niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 10


          Alan leżał w szpitalnej sali i patrzył w sufit, słuchając muzyki. Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka, więc chłopak niechętnie wyjął słuchawki z uszu i uśmiechnął się w stronę kobiety, co szybko odwzajemniła. 
          - Gotowy? - zapytała pielęgniarka.
          - Nie bardzo... Muszę już teraz? Nie dałoby się... - zaczął Alan, ale przerwało mu pukanie do drzwi. - Proszę?! - zawołał, a po chwili drzwi się otworzyły i stanęli w nich... - Co wy tu robicie? 
          - A może by tak najpierw jakieś cześć? - zapytał Ksawery, wchodząc na salę. 
          - To może ja przyjdę później, ale lekarz nie będzie zadowolony, że odwlekasz ten moment. - powiedziała pielęgniarka, a Alan tylko się do niej uśmiechnął przepraszająco. 
          - Jaki moment odwlekasz? Co się dzieje Alan? - zapytała Karolina. 
          - Nic się nie dzieje... Meli, a ty nie wejdziesz? 
          - Co? A już... Cześć Ali. - uśmiechnęła się dziewczyna i przytuliła się do przyjaciela, a on szybko odwzajemnił gest. - Wszystko ładnie, pięknie, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że nic się nie dzieje... Gdyby nic się nie działo nie musiałbyś być w szpitalu! 
          - Amelka, spokojnie... To tylko jakieś rutynowe badania. Za kilka dni wracam do szkoły i nikt nie będzie nawet pamiętał, że byłem w szpitalu. 
          - My będziemy pamiętać. - wyszeptała Karola. - I będziemy jeszcze pamiętać to, że nas okłamałeś i powiedziałeś, że nic ci nie jest! - dodała i z płaczem wybiegła z sali. 
          - Ali... Przepraszam. - powiedział Ksawery i pobiegł za dziewczyną. Alan westchnął i zakrył twarz dłońmi. 
          - Ty też wyjdziesz? - zapytał po chwili ciszy. 
          - Nie. Nie wyjdę, ale...
          - Jakiś wirus. Robią mi badania, żeby sprawdzić czy już wszystko ok. - szatyn spojrzał na twarz przyjaciółki. 
          - Wirus? Widziałam jak w piątek wybiegałeś z domu trzymając zakrwawiony ręcznik przy twarzy... Tym się objawiał ten wirus? Tym, że plułeś krwią?! 
          - Tak! Dokładnie tym. 
          - Chciałabym ci wierzyć Alan. - westchnęła Amelia. 
          - Uwierz. - powiedział chłopak i złapał szatynkę za dłonie spoglądając w jej załzawione oczy. - Nie płacz... Nie przeze mnie, proszę. 
          - Przepraszam, muszę iść. No, a poza tym ty masz badania. Do zobaczenia Ali. - Mela pocałowała chłopaka w policzek i wyszła z sali, a następnie opuściła szpital. (...)

           Siedziała na parapecie w swoim pokoju i patrzyła w gwiazdy. Z jej oczu ciekły łzy... Po chwili usłyszała ciche pukanie do drzwi. 
          - Proszę. - powiedziała, ocierając łzy. 
          - Cześć Meli. - powiedziała Karolina. 
          - Myślałam, że to mama... Hej. - szatynka przytuliła przyjaciółkę. - Powiedział mi dlaczego tam jest... 
          - To znaczy? - zapytała Lola, siadając na łóżku przyjaciółki.
          - Powiedział, że ma jakiegoś wirusa i musi leżeć w szpitalu... Teraz robią mu badania, żeby sprawdzić czy wszystko z nim ok. 
          - Wierzysz mu? Nie wyglądał za dobrze... 
          - Wiem, ale chyba mówił prawdę... - uśmiechnęła się Amelia. - Karola ja... Kocham go. Jak to jest coś groźniejszego to... - wybuchnęła płaczem dziewczyna. 
          - Ciii... Spokojnie. - Karolina objęła przyjaciółkę i próbowała ją uspokoić. - Też się o niego martwię, ale skoro powiedział, że to wirus to, to jest wirus... (...)

**********


           "Jest już 22:30. Karola dopiero poszła, chciała zostać na noc, ale powiedziałam, że dam sobie radę i siłą ją za drzwi wystawiłam - dosłownie. :) Ale dobrze jest tak czasem wypłakać się na ramieniu przyjaciółki - teraz czuję się o wiele lepiej. Lola ma rację, skoro Ali powiedział, że to przez wirusa to tak jest, a ja stwarzam jakieś inne historie... Mam nadzieję, że jak najszybciej zobaczę go w szkole i w końcu będę mogła się do niego przytulić... *-* Ech... Pójdę chyba spać, bo jutro muszę być wypoczęta - mam sprawdzian z matmy! ;/ [...]" 

**********


           Obudziła się jeszcze zanim zaczął dzwonić budzik. Przeciągnęła się leniwie, i odchylając kołdrę wstała z łóżka. Zegarek wskazywał 6:25... Uchyliła balkon i wyszła na zewnątrz zaciągnąć się mroźnym, porannym powietrzem. Stwierdziła, że jak na listopad to jest dość ciepło, więc podchodząc do szafy zdecydowała się na nieco "lżejszy" strój. Zamknęła drzwi balkonowe, i zabierając ubrania weszła do łazienki, w której wykonała wszystkie rutynowe czynności. (...)

           - Cześć mamo. - powiedziała z uśmiechem Amelia i pocałowała rodzicielkę w policzek, a następnie przygotowała sobie płatki. 
          - Jak się spało? - zapytała Marta popijając kawę z mlekiem. 
          - Nawet dobrze... Mam dziś sprawdzian z matmy. - skrzywiła się dziewczyna.
          - Będę trzymać kciuki... Uczyłyście się wczoraj z Karoliną? 
          - Eeee, tak... Mamo, chyba będziemy musiały jechać na jakieś zakupy. Zbliża się zima, więc potrzebuję nową kurtkę, buty... - zaczęła wymieniac dziewczyna. 
          - Wiem, wiem... Może podjadę dziś po ciebie po szkole i pojedziemy na zakupy, co? 
          - Byłoby świetnie. 
          - No to super. O której kończysz lekcje?
          - O 14:00. - uśmiechnęła się Mela. 
          - No to jesteśmy umówione, tak? 
          - Oczywiście. To ja lecę do szkoły. Pa! - zawołała szatynka, i zakładając kurtkę wyszła z domu i skierowała się pod dom Ksawerego, żeby razem z nim iść po Karolinę. (...) 

**********


           Po lekcjach Amelka wyszła ze szkoły dużo wcześniej niż Karolina i Ksawery, bo oni musieli jeszcze zostać na dodatkowe zajęcia... Kiedy dziewczyna wyszła ze szkoły zauważyła, że jej mama już na nią czeka, więc szybko podbiegła do samochodu i z uśmiechem na ustach do niego wsiadła.
          - Cześć skarbie. I jak sprawdzian? - zapytała Marta.
          - Nawet dobrze mi poszło. Myślę, że przynajmniej na 3 wyrobiłam. - zaśmiała się dziewczyna.
          - Na 3? Dostaniesz co najmniej 4, ja to wiem. 
          - Dzięki, że aż tak wierzysz w moje umiejętności matematyczne. 
          - Jestem twoją mamą, więc wierzę w ciebie. - uśmiechnęła się kobieta i ruszyła w stronę centrum handlowego. (...)

           Po dwóch godzinach chodzenia po centrum handlowym Amelia i jej mama postanowiły pójść na gorącą czekoladę do jednej z ich ulubionych kawiarni. 
          - Dawno nie widziałam Alana. Co się z nim dzieje? - zapytała Marta, kiedy kelnerka przyniosła zamówienie. 
          - Jest w szpitalu. - odpowiedziała spokojnie Amelka, ale w głębi siebie miała ochotę wybuchnąć płaczem. 
          - Stało się coś? 
          - Mówił, że to jakiś wirus i teraz robią mu badania, żeby sprawdzić czy już wszystko w porządku... Za kilka dni ma podobno wyjść. 
          - Aha... - mama szatynki wzięła łyk gorącego napoju. - Zadowolona z zakupów? 
          - Oczywiście, że tak. - zakomunikowała Mela z ogromnym uśmiechem na ustach patrząc na zakupione rzeczy. 
          - No to się cieszę, ale nie rozumiem po co ci te Supry. Zbliża się zima, a ty kupiłaś buty sportowe. 
          - Dobrze wiesz, że moje stare buty sportowe są już na mnie za małe... A teraz, w sezonie zimowym Supry są tańsze, więc to byłby grzech ich teraz nie kupić.
          - Ech... No niech ci będzie. - zaśmiała się Marta. (...)

           "Byłam dziś z mamą na zakupach. :) Dobrze mi to zrobiło - zapomniałam chociaż na te 2,5 godziny o Alanie... Jak poszłyśmy po zakupach do kawiarni to myślałam, że mi nogi odpadną - nic dziwnego nasze centrum handlowe jest ogromne, a odwiedziłyśmy każdy zakątek. xd Kupiłam sobie nowe buty sportowe - moje ukochane Supry *-*, nową kurtkę na zimę, buty zimowe i śliczny niebieski sweterek - moja reakcja jak go zobaczyłam to było "Aaaaa! Chcę, chcę, chcę!" no i nie było wyjścia. Haha! Zaraz zejdę na dół i pomogę mamie w przygotowaniu kolacji... Szczerze to trochę zgłodniałam. No w końcu nic praktycznie dziś nie jadłam - rano tylko miseczkę płatków, w szkole małą sałatkę i sok pomarańczowy, no i w kawiarni szarlotkę *-* - nic poza tym, więc mam prawo być głodna. :) A co do sprawdzianu z matmy to... mam nadzieję, że na 3 wyrobię. xd [...]"

**********


           Leżał na łóżku szpitalnym zwrócony twarzą do okna i podziwiał gwiazdy. Był w szpitalu już 4 dzień... Nudziło mu się, chciał być już w domu, chciał spotkać się z przyjaciółmi, wrócić do szkoły, ale nie było to na razie możliwe. Nagle na salę wszedł lekarz, przeglądnął kartę Alana przymocowaną do łóżka i usiadł na krześle. 
          - Możemy porozmawiać? - zapytał mężczyzna, spoglądając na twarz szatyna. 
          - Jasne. Coś nie tak? - zapytał zachrypniętym głosem Alan. - Jest już po północy, nigdy pan mnie tak późno nie odwiedzał... 
          - Chciałbyś już wrócić do domu, prawda? - zapytał lekarz jakby nie słyszał tego, co powiedział brązowooki. 
          - Oczywiście, że bym chciał, ale...
          - Możesz wyjść jutro, a raczej dzisiaj, po południu, ale będziesz musiał na siebie uważać. Nie przemęczać się i jak najmniej denerwować, bo krwotoki mogą powrócić. To jak, mam przygotować wypis? 
          - Eeee... Ale co z moim leczeniem? Chemioterapią? 
          - Ustalimy z twoimi rodzicami terminy, w których będziesz musiał stawić się w szpitalu na chemię... Nie musisz tutaj cały czas leżeć. Tym bardziej, że widzę jaki ból sprawia ci to, że nie możesz spotkać się z bliskimi. Zadzwonię do twoich rodziców, żeby przyjechali po ciebie po południu... A teraz spróbuj zasnąć. - uśmiechnął się mężczyzna i skierował się do drzwi. 
          - Panie doktorze... Dziękuję. 
          - Nie dziękuj... Dobranoc. 
          - Dobranoc. - odpowiedział Alan i z uśmiechem na ustach powrócił do podziwiania gwiazd. Po chwili jego powieki stawały się coraz cięższe i chłopak w końcu zasnął. (...)

**********


           "Alan dzisiaj wychodzi ze szpitala! Jego rodzice właśnie po niego pojechali! :) Już się nie mogę doczekać... Zastanawiam się czy zadzwonić do Karoliny i Ksawerego... Nie wiem, nie wiem. Ale chyba nie będę dzwonić - jutro w szkole będą mieć niespodziankę. Chyba się nie obrażą - na pewno nie. xd Hmmm... Pójdę coś zjeść, a potem będę siedzieć przy oknie i patrzeć czy nie wrócili. Haha! [...]" 

           Kończyła jeść obiad, kiedy zobaczyła, że pod dom sąsiadów podjeżdża samochód i wysiada z niego Alan. Szybko wstała od stołu, i zakładając kurtkę wybiegła z domu. Przebiegła na drugą stronę ulicy i stanęła kilka kroków za odwróconym do niej plecami chłopakiem. Odchrząknęła i w tym samym momencie brązowooki się odwrócił. Gdy tylko ją zobaczył na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. 
          - Chodź tu. - powiedział i rozłożył ramiona, a już po chwili tulił do siebie Amelkę. 
          - Nareszcie jesteś. - wyszeptała dziewczyna i jeszcze bardziej wtuliła się w ciało przyjaciela. 
          - Mówiłem, że niedługo wyjdę... 
          - I jak badania? Wszystko ok? - zapytała Amelia odrywając się od Alana. 
          - Tak, tak. Wszystko dobrze... 
          - No to super... Wiesz, że od jutra jeździsz ze mną do szkoły? 
          - Poważnie? Nic mi o tym nie wiadomo. - powiedział chłopak, spoglądając na uśmiechniętych rodziców.
          - Chyba mi nie powiesz, że nie cieszysz się, że będziesz jeździł do szkoły ze swoją najlepszą przyjaciółką. - Mela uderzyła lekko Alana w ramię i razem się zaśmiali. 
          - Oczywiście, że się cieszę... Zimno jest, wejdziesz do środka? 
          - Nie, dziękuję. Widzimy się jutro rano. Pa Ali. - brązowooka pocałowała chłopaka w policzek i przeszła na drugą stronę ulicy. Kiedy była już pod drzwiami usłyszała wołanie Alana:
          - Mela! 
          - Tak? - zapytała odwracając się.
          - Nie, nic... Do zobaczenia. - uśmiechnął się Alan, a dziewczyna to odwzajemniła i weszła do domu. (...)

           "Nareszcie go widziałam. :) Mówił, że wszystko już w porządku, ale jakoś tego po nim nie widać... Był blady i w jego oczach można było dostrzec przemęczenie i... to najdziwniejsze - smutek. Ciekawe czym on się smuci? Ech, nie ważne - powiedziałby mi, prawda? Cieszę się, że jest już w domu i mogę do niego w każdej chwili pójść - tego mi brakowało, tej świadomości, że jak będę miała jakiś problem to mogę tak po prostu do niego pójść i mu się wypłakać na ramieniu. Co prawda miałam jeszcze Karolinę i Ksawerego - i mam ich nadal, ale jakoś tak czuję, że najbardziej pomógłby mi Ali. :D Właśnie... Od jutra jeździmy razem do szkoły! Nie będę go teraz odstępować na krok... Haha! Może przesadziłam... Ech... Idę pod prysznic i spać, bo już późno. [...]"

**********


           Rano obudziła się dość wcześnie. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dopiero 6:15. Dziewczyna westchnęła i wstała z łóżka, a następnie uchyliła drzwi balkonowe, żeby wpuścić do pokoju trochę świeżego powietrza, a sama wybrała ubrania na dzisiejszy dzień i weszła do łazienki... Po ok. 40 minutach gotowa wyszła z pomieszczenia i zamknęła balkon, ale przed tym spojrzała na okno pokoju Alana. Chłopak chodził po pokoju wyraźnie czegoś szukając. Nie miał na sobie koszulki, więc Mela mogła podziwiać jego idealnie wyrzeźbione mięśnie. Nagle szatyn podniósł wzrok i spojrzał prosto na nią. Amelka widząc to uśmiechnęła się do niego i pomachała mu, a on szybko odwzajemnił gest, a następnie powrócił do przerwanej czynności. Natomiast brązowooka zabrała torbę z książkami i zeszła wolnym krokiem do kuchni. (...)

           - To ja po niego pójdę. - zakomunikowała Amelia, kładąc torbę z książkami na siedzeniu w samochodzie. 
          - Już nie musisz. Właśnie wychodzi z domu. - zakomunikowała Marta i uśmiechnęła się do córki. 
          - Dzień dobry. - Alan przywitał się z panią Starską, a następnie podszedł do Meli. - Hej. - powiedział dając jej buziaka w policzek. 
          - Cześć. Wsiadaj... - zaśmiała się dziewczyna i razem z przyjacielem zajęli miejsca w samochodzie, a już po chwili byli w drodze do szkoły. 
          - Karola i Ksawery wiedzą, że wracam do szkoły? - zapytał Alan przerywając ciszę, panującą w samochodzie. 
          - Nie, nic im nie mówiłam, chciałam, żeby mieli niespodziankę. - uśmiechnęła się Amelia. (...) 

          Na przerwie obiadowej siedzieli razem przy stoliku i opowiadali Alanowi co się wydarzyło ciekawego w szkole jak go nie było... 
          - No i... Milena i Marcin nie ukrywają tego, że są parą. - powiedział Ksawery. 
          - Tak, wszyscy są tym faktem zszokowani, ale im to chyba nie przeszkadza. - stwierdziła z uśmiechem Karolina. 
          - No to super. Kochają się, więc... Meli, co jest? - zapytał Alan spoglądając na przyjaciółkę. 
          - Nic takiego tylko trochę źle się czuję... 
          - Może zaprowadzić cię do higienistki, co? - zapytała Lola.
          - Nie, dzięki. Ale ja chyba faktycznie do niej pójdę... - zakomunikowała Amelka i wstała od stolika. - Widzimy się na historii. 
          - Na pewno dasz radę? Może pójdę z tobą? - zapytał z troską Alan łapiąc przyjaciółkę za rękę. Mela tylko delikatnie się uśmiechnęła i powiedziała:
          - Nie trzeba, naprawdę. Poradzę sobie. (...) 

           Po skończonym lunchu Karolina, Ksawery i Alan udali się pod klasę, w której mieli mieć kolejną lekcję - historię. Usiedli na ławce pod drzwiami i cierpliwie czekali na ich przyjaciółkę. Minęło 5 minut, zaraz miał zadzwonic dzwonek, a Amelki dalej nie było. 
          - Gdzie ona tyle jest? - zapytał Alan.
          - Spokojnie stary, pewnie siedzi jeszcze u higienistki. Zaraz przyjdzie. - uspokajał przyjaciela Ksawery.
          - Ech... Pójdę po nią. - stwierdził szatyn i wstał z zajmowanego miejsca.
          - A historia? Ona będzie usprawiedliwiona, a ty...? - zapytała Lola.
          - Powiedzcie, że poszedłem z nią. - zakomunikował Alan i skierował się do gabinetu należącego do pani higienistki. (...) 

            Kiedy stał pod drzwiami zapukał delikatnie, a gdy usłyszał ciche "Proszę." nacisnął klamkę. 
          - Dzień dobry. 
          - Dzień dobry. - powiedziała pielęgniarka. - Stało się coś?
          - Nie, mnie nie. Ale... Była tutaj może Amelia Starska? 
          - Tak, była. Ale wyszła jakieś 15 minut temu. Mówiła, że wraca na lekcje. 
          - Aha, dziękuję. Widocznie musieliśmy się minąć. Do widzenia. 
          - Do widzenia. - powiedziała kobieta, a szatyn opuścił jej gabinet. Zdezorientowany postanowił wrócić na lekcję, pomyślał, że Mela na pewno poszła inną drogą i jest już z resztą uczniów w klasie... Kiedy przechodził koło składzika należącego do woźnego szkolnego usłyszał stłumiony krzyk. Zaniepokojony tym, co usłyszał szarpnął za klamkę, ale okazało się, że drzwi są zamknięte. Zdenerwowany chłopak obejrzał dokładnie drzwi i zauważył, że otwierają się one do wewnątrz, więc spokojnie można je wywarzyć. Cofnął się kilka kroków do tyłu i z rozbiegu uderzył w drzwi, które z hukiem opadły na podłogę. Wszedł do pomieszczenia i to, co zauważył sparaliżowało jego całe ciało. Przed nim stała zapłakana Amelka w potarganej bluzce, a obok niej stał... Fabian. 
          - Zostaw ją! - krzyknął Alan, odciągając chłopaka od brązowookiej. - Meli, nic ci nie jest? - dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko pokręciła przecząco głową i wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. Alan zdjął swoją bluzę i zarzucił ją na ramiona przyjaciółki.
          - Uważaj. - wyszeptała dziewczyna widząc, że Fabian zbliża się do Alana. Szatyn szybko się odwrócił i uderzył chłopaka w nos, z którego natychmiast pociekła strużka krwi. 
          - Mela, wyjdź. - poprosił szatyn.
          - Nie zostawię cię tutaj. 
          - Wyjdź! - krzyknął zdenerwowany Alan, a Amelia wykonała jego polecenie, ale nigdzie daleko nie odeszła tylko osunęła się po ścianie i płakała... - Zabiję cię! - krzyknął Sanchez i rzucił się z pięściami na Fabiana. Niestety chłopak zrobił unik i Alan wylądował na ziemi, ale szybko się podniósł tym samym uchraniając się od ciosu, który chciał zadać mu brunet... Bójka trwała dość długo aż w pewnym momencie do uszu Amelii dobiegł głuchy odgłos - jakby coś ciężkiego uderzało o podłogę. W tym samym momencie z pomieszczenia wybiegł Fabian. Podszedł do dziewczyny i mierząc ją groźnym wzrokiem powiedział:
          - Powiecie komuś o tym, co tu miało miejsce, a twój przyjaciel już nigdy nie otworzy oczu, rozumiesz?! 
          - Powiedzmy, że tak... - powiedziała Mela, i odpychając od siebie Fabiana wbiegła do kantorka woźnego. Jak tylko przekroczyła próg zauważyła Alana, leżącego na ziemi. Chłopak zwijał się z bólu, a z jego ust sączyła się krew - dużo krwi. - Ali. - wyszeptała i uklęknęła obok chłopaka.
          - Ciii... Nic mi nie jest. Przeżyję. - wyszeptał chłopak, a po chwili wypluł krew. 
          - Idę po pomoc... 
          - Nie, zaczekaj... - Alan chwycił Amelkę za rękę. - Muszę ci coś powiedzieć... Ale nikomu więcej nie mów, proszę... - Mela przytaknęła. - Wtedy w szpitalu... - chłopak znowu musiał zrobic przerwę, żeby wypluć gromadzącą się w jego ustach krew. - Okłamałem cię, ale tylko dlatego, że nie chciałem cię martwić... To nie był wirus... Ja mam... - kolejna porcja krwi wypłynęła z ust szatyna. - Mam raka. - wyszeptał i jego oczy się zamknęły. Amelka z przerażeniem patrzyła na ciało przyjaciela, wyjęła z kieszeni telefon.
          - Pogotowie, pogotowie... Jaki to był numer do cholery?! 
          - Co tu się...? - do pomieszczenia wpadł woźny. - Jezu! Zadzwoń do jego rodziców, a ja zadzwonię po pogotowie. - zakomunikował mężczyzna, a brązowooka przytaknęła i wybrała numer do taty Alana. (...) 

_______________________________________________________


no to kolejny rozdział za nami :)
[rozdział dodaje się automatycznie, a ja pewnie w tym momencie siedzę przed TV i czekam na "Wciąż ją kocham" ♥] 
mam nadzieję, że Wasze plany na Sylwestra wypalą i jutrzejszą noc spędzicie w jak najlepszym towarzystwie i nastroju ;p
no, a tak w ogóle to... chciałam Wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku! i żeby wszystko, co sobie zaplanowaliście na ten 2013 rok się spełniło i - mimo, że zawiera on w sobie 13 - nie był pechowy :) dążcie do spełnienia swoich marzeń i... dotrzymajcie postanowień noworocznych - zacznijcie je realizować już od 1 stycznia! :)
o następnym rozdziale jak zwykle poinformuje Was Domii... no i do napisania! ;***
Nikaa.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 9


          - Proszę usiąść... Otrzymałem właśnie wyniki badań pani syna. - zaczął spokojnie lekarz.
          - Coś nie tak panie doktorze? - zapytał Alan, zajmując miejsce naprzeciwko mężczyzny.
          - No niestety nie mam dla ciebie dobrych wiadomości chłopcze.
          - Ale o co chodzi? - tym razem zapytała Sylwia.
          - Nawet pani sobie nie zdaje sprawy jak trudno mi o tym mówić. Tym bardziej, że pani syn jest taki młody, całe życie przed nim...
          - Wykrztusi pan to z siebie w końcu?!
         - Synku, spokojnie...
         - Nie będę dłużej zwlekał. Pani syn... ma raka. - zakomunikował ledwo słyszalnym głosem lekarz. W oczach pani Sylwii pojawiły się łzy, a Alan patrzył tępo w jeden punkt gdzieś ponad głową siwego mężczyzny w okularach siedzącego przed nim. - Przykro mi.
         - Panu jest przykro? Ilu osobom pan to już mówił? - zbulwersował się szatyn, ale po chwili się uspokoił i zapytał: - Ile mi zostało? 
          - Tego nie wiem, ale... Rak jest we wczesnym stadium. Możemy zacząć go leczyć, to się może udać. Jesteś młody, twój oraganizm jest silny... Masz wielkie szanse wygrać walkę z tym pasożytem, który w tobie siedzi. Pytanie tylko czy... Czy chcesz?
          - Pan się jeszcze o to pyta? Oczywiście, że chce.
          - Mamo, pozwól mi podjąć decyzję samemu. - westchnął Alan.
          - Chyba mi nie powiesz, że chcesz to tak zostawić... Chcesz umrzeć?!
          - Mamo, nie chcę umrzeć! Ale pomyśl... Jeśli będę żył ze świadomością, że kolejnego dnia mogę się już nie obudzić to chyba będzie lepiej niż żebym miał sobie wmawiać, że z tego wyjdę, a jak... Jak się okaże, że z tym cholerstwem nie da się wygrać? Będę się męczył leczeniem, a jak to nic nie da? - zapytał ze łzami w oczach chłopak. - Co wtedy? Ja umrę...
          - Nie umrzesz! Rozumiesz?! Nie umrzesz! Zaczniesz leczenie i wyjdziesz z tego! Będziesz zdrowy! - Sylwia przytuliła mocno syna.
          - Tu jest mój numer telefonu. Proszę wrócić do domu i na spokojnie się nad tym wszystkim zastanowić... Jak podejmiecie decyzję po prostu zadzwońcie, albo od razu przyjedźcie. - uśmiechnął się nikło lekarz podając wizytówkę Alanowi. Chłopak chwycił niepewnie karteczkę i nie żegnając się z doktorem opuścił gabinet, a zaraz za nim wyszła jego mama i razem opuścili szpital. (...)
 

**********

          Siedział razem z mamą w salonie i próbował skupić się na alcji filmu. Niestety, nie wychodziło mu to - nadal myślał o tym czy rozpocząć leczenie czy nie. Spojrzał na mamę, która ciągle ocierała cieknące po policzkach łzy. Nic nie mówiąc podszedł do kobiety i mocno się do niej przytulił...
          - No nie, omija mnie rodzinny uścisk. - zaśmiał się Javier wchodząc do pomieszczenia. - Co się stało? Dlaczego mama płacze? Coś ty znowu zrobił Alan?
          - Nic nie zrobiłem... - wzruszył ramionami chłopak i usiadł na kanapie, chowając twarz w dłonie.
          - No to o co chodzi? - zapytał, już lekko poddenerwowany, tata Alana. Odpowiedziała mu tylko cisza... - Powie mi ktoś co się stało? - znowu cisza. Po chwili Alan wybuchnął płaczem.
          - Tato, ja... - zaczął z trudem chłopak. Javier przysunął się do syna i objął go ramieniem dodając mu otuchy. - Mam raka. - powiedział ledwo słyszalnie Alan.
          - I nie chce się leczyć. - dodała Sylwia. Javier siedział w osupieniu i nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Po chwili wziął głęboki oddech i...
          - Synu, musisz się leczyć. Masz dla kogo żyć. Masz nas, przyjaciół, dziewczynę...
          - To ostatnie mogłeś sobie darować. Zerwałem z nią wczoraj, ale nie żałuję. A co do leczenia... Mamo, zadzwonisz do tego lekarza?
          - Ale... Co mam mu powiedzieć?
          - Zapytaj kiedy mam się do niego zgłosić, żeby zacząć leczenie. - uśmiechnął się nikło chłopak. - A teraz wybaczcie, ale jestem zmęczony. Dobranoc.
          - Dobranoc synku. - Sylwia ucałowała Alana w czoło i podeszła do telefonu. (...)
 

**********

          "Nie widziałam czy wracał do domu. Martwię się o niego, nie odbiera telefonu... Ciągle przed oczami mam jego postać trzymającą zakrwawiony ręcznik przy ustach. Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało - nie przeżyłabym chyba tego... No może przesadzam, ale... Ja zawsze tak dużo filozofuję? Nie ważne... Idę do mamy z laptopem i zadzwonimy do taty na Skype. Mam nadzieję, że będziemy mogli pogadać trochę dłużej niż ostatnio... 20 minut rozmowy z tatą, który jest na drugim końcu świata (powiedzmy xd) to stanowczo za mało! [...]"
 

**********

          Nie mógł spać całą noc. Ciągle się wiercił nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniej pozycji do snu. Rano wstał z łóżka w okropnym stanie i od razu wyszedł na balkon - nie zważał na to, że jest w samych spodniach od piżamy, a na dworze jest nie wiele stopni. Odetchnął głęboko mroźnym powietrzem i nie zamykając drzwi balkonowych wrócił do pokoju. Zabrał z krzesła jakiś T-shirt i zbiegł na śniadanie.
          - Cześć mamo, cześć tato. - powiedział siadając do stołu.
          - Cześć synu, jak się czujesz? - zapytał Javier odkładając na stół gazetę.
          - Tato to, że mam raka jeszcze nie oznacza, że muszę się źle czuć - przynajmniej na razie.
          - Synku... - Sylwia pocałowała chłopaka w czoło i postawiła przed nim talerz z jajecznicą. - O 14:00 mamy być w szpitalu... Zostaniesz tam chyba kilka dni, więc...
          - A szkoła? Nie da się tego załatwić tak, żebym jednak chodził do szkoły? - zapytał chłopak.
          - Nie przejmuj się szkołą, pogadam z panem Wysockim. Przekażę jaka jest sytuacja...
          - Nie tato. Jeśli powiesz o tym dyrektorowi to dowiedzą się wszyscy. A ja nie chcę, żeby ktokolwiek o tym wiedział.
          - A przyjaciele? Nie powiesz im? - zapytała mama chłopaka siadając naprzeciwko niego, a on pokręcił przecząco głową. - Będą się martwić...
          - Mamo, powiem im jak będę chciał. Na razie nikt ma o tym nie wiedzieć, dobrze?
          - Dobrze Alan. - przytaknął pan Sanchez. Chłopak skończył jeść śniadanie i poszedł do swojego pokoju. Wyjął z szafy ubrania i zabierając je ze sobą poszedł do łazienki. (...)

           Była 13:00. Amelia siedziała przed komputerem i przeglądała Facebook'a. Nagle usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości na czacie. Okazało się, że napisała Karolina.

          L: Hej, co porabiasz? ;*
          M: Hej ;* Nic ciekawego, nudzi mi się...
          L: To dobrze się składa. Idziemy na pizzę?
          M: Ok. O której?
          L: Będziemy z Ksawerym za 40 minut pod twoim domem. :)
          M: Dobra, to ja idę się szykować. Do zobaczenia ;*
          L: Nom, pa ;*
          Mela wylogowała się z portalu i wyłączyła laptopa, a następnie podeszła do szafy. Zastanawiała się co założyć, aż w końcu wybór padł na taki strój. Wyjęła go z szafy i poszła się przebrać, poprawić fryzurę i makijaż. (...)

           Kiedy dziewczyna była gotowa spakowała do torebki portfel, telefon i chusteczki i szybko zbiegła na dół. Weszła do kuchni w nadziei, że zastanie tam mamę, ale niestety się myliła.
          - Mamo, gdzie jesteś?
          - Tutaj! - zawołała kobieta z salonu.
          - Ja idę na mias... O, cześć tato! - zawołała Mela spostrzegając, że jej rodzicielka rozmawia z Grzegorzem na Skype.
          - Cześć kochanie. - uśmiechnął się mężczyzna. - Czyżby moja mała córeczka się gdzieś wybierała?
          - Eee... Przestań mnie nazywać swoją małą córeczką, mam już prawie 18 lat. - zaśmiała się Amelka. - Ale tak, idę z przyjaciółmi na pizzę. Mogę, prawda?
          - Oczywiście, że możesz. - uśmiechnęła się Marta.
          - Dziękuję... - w tym momencie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. - To na pewno Lola i Ksawery. To ja lecę, papa. Kocham was! - brązowooka pożegnała się z rodzicami i zakładając kurtkę wyszła przed dom.
          - Cześć Meli. Chodź, idziemy po Alana. - zakomunikowała Karolina i cała trójka skierowała się na drugą stronę ulicy. Amelia podeszła do drzwi i zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili w drzwiach stanął pan Javier.
          - Dzień dobry. - uśmiechnęła się Mela. - Jest Alan?
          - Dzień dobry. - tata Alana odwzajemnił uśmiech. - Nie, niestety go nie ma. Pojechał do miasta z moją żoną. Przekazać mu coś?
          - Eee... Nie. Do widzenia.
          - Do widzenia... (...)


**********

           "Nie widziałam go. Jego mama wróciła do domu, ale bez niego... Coś jest nie tak, tylko co? Będę musiała iść do pani Sylwii i o to zapytać. Martwię się. Alan jest moim najlepszym przyjacielem i jeszcze na dodatek chłopakiem, którego kocham. Uważam, że powinnam wiedzieć co się z nim dzieje... A tak w ogóle to po południu mieliśmy iść na pizzę, ale bez Alana nie chcieliśmy i poszliśmy do parku. Siedzieliśmy przy fontannie, a potem chodziliśmy tymi wszystkimi alejkami i znaleźliśmy takie piękne miejsce - jest dużo drzew i płynie tam rzeka. Chyba nikt nie wie o tym miejscu, więc stwierdziliśmy, że to będzie NASZE miejsce. Będziemy się tam spotykać i takie tam... Musimy pokazać to miejsce Alanowi - myślę, że mu się spodoba. :) Muszę się chyba ogarnąć... Ciągle o nim myślę. Ech... Idę pod prysznic - może mi przejdzie. [...]"

**********

           "Nie śpię od 2 godzin, czyli od 4:30... Ciągle patrzę w okno Alana. Napisałam SMS'a do Karoli, żeby przyszła do mnie koło 14:00 z Ksawerym, bo musimy pogadać. Powiem im o tym, że Alan nie wrócił do domu i pójdziemy pogadać z jego mamą. Musimy się dowiedzieć o co chodzi... Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Chyba coś poczytam, albo obejrzę jakiś film... Nie, lepiej poczytać. Zajmę czymś umysł, bo będę musiała się skupić na treści książki. :) [...]"

**********

          Amelia, Karolina i Ksawery siedzieli w pokoju szatynki i rozmawiali o Alanie. Wszyscy się o niego martwili. Nie odbiera od nich telefonów, nie wrócił wczoraj z mamą do domu...
          - Musimy pogadać z jego rodzicami. Może nam powiedzą co jest Alanowi. - powiedział Ksawi.
          - Tak, masz rację. Ale... Myślisz, że jeśli to będzie coś poważnego, to nam powiedzą? - zapytała Karolina.
          - Tego nie wiemy. Ale spróbować możemy. Chodźcie. - zarządziła Mela i cała trójka skierowała się do domu przyjaciela... Kiedy byli pod drzwiami Karolina i Ksawery popchnęli Amelię, żeby to ona zadzwoniła dzwonkiem. Dziewczyna przewróciła oczami i nacisnęła dzwonek. Po chwili w drzwiach pojawiła się pani Sylwia - miała podpuchnięte oczy, jakby płakała.
          - Dzień dobry. - powiedzieli z uśmiechem Karolina, Amelia i Ksawery.
          - Dzień dobry. Co was do nas sprowadza? - zapytała mama Alana pociągając nosem.
          - My w zasadzie... Zastaliśmy Alana? - zapytał niepewnie Ksawery.
          - Przykro mi. Alana nie ma w domu... Przekazać mu coś?
          - Nie, ale... Stało się coś? - tym razem zapytała Karolina.
          - Nie, nic się nie stało. Alan po prostu... Wczoraj rano zasłabł i zawiozłam go do szpitala. Musi tam zostać kilka dni na badaniach.
          - Aha. Ale mamy nadzieję, że to nic poważnego.
          - Ja też Amelko, ja też... - westchnęła Sylwia.
          - No to my już nie będziemy przeszkadzać... Proszę uściskać od nas Alana. - uśmiechnęła się Amelia. - Do widzenia.
          - Do widzenia. - uśmiechnęła się kobieta i zamknęła drzwi.
          - Wyglądała jakby płakała całą noc. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tylko zasłabł. Tu musi chodzić o coś gorszego. - powiedziała Karola.
          - Racja... Zaczekajcie momencik! - zwołała Mela i wróciła pod dom przyjaciela. Ponownie zadzwoniła dzwonkiem, a tym razem w drzwiach pojawił się tata Alana. - Przepraszam, że znowu nachodzę, ale... Mogłabym wiedzieć w jakim szpitalu jest Alan?
          - Nie sądzę, żeby Alan chciał, żebyś go odwiedzała. - powiedział ze smutkiem Javier.
          - Ale ja się muszę z nim zobaczyć. Powie mi pan, który to szpital? Proszę. - wyszeptała Amelka z nadzieją w głosie.
          - No dobrze, ale nie mów mojej żonie, że ci powiedziałem. Umowa stoi? - brązowooka przytaknęła. - No więc jest w szpitalu na Warszawskiej. Oddział ogólny sala numer 45. 
          - Dziękuję. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Do widzenia.
          - Do widzenia. - powiedział mężczyzna, a Mela wróciła do przyjaciół czekających na nią pod jej domem z lekkim uśmiechem na ustach.
          - Co cię tak cieszy? - zapytał Ksawery.
          - Bo wiem w jakim szpitalu jest Ali i jeszcze na dodatek, w której sali.
          - No to na co my czekamy? Jedziemy do niego!
          - Nie, nie, nie... Pojedziemy jutro po lekcjach, ok?
          - No dobraaa. - przeciągnął leniwie Ksawi. (...) 

_______________________________________________________

chcieliście dzisiaj, więc jest :) o następnym poinformuje Was - Domii ♥
no to jak...? zaskoczeni diagnozą lekarza? ;>
w poniedziałek już Sylwester, a ja jeszcze nie wiem, gdzie go spędzę o.O mam aż 3 propozycje i się zdecydować nie mogę... -,- a Wy jak spędzicie ten wieczór i noc? :D

dobra... zostawiam Was z rozdziałem i spadam :) paaaa ;***
Nikaa.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ


środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 8


          Amelia siedziała na krześle przy biurku, a Karolina ją czesała... Kiedy blondynka skończyła podała przyjaciółce lusterko. 
          - No i jak, podoba się?
          - No pewnie, że tak! Jest świetna, dziękuję. - Mela pocałowała przyjaciółkę w policzek. - Teraz ty. Siadaj. 
          - Aż się boję. - zaśmiała się Lola.
          - Masz czego, naprawdę. - pokręciła głową Amelka. - Nie będziesz żałować.
          - No dobra. Oddaję ci się. 
          - Ekhem, trochę to dwuznacznie zabrzmiało.
          - Przestań. - Karolina uderzyła lekko przyjaciółkę w ramię i obydwie się zaśmiały... Po 15 minutach fryzura Karoliny była gotowa. - No całkiem, całkiem... Żartuję, jest świetna. 
          - No dobra, teraz makijaże. - uśmiechnęła się Amelia i razem z przyjaciółką i ich kosmetykami udała się do łazienki. (...) 

          Wyszedł z łazienki w samym ręczniku i jeszcze mokrych włosach. Wyjął z szafy garnitur i przewiesił go przez oparcie krzesła. Spojrzał w okno i zobaczył, że w pokoju Amelii pali się światło. Nagle przed oknem pojawiła się dziewczyna. Miała idealny makijaż i śliczną fryzurę.  Ali nie mógł oderwać od niej wzroku. Po chwili się otrząsnął i zabierając garnitur wszedł z powrotem do łazienki. (...) 

          Gdy Amelka skończyła robić makijaż wyszła z łazienki, a Lola została w pomieszczeniu. Po chwili blondynka zawołała:
          - Mel, przyniesiesz mi sukienkę? To od razu się przebiorę... 
          - Jasne, już ci ją daję. - szatynka wzięła do ręki wieszak ze strojem przyjaciółki i zaniosła go jej. 
          - Dziękuję.
          - Nie ma za co. Nie musisz się spieszyć, mamy jeszcze ponad godzinę. - uśmiechnęła się Amelia, a jej przyjaciółka odwzajemniła gest. Brązowooka wróciła do pokoju i usiadła na łóżku wyjmując pamiętnik. Otworzyła go na czystej stronie i zaczęła pisać:
          "Jesteśmy już prawie gotowe. Lola właśnie zakłada sukienkę, a ja zajmuję łazienkę zaraz po niej. Jestem strasznie podekscytowana... Czuję, że coś się wydarzy, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy będzie to coś miłego, czy wręcz przeciwnie... O, widzę właśnie Alana. Wygląda jak jakiś Bóg - jakie porównanie xd. Zazdroszczę Milenie... Ech, dobra - koniec tego. Idę się dobijać do łazienki, bo jak Lola tam jeszcze będzie długo siedzieć, to nie zdążę. [...]"  - Lola, gotowa jesteś? 
          - Tak, tak... No i jak? - zapytała blondynka wychodząc z łazienki i okręciła się wokół własnej osi. 
          - Ślicznie. - uśmiechnęła się Mela. - Ksawi padnie z wrażenia... 
          - Ehe... Ale jak Alan zobaczy ciebie to oszaleje z zachwytu... Tylko żeby cię tam nie zgwałcił.
          - Nawet tak nie żartuj... Bardzo dobrze życzysz przyjaciółce. - zaśmiała się szatynka. - A poza tym to on ma dziewczynę. - dodała i zabierając swoją sukienkę skierowała się do pomieszczenia, które przed chwilą opuściła Karola. (...) 

          Alan zbiegł po schodach na dół, gdzie byli jego rodzice. Wszedł do kuchni i poczuł, że kręci mu się w głowie, więc oparł się o blat spuszczając głowę w dół. 
          - Co jest synku? - zapytała Sylwia zerkając na chłopaka.
          - Nic, wszystko ok... - powiedział chłopak, nie chcąc martwić rodziców. - Tato, odwieziesz mnie do szkoły? 
          - Jasne. Chcesz kogoś jeszcze zabrać? - zapytał Javier. 
          - Jeśli to nie problem to podjedźmy po... - zawiesił głos, zastanawiając się czy powiedzie, że chce pojechać po Milenę, czy... - Ksawerego. - podjął decyzję i uśmiechnął się delikatnie chłopak. 
          - Ok, zabieram kluczyki i możemy jechać. - zakomunikował pan Sanchez i poszedł do salonu. W tym samym momencie Alan poczuł wibrację w kieszeni. Wyjął komórkę i zauważył, że dostał SMS'a od Ksawerego: "Siema. Mógłbym się z tobą zabrać do szkoły? Karola napisała, że pojedzie z Melą i spotkamy się na miejscu. To jak?" Szatyn uśmiechnął się i szybko odpisał przyjacielowi: "Jasne, że możesz. I tak bym po ciebie podjechał... Będę za 5 minut pod Twoim domem." - No i jak synu, gotowy? 
          - Jasne. - zakomunikował chłopak. Złapał do ręki kurtkę, i żegnając się z mamą opuścił dom, a za nim wyszedł jego tata. (...) 

          - Dziewczyny, chodźcie, bo się spóźnimy! - zawołała Marta, stojąc przy drzwiach wyjściowych.
          - Już idziemy mamo! - zakomunikowała Amelia i razem z Karoliną zeszła na dół. - I jak? Jak ci się podoba?
          - Ślicznie wyglądacie. Ale teraz szybko zakładajcie kurtki i do samochodu. Mamy tylko pół godziy do rozpoczęcia balu. - kobieta ponagliła nastolatki i chwyciła kluczyki. Po niecałych pięciu minutach wszystkie trzy siedziały w samochodzie i były w drodze do szkoły. (...) 

          Alan i Ksawery wysiedli z samochodu Javiera. Szatyn nachylił się jeszcze i powiedział tacie, że jak będzie chciał wracać do domu to do niego zadzwoni, po czym razem z przyjacielem udał się do środka. Kiedy chłopaki zniknęli za drzwiami szkoły pod budynek podjechały Amelia i Karolina. 
          - Bawcie się dobrze. - uśmiechnęła się Marta, zerkając na dziewczyny.
          - Na pewno będziemy. - odwzajemniła gest Karolina.
          - Jak będziecie chciały wracać to zadzwoń Mela, dobrze? 
          - Jasne mamo, zadzwonię. - uśmiechnęła się dziewczyna i razem z przyjaciółką wysiadła z samochodu. - No to idziemy się świetnie bawić. 
          - No oczywiście, że tak... Chodź, widzę Ksawerego. - Karola pociągnęła Amelkę za rękę i razem weszły do szkoły. - Cześć kochanie. 
          - Hej śliczna. - Ksawi pocałował swoją dziewczynę. - Mela... Wow. 
          - Jasne, jasne... - zaśmiała się Amelia, a na jej twarz wstąpił delikatny rumieniec. 
          - Ten debil ma rację. Wyglądasz nieziemsko. - powiedział Alan podchodząc do przyjaciół. 
          - Eeee... Dzięki. Ty też niczego sobie. - odparła Amelka delikatnie się uśmiechając.
          - To prawda... Wyglądasz świetnie misiu. - Milena uwiesiła się na ramieniu Alana, a Amelię zmierzyła wrogim spojrzeniem. 
          - To ja... już pójdę. - powiedziała brązowooka i podeszła do Karoli i Ksawiego. - Nie lubię tej jędzy...
          - Nie tylko ty. - uśmiechnęła się pocieszająco blondynka. - O, idzie twój Romeo. - dodała, wskazując zbliżającego się w ich stronę Marcina.
          - Cześć wam. Kochanie jak ty pięknie wyglądasz. - powiedział Marcin całując dziewczynę w usta. 
          - Dziękuję. - uśmiechnęła się słodko Amelka. 
          - Przepraszam was, ale ją wam porwę. - zakomunikował Marcin i razem z szatynką zniknął pomiędzy innymi uczniami. (...) 

**********

          Lola tańczyła z Ksawerym na środku parkietu aż nagle zobaczyła, że w kącie sali stoi Marcin, a po chwili podchodzi do niego Milena. Rozmawiają i... dziewczyna zarzuca ręce na szyję chłopaka i zaczynają się całować. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
          - Co cię tak cieszy? - zapytał Ksawery, spostrzegając uśmiech na twarzy dziewczyny.
          - Co? A nic takiego... Tylko Milena właśnie całuje się z Marcinem.
          - I to cię cieszy? A jak Mela się o tym dowie... Ona się załamie, przecież to jej chłopak.
          - No powiedzmy. Ale uwierz, że się nie załamie tylko się będzie cieszyć... Chodź, poszukamy jej. - Karola pociągnęła chłopaka za rękę i razem poszli szukać swojej przyjaciółki. Znaleźli ją siedzącą na schodach poza salą. - Meli, stało się coś? Dlaczego tak tu sama siedzisz?
          - Nie, nic się nie stało. Po prostu musiałam odpocząć od tej głośnej muzyki. A wy, dlaczego nie jesteście w środku? 
          - No bo my... Tylko się nie denerwuj. - poprosił Ksawery.
          - Ty się bardziej denerwujesz niż ona się tym zdenerwuje. - zaśmiała się Lola. - No więc widzieliśmy jak... Marcin całował się z Mileną! 
          - Poważnie?! No nareszcie się udało! - zawołała Amelka i rzuciła się na szyję przyjaciółce, a Ksawery patrzył na nie jak na wariatki.
          - Mel, przecież to twój chłopak. Dlaczego cieszysz się, że cię zdradził...
          - Bo to było tylko tak, żeby wzbudzić zazdrość w Milenie - to był cel Marcina, no a moim celem było...
          - Wzbudzenie zazdrości w Alanie? - zapytał Ksawery.
          - Bingo, ale chyba mi się to nie udało. - wzruszyła ramionami Amelia i ruszyła na salę. (...)

          Stał oparty o ścianę i wpatrywał się w parkiet. Nagle na drugim końcu sali zauważył całujących się Milenę i Marcina. 
          - Wiedziałem, że on zrani Amelkę. Wiedziałem... Ale przynajmniej ja będę miał powód do zerwania z Mileną. - mimo złości i tak się uśmiechnął i odetchnął z ulgą. Postanowił podejść do całującej się pary i z nimi pogadać. Ruszył na drugi koniec sali przeciskając się pomiędzy tańczącymi nastolatkami. Kiedy stał kilka kroków przed Mileną i Marcinem głośno odchrząknął, a zakochani się od siebie oderwali. 
          - Misiu... To nie tak jak...
          - Nie tłumacz się! Jak ja w ogóle mogłem myśleć, że coś do mnie czujesz?! Za długo z tobą wytrzymałem, ale już dłużej nie zamierzam!
          - Alan, czy to znaczy, że ty ze mną... zrywasz? - zapytała z udawanym smutkiem dziewczyna. 
          - Tak zrywam z tobą... A po tobie nie spodziewałem się tego, że będziesz w stanie tak skrzywdzić Amelię. 
          - O czym ty mówisz? - zapytał Marcin.
          - O tym, że Amelka się załamie jak się dowie o tym, co się tu właśnie stało. A poza tym... Ona cię zabije! - krzyknął Alan i nie chcąc dalej prowadzić tej rozmowy skierował się do wyjścia z sali. (...)

          - Powiedz mi jak on tak mógł?! To ja miałam z nim zerwać, a nie on ze mną! Jeszcze nigdy żaden chłopak ze mną nie zerwał, to zawsze ja to robiłam! - Milena żaliła się Luizie.
          - Lenka, nie przejmuj się tym. Najważniejsze jest to, że odzyskałaś Marcina. - uśmiechnęła się pocieszająco Luiza i objęła przyjaciółkę.
          - Ty nic nie rozumiesz?! On chodzi z tą, tą... nawet nie wiem jak mam ją nazwać! 
          - Zerwie z nią. To tylko kwestia czasu. 
          - A jak nie?! Boże, jaka ja głupia jestem. Powinnam być zimną suką bez uczuć, a zakochałam się w takim kretynie jak Marcin! Mogę mieć każdego, a...
          - Skończ już to użalanie się! On zerwie z Amelią szybciej niż ci się to wydaje. Przecież on też cię kocha...
          - Możliwe, ale... I tak jestem idiotką. - skwitowała Milena. (...) 

          - Jak poszło z Mileną? - zapytała Amelka jak tylko zauważyła, że obok niej pojawił się Marcin. 
          - Bardzo dobrze. - uśmiechnął się chłopak. - Dziękuję ci. 
          - Nie musisz dziękować. Ja w sumie też miałam w tym jakiś interes, szkoda tylko, że mi się nie udało. 
          - Udało ci się... Nakrzyczał na mnie, że cię skrzywdziłem i takie tam. 
          - Co? - zapytała zaskoczona Mela.
          - No tak. Widział jak całowałem się z Leną. Podszedł do nas i najpierw nakrzyczał na nią i z nią zerwał, a potem jeszcze mi się dostało. Nie jesteś mu obojętna Meli. 
          - Może masz rację. - westchnęła Amelia. 
          - Ja ją mam, a nie może mam... No to chyba możemy już zakończyć nasz "związek", co?
          - Też tak myślę. Ale kumplami zostajemy. - postawiła warunek Mela.
          - No jasne, że tak. - zaśmiał się Marcin i przytulił Amelię. (...)

**********

          "Leżę sobie w łóżku, na zegarze 01:45, a mnie się wcale nie chce spać. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Ale jestem zadowolona... :) Alan zerwał z Mileną, Marcin osiągnął to, co chciał i już nie musimy udawać pary, no i ja w sumie też osiągnęłam swój cel... :) O, widzę, że Ali też nie może spać - nie ma zasłoniętych okien - siedzi na łóżku z gitarą. Chciałabym móc usłyszeć jak gra... *-* Dobra, bo jak się rozmarzę to nie zasnę tej nocy, a muszę chociaż na godzinę zamknąć powieki, bo na lekcjach będę nieprzytomna. Przynajmniej jeden plus - wszyscy przychodzimy na 3 lekcję, a to z racji tego, że bal skończył się o północy... :) Wbrew pozorom nasz dyrektor jest bardzo wyrozumiały. Napiszę jeszcze do taty SMS'a z wrażeniami z balu i idę spać. [...]" 

**********

          "Drrrrrrrrrrrrrryń!" dźwięk budzika obwieścił, że czas wstawać do szkoły. Amelka wstała z łóżka i od razu udała się do łazienki. Tam wykonała wszystkie rutynowe czynności i wróciła do pokoju. Z szafy wygrzebała jakieś ubrania i założywszy je na siebie zbiegła na śniadanie. 
          - Cześć! - zawołała, wchodząc do kuchni.
          - Cześć kochanie. Jak się spało? - zapytała Marta. 
          - Dobrze, dobrze... Długo nie mogłam zasnąć. Streściłam tacie w SMS'ie wrażenia z balu i dopiero zasnęłam. - powiedziała dziewczyna przygotowując sobie płatki. 
          - Odwieźć cię do szkoły? 
          - A mogłabyś? 
          - No pewnie, że tak. Po twoich wczorajszych podbojach tanecznych z pewnością nie masz siły postawić chociażby kroku. - zaśmiała się kobieta.
          - No powiedzmy... Jakoś przecież doszłam z pokoju tutaj.
          - Oj, wiesz o co mi chodzi...
          - Wiem, wiem... Dobra, to ja lecę po torbę i możemy jechać. - zakomunikowała Amelka i poszła do pokoju. (...) 

          Amelia, Karolina, Ksawery i Alan zmierzali pod klasę. W pewnym momencie podeszła do nich Luiza i zmierzyła wrogim wzrokiem Alana.
          - O co chodzi? - zapytał chłopak.
          - O nic... Wiesz, cieszę się, że Milena z tobą zerwała - nigdy cię nie lubiłam. - wypiszczała. 
          - Że co proszę?! Po pierwsze - to ja zerwałem z nią. A po drugie - ja też cię nie lubiłem. Udajesz kogoś kim nie jesteś Luiza... 
          - A skąd ty to możesz wiedzieć? A zresztą - to moje życie, moja sprawa! - prychnęła Szilberg i odeszła od czwórki przyjaciół. 
          - Udaje kogoś kim nie jest? My o czymś nie wiemy stary? - zapytał Ksawi. 
          - Nie ważne... Chodźcie pod klasę. - powiedział Alan i poszedł przodem. (...)

**********

          Siedział na balkonie z gitarą w ręku i układał melodię do nowej piosenki. Było dość ciepło, świeciło słońce, więc nie przeszkadzało mu, że jest początek listopada... Niestety coś mu nie wychodziło ułożenie melodii do nowego utworu. Oparł się o ścianę domu i głęboko westchnął... Po chwili poczuł, że z ust leje mu się... krew! Spanikowany wbiegł do pokoju i rzucając gitarę na łóżko pobiegł do łazienki. Wypluł krew, ale ona nadal leciała. Przyłożył ręcznik do ust i pobiegł do kuchni, w której krzątała się Sylwia.
          - Mamo! - z trudem zawołał chłopak.
          - Słucham... Co ci się stało?! - zapytała przerażona kobieta.
          - Sam nie wiem. Grałem na gitarze i nagle poczułem, że z ust leje mi się krew. Jest jej coraz więcej...
          - Dobra, spokojnie. - odetchnęła mama chłopaka. - Jedziemy do szpitala... Szybko, szybko! - zawołała i razem z synem wyszła z domu. Po chwili siedzieli już w samochodzie i byli w drodze do szpitala. (...) 

          Leżała na łóżku i przez uchylone okno słuchała jak Alan gra na gitarze. Gdy muzyka ucichła podniosła się na rękach chcąc spojrzeć na chłopaka, ale zobaczyła tylko jak szatyn wbiega do pokoju. 
          - Chyba mu się zimno zrobiło. - zaśmiała się w duchu Amelka i wstała zamknąć okno, a następnie siadając na parapecie zaczęła czytać książkę. Po chwili zerknęła w okno i zamarła. Z domu naprzeciwko wybiegał Alan z zakrwawionym ręcznikiem przy ustach, a za nim wybiegła pani Sylwia. (...) 

          Po 15 minutach Alan wraz z mamą byli w szpitalu. Lekarze zrobili chłopakowi badania i teraz czekali na wyniki. Pani Sylwia chodziła w kółko po szpitalnym korytarzu.
          - Mamo uspokój się. To na pewno nic takiego... Usiądź. 
          - Nic takiego? Synku przez pół godziny lała ci się krew z buzi to nie jest normalne. 
          - Wiem, ale... Na pewno nie potrzebnie się denerwujesz. Usiądź i spróbuj się chociaż trochę odstresować. 
          - Ech... Ile to może trwać? - westchnęła kobieta zajmując miejsce obok syna... Po chwili z jednego z pomieszczeń wyszedł lekarz, który przyjmował Alana - nie miał zbyt wesołej miny. 
          - Zapraszam do środka, muszę przekazać państwu pewną wiadomość. - zakomunikował mężczyzna i wszedł z powrotem do gabinetu. Alan wraz z mamą wstali z zajmowanych miejsc i niepewnie weszli za lekarzem do małego gabinetu. - Proszę usiąść... (...)

_______________________________________________________

jeeeej! *-* no to rozdział 8 za nami :)
 jak wrażenia? podobał się Wam rozdział? jak myślicie, co jest Alanowi?
zasypałam Was pytaniami, no ale... chcę wiedzieć  czy domyślacie się o co chodzi z Alim... ;>

ech... następny nie wiem kiedy - ale najprawdopodobniej w sobotę :)

więc... do następnego! ;***
Nikaa.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 7

          - Amelka! Córeczko, wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły! - wołała mama dziewczyny. Kiedy nie uzyskała odpowiedzi poszła do pokoju córki. Weszła do środka i z ogromnym uśmiechem na ustach stanęła przed łóżkiem. Amelia leżała na łóżku gotowa do wyjścia z słuchawkami na uszach. Marta podeszła bliżej i zdjęła Meli jedną słuchawkę. - Córciu, ja wiem, że chcesz się odstresować i muzyka w tym pomaga, ale jest już 20 po siódmej. Chodź na śniadanie. 
          - No tak... Dziękuję. Gdyby nie ty na pewno bym się spóźniła. - uśmiechnęła się brązowooka i razem z rodzicielką zeszła na dół... Po 10 minutach skończyła jeść śniadanie, i zakładając kurtkę wyszła z domu, kierując się do szkoły.
          - Cześć Amelia! - zawołał Ali wychodząc z domu. 
          - Cześć. - uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna w kierunku przyjaciela. 
          - Stało się coś? 
          - Nie... Nie idziesz po Milenę? 
          - Nie, nie chodzę po nią. Mieszka w przeciwnym kierunku przecież. 
          - Wiem. Niedaleko niej mieszka Marcin. 
          - Ten, z którym wczoraj rozmawiałaś, tak? 
          - Ehe, ten sam... Idę z nim na bal. - zakomunikowała Amelia, a Alan poczuł delikatne ukłucie w sercu. Chłopak przełknął głośno ślinę i wymusił uśmiech.
          - Cieszę się. Naprawdę. 
          - Super. A ty idziesz ze swoją dziewczyną, prawda? 
          - Przestań ją nazywać 'moja dziewczyną'. - skrzywił się szatyn. - Może i nią jest, ale to tylko przez przypadek. 
          - Przez przypadek?! Ty się w ogóle słyszysz?! - wkurzyła się Amelia. - Czegoś takiego nie można nazywać przypadkiem! - krzyknęła i pobiegła do szkoły. 
          - Mel! Mel! Cholera! - krzyknął Alan i złapał się za głowę. (...)

          Na przerwie obiadowej Amelia spędzała czas z Marcinem. Siedzieli razem przy stoliku i o czymś zawzięcie rozmawiali i co chwilę wybuchali śmiechem. 
          - Myślisz, że ten plan wypali? - zapytała nagle Mela.
          - Dlaczego miałby nie wypalić? Jesteśmy dobrymi aktorami. - uśmiechnął się Marcin. - Pamiętasz jak w 6 klasie grałaś Kopciuszka? 
          - No pewnie... A ty grałeś woźnicę w karecie. - zaśmiała się dziewczyna.
          - Oj tam... Ale przynajmniej miałem ciekawą rolę, bo najpierw byłem kotem i później też się w niego zamieniałem. 
          - Tak. I zrobiłeś to bardzo profesjonalnie... (...)
          
          Alan przeprosił Milenę i wstał od stolika, podchodząc do Karoliny i Ksawerego. 
          - Od kiedy to ona wystawia przyjaciół? - zapytał wskazując na Amelię i Marcina. W odpowiedzi jego przyjaciele tylko wzruszyli ramionami.
          - Ty też nas wystawiłeś. Podobno jej nie kochasz, a to, że jesteście razem to przypadek. - powiedział z ironią Ksawery. 
          - To jest inna sprawa. Dobrze o tym wiecie... A ona z nim coś, no wiecie?
          - Z tego co mi wiadomo to tylko się kolegują. Mela mówiła, że jest całkiem spoko, więc ja nie mam nic przeciwko. - uśmiechnęła się Karola.
          - W sumie ja też nie jestem przeciwny temu, żeby spędzała z nim czas. 
          - A jak ją przez niego stracimy? - Alan nie dawał za wygraną. 
          - To idź do nich i oderwij od niego Amelię siłą! Już ci całkiem odbiło przez tą Milenę! - wybuchnął Ksawi.
          - Ksawery... Ech, nie chcę się kłócić. - westchnął Ali i wrócił do 'swojej dziewczyny'. (...)

**********

          Karolina wyszła ze szkoły i skierowała się do domu. Była zmuszona wracać sama - Ksawery musiał zostać na treningu, Alan poszedł z Mileną, a Amelia... gadała z Marcinem i dziewczyna nie chciała jej przeszkadzać. Niebieskooka włożyła słuchawki do uszu i pogrążona w muzyce szła do domu. Po chwili poczuła czyjś uścisk na nadgarstku. Podniosła wzrok i zobaczyła Melę, uśmiechnęła się i wyjęła słuchawki z uszu. 
          - Przepraszam. - powiedziała Amelia. 
          - Za co? - zapytała zaskoczona Karola.
          - Słyszałam waszą kłótnię na stołówce. Chodziło o mnie, więc przepraszam. 
          - Nic się nie stało... Alana po prostu zazdrość zżera. - zaśmiała się blondynka. 
          - Jasneee... No w sumie to o to chodziło.
          - Co? Ty tak na specjalnie z tym Marcinem? No... To teraz rozumiem. 
          - No tak. - uśmiechnęła się brązowooka. - Ale nikomu ani słowa. 
          - Oczywiście... A on też ma w tym jakiś interes czy to bezinteresowna pomoc? 
          - Chcę wzbudzić zazdrość w Alanie, a on w Milenie... Byli ze sobą pół roku, ukrywali to, ale kochali się. Aż w końcu Milenie coś się odwidziało i powiedziała Marcinowi, że go nie kocha i z nim zerwała... Dlatego, gdy zobaczył, że mi ten jej związek z Alanem też nie odpowiada obmyślił ten plan - to taka mała zemsta. 
          - Biedny... Nie rozumiem Mileny. Skoro się kochali to dlaczego z nim zerwała? 
          - Nie mam pojęcia, ale wiesz przecież, że ona lubi ranić ludzi. 
          - Oj tak, ona to uwielbia... (...)

**********

           Amelia i Marcin spędzali ze sobą bardzo dużo czasu i w końcu zostali "parą". Alan, gdy tylko ich widział na horyzoncie uciekał wzrokiem i nie chciał na nich patrzeć - był zazdrosny... Dni mijały bardzo szybko. Bal jesienny zbliżał się wielkimi krokami - zostało tylko 2 dni... Mela siedziała w swoim pokoju i wpatrywała się w okno, podziwiała padający deszcz. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. 
          - Proszę! - zawołała dziewczyna. 
          - Cześć córciu. - do pokoju weszła Marta z pudełkiem w ręce. - Kupiłam ci szpilki na bal. 
          - Co? Ja nie umiem chodzić w szpilkach. Myślałam, że założę zwykłe baleriny. 
          - O nie, nie... Założysz szpilki. No już zakładaj je i uczysz się w nich chodzić. - kobieta podała córce pudełko. 
          - No dobraaa. - westchnęła dziewczyna i założyła buty. Po kilku krokach nieco się zachwiała. - Stoję... jakoś. To nie jest takie proste.
          - A czy ktoś mówił, że to jest proste? 
          - No nie... Tata by miał ubaw. 
          - Mogę mu nagrać filmik z twoimi zmaganiami. - zaśmiała się Marta.
          - Ani się waż! - Amelia również się zaśmiała. Po chwili w domu rozbrzmiał dzwonek. 
          - To pewnie Sylwia, Javier i Alan. 
          - Kto? Co oni tu robią?
          - Zaprosiłam ich na kawę... Ale nie rozumiem cię, przecież przyjaźnisz się z Alanem. 
          - No tak, ale... ostatnio trochę się posprzeczaliśmy i... 
          - Ech... Wyjaśnijcie sobie wszystko. Zaraz go tu do ciebie przyślę... - zakomunikowała kobieta i opuściła pokój córki. (...)

          "Czuję, że go tracę. Tracę przyjaciela i nic nie mogę na to poradzić... :( Przecież nie powiem mu dlaczego nie spędzam z nim już tyle czasu, nie powiem mu, że to z Marcinem jest po to, żeby wzbudzić w nim zazdrość... O tym wiem tylko ja, Marcin, no i Lola... Nie mam nawet siły pisać już pamiętnika - to powinna być jakaś odskocznia, powinnam tu przelewać to, co czuję, ale jakoś nie mam na to ochoty. Piszę, bo to mój codzienny rytuał... Pojutrze bal. Czekałam na ten dzień. Mam zamiar się dobrze bawić i praktycznie niczym nie przejmować. Wyjdzie mi to? Zobaczymy. [...]" 

**********

          Siedział na łóżku wpatrując się w jeden punk na ścianie. Miał spotkać się dziś z Mileną, ale nie miał na to ochoty i odwołał spotkanie. Dziewczyna oczywiście się wkurzyła. Nie dogadywali się ostatnio, ale Alanowi w sumie było to na rękę... Zamknął na chwilę oczy i natychmiast zobaczył obraz całujących się Amelii i Marcina. Uchylił powieki i z jego oczu pociekło kilka łez. 
          - Ech... Nie będę płakał. Nie chcę wyjść na beksę. - westchnął i chwycił do ręki telefon. Wybrał numer Ksawerego i przyłożył komórkę do ucha. 
          - Halo? - po kilku sekundach w słuchawce odezwał się blondyn.
          - Cześć. Masz czas? 
          - Siema. Mam. Chcesz się spotkać? Zadzwonić do dziewczyn? 
          - Nie... Znaczy chcę się spotkać, ale tylko z tobą. Muszę się komuś wygadać. Możesz wpaść do mnie? 
          - Pewnie. Będę za 15 minut. - powiedział Ksawery i rozłączył się. Alan opadł na poduszki i zakrył twarz dłońmi. Leżał chwilę w bezruchu, aż usłyszał dzwonek do drzwi. Z racji tego, że był sam musiał iść otworzyć. Podniósł się z łóżka i zbiegł na dół. 

          - Cześć. - Ksawi przywitał się z przyjacielem.
          - Siema, wchodź. 
          - Stało się coś? 
          - W pewnym sensie tak... - powiedział Ali i zaprosił przyjaciela do salonu. - Chodzi o Melę i... Nie mogę na nich patrzeć. 
          - Zazdrosny jesteś, co? 
          - Jak cholera. Czuję, że on ją skrzywdzi. To nie jest odpowiedni chłopak dla niej. - powiedział szatyn spuszczając głowę i podparł ją na rękach.
          - A kto jest odpowiedni? Ty? Okłamujesz Milenę... Ba! Okłamujesz sam siebie. 
          - Nie pomagasz... 
          - Wiem, ale po to jest przyjaciel. Żeby potępiać głupie zachowania... Moim zdaniem powinieneś jak najszybciej posłać Milenę do diabła i zawalczyć o Melę. Przecież ją kochasz...
          - Żeby to było takie proste... 
          - A nie jest? Alan nie wiem jak się czujesz, nie miałem takiej sytuacji, ale... Powinieneś to wszystko wyjaśnić Milenie. 
          - Ale... Boję się jak ona zareaguje na to, że kłamałem...  
          - Ech... Sanchez, trzeba było o tym wcześniej pomyśleć. - Ksawery pokręcił z dezaprobatą głową. - Jutro bal, zrób coś! Musisz odzyskać Amelię. 
          - Co? Jakie odzyskać? Ja jej nigdy nie miałem... 
          - Odzyskać jako przyjaciółkę debilu! Myślisz, że nie wiem, że wasze ostatnie spotkanie skończyło się kłótnią?! Że ostatnio nic innego nie robicie tylko się kłócicie?!
          - Ale to nie jest moja wina! 
          - Nie zwalam winy na ciebie! Ale ty też się do tego przyczyniłeś! Wina leży po środku! - krzyknął Ksawery, ale po chwili się opanował. - No i widzisz, nawet ze mną się teraz kłócisz... Zerwij jak najszybciej z Mileną i niech wróci tamten czuły i miły Alan, bo ty nim nie jesteś... Zmieniłeś się. - westchnął chłopak. 
          - Dziękuję. - uśmiechnął się Ali. - Dziękuję, że tu przyszedłeś i mi wygarnąłeś. - szatyn przytulił przyjaciela. 
          - Ej, bo mi się tu zaraz rozkleisz jak baba. - zaśmiał się Ksawi i chwycił telefon przyjaciela. - Zadzwoń do Mileny. Spotkaj się z nią i wszystko jej wyjaśnij... 
          - A jutrzejszy bal? Z kim ona pójdzie?
          - Czy to ważne z kim? Musisz z nią pogadać jak najszybciej. Im dłużej z tym będziesz zwlekał tym trudniej ci będzie to zrobić... 
          - Nie dam rady. - pokręcił głową Alan. - Nie dzisiaj.
          - Jak nie dzisiaj to kiedy? 
          - Jutro... Na balu. Obiecuję. - uśmiechnął się delikatnie szatyn.
          - Jak chcesz. - Ksawery poklepał przyjaciela po ramieniu. - Poradzisz już sobie? 
          - Jasne. Jeszcze raz dzięki, że przyszedłeś. 
          - Po to są przyjaciele... Do jutra Alan. 
          - Na razie. - Alan odprowadził przyjaciela wzrokiem i wrócił do swojego pokoju. (...) 


***********

          Przerwa obiadowa...
          - Już się nie mogę doczekać wieczora. - powiedziała z uśmiechem Amelia. - Wpadasz do mnie i razem się szykujemy, prawda? - dodała, zwracając się do Loli.
          - No oczywiście, że tak. - uśmiechnęła się Karolina. - Marcin po ciebie przyjedzie? 
          - Nie, spotkamy się dopiero tutaj. Nie będzie specjalnie po mnie jechał... Nie chcę tego. 
          - Rozumiem... Alanowi serce pęka jak na was patrzy. - wyszeptała blondynka.
          - Myślisz, że mi nie jest smutno jak na niego patrzę? Jak widzę ten smutek w jego oczach? Ale musi to wytrzymać... Ja też muszę. 
          - Jasne... O, cześć Marcin. 
          - Cześć Karolina. Hej Mel. - uśmiechnął się chłopak i pocałował dziewczynę. 
          - Heeej... - słodko przeciągnęła Amelia i wtuliła się w ramię Marcina. 
          - Plotkujecie o mnie? 
          - Nie. Gdzieżbyśmy śmiały. - zaśmiała się Lola.
          - Ehe, czyli jednak... 
          - Tylko troszeczkę... Cześć Ksawi. 
          - Cześć Amelka. - Ksawery pocałował przyjaciółkę w policzek, a do Marcina skinął tylko głową. - Hej skarbie.
          - Cześć kocie. - Karolina pocałowała chłopaka w usta, a następnie wtuliła się w jego tors... (...)

          Na drugim końcu stołówki siedział Alan, a razem z nim przy stoliku była Milena, Luiza i jej chłopak - Fabian. Od dłuższej chwili prowadzili rozmowę na temat balu, ale Ali ich nie słuchał. Nie mógł oderwać wzroku od Amelii i Marcina. Mimo bólu jaki sprawiał mu ich widok ciągle na nich patrzył...
          - To ja powinienem tam siedzieć. To ja powinienem ją tulić, całować... To powinienem być ja do cholery! - krzyczał na siebie w myślach. - Przepraszam was, muszę się przewietrzyć. 
          - Wszystko w porządku misiu? - zapytała z udawanym przejęciem Milena. 
          - Tak, tak... Po prostu muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Zaraz wracam. - powiedział chłopak i wyszedł ze stołówki...
          - Lenka, weź z nim zerwij... Nie lubię go. - skrzywiła się Luiza, kiedy Alan zniknął jej z pola widzenia. 
          - Zerwę z nim dzisiaj na balu. I tak już chyba dopięłam swego... - zakomunikowała dziewczyna spoglądając ukradkiem na Marcina tulącego Amelię.
          - Chodzi o Marcina? - zapytał Fabian.
          - Eeee... Że co? - zapytały równocześnie dziewczyny. 
          - No przecież to mój kumpel, zapomniałyście? Milena, myślisz, że nie wiem, że przez pół roku byliście parą? Ukrywaliście to, ale przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic, no i Marcin mi powiedział... 
          - Aha... A jak mu się układa z tą, tą... 
          - Chodzi o Amelię? Nie wiem, ale patrząc na nich to chyba dobrze. - wzruszył ramionami chłopak.
          - Ok, fajnie. Wiecie, ja chyba pójdę poszukać Alanka. - powiedziała piskliwym głosem  Milena i wyszła ze stołówki. 
          - Oni tak na poważnie czy to ściema? - zapytała Luiza wskazując ruchem głowy Amelię i Marcina. 
          - A jak myślisz? - zapytał Fabian całując dziewczynę w policzek, a ona się tylko uśmiechnęła. (...) 

**********

          "Za pół godziny przychodzi do mnie Lola i szykujemy się na bal. Już się nie mogę doczekać... No i nauczyłam się chodzić na szpilkach! :D Taaak, jestem z siebie bardzo dumna, bo to nie jest taka prosta sprawa... Tym bardziej dla mnie - dziewczyny, która nosi tylko trampki i, ewentualnie, baleriny... Obecnie siedzę sobie i odpoczywam po bardzo wyczerpującym zabiegu jakim jest malowanie paznokci - zmęczyłam się tym. Haha! Tak, sukienka już jest gotowa do założenia, paznokcie mam pomalowane, a teraz idę wziąć prysznic. Muszę zdążyć przed przyjściem Karoliny, żeby mieć więcej czasu na spokojne zrobienie makijażu i fryzury. :D Będę mieć loooki *.* najprawdopodobniej spięte w koka, no ale... :) No to ten... Idę się szykować na wielki wieczór. <3 [...]" 



_______________________________________________________

macie 7 rozdział jako taki prezent świąteczny :) 
jak tam minęła Wigilia? u mnie było całkiem spokojnie... tylko trochę pusto w domu, no ale trzeba się przyzwyczajać :|
hmmm... co by Wam tu jeszcze napisać...?? szczerze mówiąc to nie wiem, więc się pożegnam... miłej nocki misiaki! ;***
Nikaa.

NO A Z OKAZJI ŚWIĄT ŻYCZĘ WAM, ŻEBY KAŻDY KOLEJNY DZIEŃ BYŁ NAJPIĘKNIEJSZYM DNIEM W WASZYM ŻYCIU, ŻEBYŚCIE CIESZYLI SIĘ Z WSZYSTKIEGO CO WAS SPOTYKA, BO W NASZYM MARNYM ŻYCIU NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY, KAŻDE WYDARZENIE MA JAKIŚ SENS, KTÓRY MUSIMY SAMI ODSZUKAĆ :) A POZA TYM TO PRZEDE WSZYSTKIM ZDROWIA KOCHANI, SZCZĘŚCIA, RADOŚCI, DUŻO MIŁOŚCI I POMYŚLNOŚCI... NIE PRZEJEDZCIE SIĘ NA TYCH ŚWIĘTACH :D NO I... NIE WIEM CZEGO MOGĘ WAM JESZCZE ŻYCZYĆ - NIE JESTEM W TYM DOBRA, WIĘC... PO PROSTU: WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ;*** | no i przekażcie te życzenia swoim rodzinom ;)

+ NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUŻ W CZWARTEK! 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ