowałaś. - skwitował chłopak i ruszył do łazienki.
          - Tak, ja też cię kocham! - zawołała Mela i zaśmiała się. 
          - Gdybyś wiedziała ile bym dał za to, żebyś kochała mnie tak jak ja ciebie... - pomyślał chłopak i wszedł do łazienki. (...)            

          Lola wyszła z galerii z prezentem dla Alana - kupiła mu komplet 2 nieśmiertelników - na jednej blaszce były wygrawerowane imiona jego przyjaciół i data, w której zaczęli się przyjaźnić, a na drugiej blaszce znajdowało się zdjęcie całej czwórki. Zadowolona z zakupu dziewczyna udała się do domu Ksawerego, żeby pomóc mu w ostatnich przygotowaniach do imprezy. Kiedy przechodziła przez ulicę zaczął dzwonić jej telefon, okazało się, że to Ksawi. 
          - Hej Karola. Jak prezent? - zapytał chłopak.
          - Cześć. Świetnie, właśnie trzymam go w ręce. Za 10 minut będę u ciebie to zobaczysz co wykombinowałam. - zakomunikowała blondynka i uśmiechnęła się od ucha do ucha. 
          - O to super. Poczekam, bo potrzebuję twojej pomocy. 
          - No dzięki... Dobra, za chwilę się widzimy, pa. - zaśmiała się Lola i rozłączając się schowała telefon do kieszeni spodni... Po chwili była już pod domem przyjaciela. (...)

          - Alan! Chodź już, bo się spóźnimy! - krzyczała z przedpokoju Amelia.
          - Spokojnie mała, nie spóźnimy się. - zakomunikował Al z lekkim uśmiechem na ustach i pocałował zdenerwowaną przyjaciółkę w czoło.
          - Od kiedy to pan taki pewny siebie, co? Jest 18:50, a na 19:00 jesteśmy umówieni z Ksawerym. 
          - No dobra. Ale chciałem ci przypomnieć, że Ksawi mieszka 5 domów dalej. 
          - Nie denerwuj mnie. - powiedziała ze śmiechem brązowooka. - Ubieraj się i idziemy. 
          - Już, już... - Alan założył buty i zabierając kurtkę z wieszaka w przedpokoju wyszedł razem z przyjaciółką z domu i zamknął drzwi na klucz, a następnie udali się do Ksawerego. (...)

          Kiedy byli przed domem przyjaciela zauważyli, że w domu nie pali się światło.
          - Jesteś pewna, że jest w domu, a nie poszedł bez nas? 
          - Jestem pewna, chodź. - Mela pociągnęła Ala za rękę i razem podeszli do drzwi. Nie pukając, ani nie dzwoniąc weszli do środka. 
          - Od kiedy on nie zamyka drzwi...?
          - A bo ja wiem... - wzruszyła ramionami brązowooka i zapaliła światło w salonie. Jak tylko pomieszczenie wypełniło światło zza kanapy wyskoczyli najbliżsi znajomi Alana ze szkoły i krzyknęli: "Niespodzianka!" 
          - Ej, Ali nie stój tak jakbyś ducha zobaczył. - zaśmiała się Lola i podeszła do przyjaciela. Gestem ręki przywołała również Ksawerego i Amelię i razem z nimi wręczyła Alanowi prezent. - Wszystkiego najlepszego! - dodała i rzuciła się szatynowi na szyję. 
          - Dziękuję. - uśmiechnął się Al i zaczęli świętować urodziny chłopaka. (...) 

          Zbliżała się północ, impreza trwała w najlepsze. Większość osób tańczyło na środku salonu, albo podpierało ściany z drinkami w rękach. Amelia siedziała w kącie salonu na fotelu i przyglądała się 'lekko' wstawionym znajomym. Nagle gdzieś w tłumie zauważyła Karolinę i Ksawerego, którzy... całowali się. Na ten widok Mela się uśmiechnęła.
          - Od początku wiedziałam, że on ją kocha. Ale, że ona jego... No cóż widocznie ta organizacja imprezy ich zbliżyła. No i w końcu Lola się zdecydowała na jednego, konkretnego chłopaka. - myślała dziewczyna, aż w pewnym momencie poczuła czyjś oddech na szyi. Odwróciła głowę i zauważyła Alana nachylającego się nad nią.  
          - Pasują do siebie. - powiedział chłopak. 
          - Oj tak... Ale dziwię się Loli, że... A zresztą - nieważne.
          - Ważne, powiedz skoro zaczęłaś. - Alan złapał przyjaciółkę za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy. Pod wpływem jego dotyku i spojrzenia Meli zaparło dech w piersiach i poczuła 'motylki' w brzuchu. 
          - Co się ze mną dzieje? - zastanowiła się dziewczyna.
          - Mel, jesteś tu? O co chodziło? 
          - No bo... Ona... Mówiła mi, że to ciebie kocha, ale widzę, że to było tylko zwykłe zauroczenie i zrozumiała, że to Ksawiego kocha. 
          - Aha. No, ale to lepiej, że zrozumiała, że kocha Ksawerego, bo... Ze mną by się tylko zawiodła, bo ja jej nie kocham. - powiedział szatyn i poszedł się przewietrzyć. (...) 

          - Hej gołąbeczki. - zaśmiała się Amelia, podchodząc do całujących się przyjaciół.
          - Mel... My, my tylko... - zaczęła się jąkać Lola.
          - Ej, spokojnie. Nie musicie się tłumaczyć. Szczęścia. 
          - Dziękujemy. - uśmiechnął się Ksawery. - Dobra, to wy sobie pogadajcie, a ja idę poszukać naszego jubilata. 
          - Wychodził do ogrodu. - powiedziała brązowooka, ale jej przyjaciel już tego nie słyszał. - Oj Lola, jeszcze nie dawno to Ali był obiektem twoich westchnień. 
          - No tak, ale... Przy Alanie się tak nie czuję. Sanchez, to świetny kumpel, a Ksawi... - rozmarzyła się blondynka. 
          - Dobra, oszczędź szczegółów... 
          - Dziewczyny! - zawołał Ksawery. 
          - O co chodzi? - zapytała Mela, podchodząc razem z Karoliną do przyjaciela.
          - Trzeba Alana odprowadzić do domu, bo o własnych silach chyba nie dojdzie. - powiedział zielonooki wskazując na szatyna siedzącego na ławeczce pod drzewem. 
          - Dobra, ja się tym zajmę i tak miałam już wracać do domu. - uśmiechnęła się Amelia. - Lola, przyniesiesz nasze rzeczy? 
          - Jasne, zaraz wracam. 
          - Dobra, a ja idę do niego. - brązowooka udała się do przyjaciela. - Oj Alan, Alan... 
          - Mela... - wybełkotał chłopak.
          - No ja. Zaraz Karolina przyniesie nam nasze rzeczy i idziemy do domu, tobie już wystarczy. 
          - N-nie, ja zostaję.
          - O nie kolego, idziemy do domu nie zostawię cię tu w takim stanie. - powiedziała stanowczo Mela. Po chwili Lola przyniosła rzeczy przyjaciół i pomogła brązowookiej wyprowadzić Alana z domu Ksawerego. 
          - Poradzisz z nim sobie? - zapytała Karolina.
          - Tak, dam radę. Na razie. (...) 

          Kiedy Amelia i Alan dotarli pod dom chłopaka okazało się, że państwa Sanchez jeszcze nie ma w domu. 
          - Ali, pamiętasz gdzie masz klucze? 
          - W kurtce, poczekaj. - powiedział szatyn i zaczął przeszukiwać kieszenie kurtki... - O, są. Proszę. 
          - Dziękuję. - Mela otworzyła drzwi i razem z przyjacielem weszła do środka. - No dobra. Zdejmuj buty i kurtkę, i maszeruj na górę. 
          - A pójdziesz ze mną? 
          - Nie, nie pójdę. Ty grzecznie pójdziesz spać, a ja wrócę do siebie. 
          - Meli, proooszę. Tylko na chwilkę. - szatyn zrobił 'minę szczeniaczka'.
          - Ok, ale tylko na chwilkę... Daj to, bo sobie ręce połamiesz. - zaśmiała się dziewczyna widząc jak jej przyjaciel nie może zdjąć kurtki. - No, teraz idziemy spać...
          - Czekaj, muszę zagrać ci moją nową piosenkę. - wybełkotał Alan, kiedy Amelia chciała go położyć do łóżka. 
          - Ali, nie dziś. Zagrasz mi ją kiedy indziej. Jesteś pijany... Kładź się spać. 
          - Ech... Tak, jestem pijany, a ty jesteś dziewczyną, którą kocham. Jutro będę trzeźwy, ale nadal będę cię kochać. - powiedział chłopak i spojrzał w oczy Amelii. 
          - Ehe... Oczywiście. A teraz Romeo idzie spać, a Julia wraca do swojego domu. Widzimy się jutro, wpadnę oddać ci klucze. Pa. - szatynka pocałowała przyjaciela w policzek i szybko opuściła jego dom. (...)

          Siedziała otulona kocem na balkonie i pisała swoje przemyślenia w pamiętniku:
          "To chyba nie był dobry pomysł, żeby go odprowadzać do domu. Po tym co mi powiedział długo nie mogłam zasnąć, a jak już mi się to udało to spałam tylko 4 godziny. Wiem, że był pijany i mówił co mu ślina na język przyniosła, ale... Podobno po pijaku mówimy rzeczy, które boimy się powiedzieć na trzeźwo, więc... Boże! Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Ale najbardziej zdziwiła mnie moja reakcja, gdy złapał mnie za rękę i spojrzał takim przenikliwym spojrzeniem w moje oczy - nie jestem w stanie opisać tego, co działo się wewnątrz mojego ciała... A jeśli złamałam zakaz, który sobie postawiłam i się w nim zakochuję? Oj, Mela - wkopałaś się. [...]" Westchnęła i zamknęła gruby zeszyt. Odchyliła głowę do tyłu i zaciągnęła się chłodnym październikowym powietrzem. 
          - Cześć Amelia! - usłyszała głos Alana, który wyszedł właśnie na balkon. Dziewczyna spojrzała na niego i cicho się zaśmiała: włosy w totalnym nieładzie, podkrążone oczy...
          - Hej, hej. Boli główka? - zapytała nadal się uśmiechając.
          - Oj tak... Boooli! - chłopak złapał się teatralnie za głowę. - Znasz jakieś lekarstwo na taki ból głowy? 
          - Taa... Aspiryna i duża ilość wody powinna ci pomóc. Ale chciałam ci powiedzieć, że nie myślałam, że masz taką słabą głowę. 
          - No wiesz... Ej, a nie wiesz przypadkiem, gdzie są moi rodzice? 
          - Dzwonili rano do mnie, bo do ciebie się dodzwonić nie mogli, i kazali ci przekazać, że wrócą wieczorem. Ale gdzie są to nie wiem. - wzruszyła ramionami Amelia. - A właśnie. Muszę oddać ci klucze, wpadnę za jakąś godzinę. 
          - Spoko. Będę czekał. - uśmiechnął się Al. - A teraz, pani wybaczy, ale udam się doprowadzić do porządku. 
          - Ok. - Mela odwzajemniła uśmiech i po chwili również weszła do pokoju. Wybrała ubrania (bez czapki) i weszła do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Kiedy doprowadziła się do 'normalnego' stanu zabrała telefon, i wkładając go do kieszeni bejsbolówki zeszła na śniadanie. (...) 

          Oglądał telewizję, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Pomyślał, że to pewnie Amelia i szybko pobiegł otworzyć drzwi. Mylił się - stała przed nim... Milena.
          - Cześć Alan. - powiedziała dziewczyna i pocałowała szatyna w policzek. 
          - Cześć. Co ty tutaj robisz? 
          - Przyszłam ci złożyć życzenia. Wybacz, że wczoraj nie przyszłam na imprezę, ale niestety miałam inne plany... Ale dziś jestem cała twoja. - wyszeptała Milena tuż przy uchu zdezorientowanego Alana. 
          - Ekhem... Przepraszam cię, ale nie mam czasu. Muszę posprzątać trochę w domu, bo mnie rodzice zabiją, więc... Dziękuję za życzenia. Widzimy się jutro w szkole. - uśmiechnął się chłopak i szybkim ruchem zamknął drzwi zostawiając za nimi zdziwioną Milenę. Wrócił do salonu i nerwowo 'skakał' po kanałach w celu znalezienia jakiegoś ciekawego programu. Kiedy mu się to znudziło przełączył na kanał muzyczny i zaczął chodzić po pokoju. Nagle usłyszał dzwoniący telefon, nie patrząc na wyświetlacz odebrał.
          - Halo?
          - Hej Ali, to ja... Miałam ci oddać te klucze, ale Milena mówiła, że jesteś zajęty i... Przyniosę ci je jutro do szkoły, dobra? - usłyszał głos Amelii.
          - Nie, możesz przyjść jak chcesz. Nie jestem zajęty. Powiedziałem jej tak, żeby sobie poszła. Nie miałem ochoty z nią gadać...
          - Aha, no to w takim razie zaraz u ciebie będę. - zakomunikowała brązowooka i rozłączyła się. Po około 5 minutach Alan usłyszał ponownie dzwonek, poszedł otworzyć i przywitał się z przyjaciółką. - Twoje klucze.
          - Dzięki. Ale... Możesz mi przypomnieć skąd je masz? - zapytał chłopak, a Amelka wybuchnęła śmiechem. Kiedy się już uspokoiła powiedziała:
          - Przyprowadziłam cię wczoraj do domu zalanego no i... Musiałam czymś zamknąć drzwi jak wracałam do siebie, więc je wzięłam. 
          - Aha... Napijesz się czegoś? 
          - Nie, dzięki... Co byś powiedział na spacer? Jak na październik to mamy dość ładną pogodę. Weźmiemy jeszcze Karolę i Ksawerego. 
          - Ok. Możemy iść. Daj mi 5 minut. - uśmiechnął się Alan i pobiegł do swojego pokoju. Natomiast Amelia zadzwoniła do przyjaciół i poinformowała ich o spotkaniu. (...) 

**********

          "Wróciłam właśnie ze spaceru. Byliśmy z Karoliną, Ksawerym i Alanem w mieście. Oczywiście jak to my spędziliśmy tam prawie cały dzień i musieliśmy iść na pizzę, bo już z głodu przymieraliśmy. Ale warto było - kocham z nimi spędzać czas, zawsze jest dużo śmiechu i dobrze się bawimy. <3 Jak patrzę na Lolę i Ksawiego to mi się mordka cieszy. Słodko razem wyglądają - bije od nich miłość... Ech... Chyba idę spać, bo jutro poniedziałek, co równa się z tym, że trzeba wstać do szkoły. [...]" 

          "Drrrrrrrrryń!" - znowu ten znienawidzony dźwięk budzika. Alan przetarł zaspane oczy i wstał z łóżka. W żółwim tempie poszedł do łazienki. Po około 20 minutach wrócił do pokoju ubrany w czarne spodnie, fioletowy T-shirt i czarną bluzę. Telefon włożył do kieszeni spodni i zabierając plecak zbiegł na dół. 
          - Cześć mamo! - zawołał chłopak wchodząc do kuchni. 
          - Cześć. Zrobić ci śniadanie? - zapytała Sylwia odrywając wzrok od czytanej gazety.
          - Nie, zjem płatki. - powiedział Alan i wsypał płatki do miski, a następnie zalał je zimnym mlekiem... Po kilku minutach wstał od stołu, odłożył brudne naczynia do zmywarki, i zakładając kurtkę powiedział: - To ja lecę. Pa mamo! 
          - Papa! - zawołała Sylwia. Chłopak wyszedł z domu i skierował swoje kroki w stronę szkoły. (...) 

          Amelia kończyła jeść śniadanie, kiedy zobaczyła, że Alan wychodzi z domu i kieruje się do szkoły. 
          - Mamo, ja już idę! Pa! - zawołała dziewczyna. W biegu ubrała buty i zarzucając plecak na ramię zabrała kurtkę, a następnie wybiegła z domu. - Alan! - krzyknęła. Chłopak odwrócił się i przystanął z wielkim uśmiechem na ustach. 
          - Cześć Mela. - Ali pocałował przyjaciółkę w policzek.
          - No cześć. - wyszczerzyła się dziewczyna. - Szybki jesteś. 
          - W jakim sensie? 
          - No... Jest dopiero 7:30, a ty już idziesz do szkoły. 
          - Tak jakoś wyszło. Budzik wcześniej zadzwonił i...
          - Z pewnością mama ci go ustawiła, bo nie mogła już znieść tego, że wiecznie wstajesz za późno. - skwitowała Amelia i razem się zaśmiali. - O, popatrz kto idzie. Nas teraz mają w głębokim poważaniu. 
          - Nie miej im tego za złe, kochają się... Cześć wam! - zawołał szatyn podchodząc do Karoliny i Ksawerego. 
          - O, hej. Gdybyśmy wiedzieli, że idziecie za nami to byśmy poczekali. - powiedział Ksawi. 
          - Oj tam. Fajnie było na was popatrzeć. - uśmiechnęła się Mela, a pozostała trójka popatrzyła na nią dziwnym wzrokiem. - No co? Słodko razem wyglądacie. 
          - Aha. Dziękujemy. - uśmiechnęła się Lola. (...)             

**********

          - Jak wam się układa z Ksawerym? - zapytała Amelia podczas przerwy obiadowej. 
          - Mela jesteśmy razem dopiero dwa dni, więc wiadomo, że cudownie... Ale nie wyobrażam sobie teraz chociażby jednego dnia bez niego. - odpowiedziała Karolina. - A ty i Alan? 
          - Co?! - Mela zakrztusiła się sokiem. - Odbiło ci? Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Nic więcej... 
          - Ale przyznaj mi się do jednego... Ali nie jest ci obojętny, prawda? 
          - Ale wymyśliłaś, naprawdę... Idą chłopaki. 
          - Dokończymy tą rozmowę, nie odpuszczę ci. - powiedziała Lola i uśmiechnęła się w kierunku Ksawerego i Alana zmierzających do stolika. 
          - Cześć Mel. Cześć skarbie. - powiedział Ksawi i pocałował swoją dziewczynę w usta. 
          - Ej, ej... Nie przy ludziach. 
          - No właśnie, zgadzam się z Amelią. Przystopujcie trochę. - wyraził swoje zdanie Alan. 
          - Pff... zazdrościcie po prostu. - westchnął Ksawery.
          - Co? Ali, zazdrościsz im? Bo ja jakoś nie bardzo. 
          - A w życiu... 
          - Ehe, jakoś mi się nie chce wierzyć. - powiedziała Lola. W tym samym momencie zadzwonił telefon Amelii.
          - Mama? Przepraszam was na moment, zaraz wracam... Tak mamo? Stało się coś? - zapytała dziewczyna przykładając telefon do ucha. 
          - Nie kochanie, nic się nie stało tylko... Możesz już wrócić do domu? Musimy pogadać. 
          - Mamo, ale ja mam jeszcze 2 lekcje...
          - Zadzwonię do pana dyrektora... Proszę, zależy mi na tym, żebyś była w domu jak tata wróci z pracy. W sumie to on chciał z nami o czymś porozmawiać. 
          - No dobra, ale... Ech, zadzwoń do dyrektora. 
          - Dziękuję kochanie. - mimo, że Mela nie widziała swojej rodzicielki była pewna, że kobieta się uśmiecha.
          - Nie musisz dziękować. Pójdę po swoje rzeczy i pożegnam się z przyjaciółmi, i zaraz wracam do domu. Pa. - brązowooka rozłączyła się i wróciła do przyjaciół. 
          - Co się dzieje? - zapytał Alan.
          - Sama nie wiem. Mama kazała mi wrócić do domu, bo tata ma jakąś sprawę... Nie wiem. No, ale muszę lecieć... Do zobaczenia. - dziewczyna pożegnała się z przyjaciółmi i wróciła do domu. (...)

          Amelia weszła do domu i od razu usłyszała fragment rozmowy rodziców. 
          - ...przecież ona nie przeżyje tego, że na 2 lata opuści przyjaciół! - powiedziała pani Starska.
          - Co?! - krzyknęła brązowooka wbiegając do salonu. Rodzice popatrzyli na nią z przerażeniem w oczach. - No wytłumaczycie mi o co tu chodzi?! 
          - Skarbie uspokój się... - powiedział łagodnie Grzegorz. 
          - Jak mam się uspokoić?! Mam na 2 lata opuścić Wrocław, zostawić przyjaciół, to wszystko co jest dla mnie ważne?! Dlaczego?! 
          - Tata dostał propozycję pracy w Kanadzie... - powiedziała Marta ze łzami w oczach. Wiedziała, że Mela tak zareaguje.
          - Mamy jechać do Kanady?! O nie... Po moim trupie! Nigdzie nie jadę! - krzyknęła dziewczyna i pobiegła do swojego pokoju. 
          - Nie możemy jej tego zrobić... - wyszeptała kobieta.
          - To co zrobimy? Ja już wstępnie się zgodziłem... - westchnął pan Starski i usiadł na kanapie zakrywając twarz dłońmi. - Przecież nie zostawimy jej samej we Wrocławiu, a my nie wyjedziemy. 
          - No tak, ale... Możesz sam wyjechać, a my zostaniemy tutaj. 
          - Ale... Będę za wami tęsknił. 
          - My za tobą też.
          - A co byś powiedziała na to, żebyście tak na tydzień pojechały tam ze mną... Pomożecie mi się tam urządzić i wrócicie. 
          - No dobrze, jak chcesz, ale przez to Amelia może nas znienawidzić. 
          - Póki nie skończy 18 lat to my decydujemy o jej życiu.
          - Racja. To ja z nią o tym porozmawiam... - uśmiechnęła się blado Marta i skierowała swoje kroki do pokoju córki. (...)

          "Nienawidzę ich! Jak oni mogą mi to robić?! Nie mogę przecież zostawić Loli, Ksawiego i... Alana! Za bardzo ich kocham! Nigdzie nie jadę... Choćbym miała zostać tu sama, bez pieniędzy czy... Zostaję i nie mogą mi tego zabronić! [...]" Brązowooka usłyszała ciche pukanie do drzwi. Szybko schowała pamiętnik pod poduszkę i...
          - Proszę. - wyszeptała.
          - Kochanie... Możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie mama dziewczyny.
          - Mamy o czym? Podjęliście już decyzję. - wzruszyła ramionami Amelia.
          - Mel... Wiesz jak ważna dla taty jest praca...
          - Rodzina powinna być ważniejsza mamo.
          - Jest... Wiesz, podjęliśmy z tatą decyzję, że...
          - Nie zostawię Karoliny, Ksawerego i Alana na 2 lata! - przerwała mamie szatynka.
          - Daj mi skończyć... Nie będziesz musiała ich zostawiać na całe 2 lata tylko na kilka dni. Pojedziemy z tatą do Kanady na góra tydzień. Pomożemy mu się tam zaaklimatyzować i wrócimy. - uśmiechnęła się Marta. 
          - No dobra, a co ze szkołą? 
          - Teraz to szukasz argumentów, żeby nie jechać. 
          - Skoro mamy tam jechać na tydzień, to równie dobrze możesz pojechać tylko ty, a ja zostanę. Mogę nocować u Loli, albo nawet u Alana czy Ksawerego... 
          - Nie. Jedziesz i koniec dyskusji! - powiedziała stanowczo kobieta i opuściła pokój córki... "Na tydzień? To i tak za długo... Siedzę w swoim pokoju, a i tak za nimi tęsknię. No ale nie pozwolą mi zostać, nawet jeśli rodzice któregoś z moich przyjaciół, by się zgodzili, żebym u nich zamieszkała. No dobra, może przeżyję jakoś... Idę z nimi pogadać, muszę się dowiedzieć, kiedy wyjeżdżamy i takie tam. [...]" (...)

_________________________________________________________

czeeeeść!
 dodaję dzisiaj rozdział, bo mam akurat więcej czasu :) 
od jutra do piątku piszę próbne testy gimnazjalne! o.O to nic, że NIC nie umiem... dobra, jakoś to będzie, wszyscy musieli przez to przejść, ja też dam radę :D
TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI! ;)
ok, kończę, do następnego rozdziału! ;*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ