Wróciła do domu we wspaniałym humorze, a było to spowodowane tym, że świetnie bawiła się z przyjaciółmi na lodowisku. W przedpokoju zdjęła kurtkę i buty, a następnie weszła do kuchni.
- Cześć mamuś. - uśmiechnęła się szatynka, całując mamę w policzek.
- Cześć, cześć. Długo cię nie było. - powiedziała Marta, spoglądając na córkę.
- Przepraszam, ale wiesz jak to jest jak spędza się czas z przyjaciółmi.
- Wiem, wiem. Jesteś głodna?
- Jak wilk. - zaśmiała się Mela.
- Tak myślałam... Idź myj ręce, a ja ci przygrzeję obiad. - powiedziała Marta, a Amelka wyszła z kuchni... Kiedy po kilku minutach dziewczyna wróciła do pomieszczenia na stole czekało już na nią spaghetti. - Smacznego. - uśmiechnęła się Marta.
- Dziękuję. - odpowiedziała szatynka i zaczęła jeść. (...)
- Ej, ziemia do Justyny! O czym tak rozmyślasz? - zapytał Alan, spoglądając w prawo na siedzącą obok niego dziewczynę.
- Co? Przepraszam cię, zamyśliłam się. Mówiłeś coś?
- Tak. Właśnie pytałem nad czym tak myślisz... Stało się coś?
- Nie, tak, nie ważne... Skup się lepiej na drodze, bo chcę cała dojechać do domu. - zaśmiała się Ika, chcąc zmienić temat.
- Nie bój się, dojedziesz cała... Przecież wiesz, że mi możesz o wszystkim powiedzieć. O co chodzi?
- Ech... Patrzyłam tak dzisiaj na was. Na ciebie i Amelię, i na Karolinę i Ksawerego. Jesteście tacy szczęśliwi, a ja...? Ja nawet nie mam się do kogo przytulić jak jest mi ciężko i sobie nie radzę. - stwierdziła dziewczyna, odwracając wzrok i wbijając go w szybę. Alan, widząc to zjechał na pobocze i wyłączył silnik.
- Ika, spójrz na mnie. - poprosił chłopak. - Masz mamę, mnie... Przecież wiesz, że jak tylko zechcesz możesz z nami pogadać, zwierzyć się. - powiedział, łapiąc rudowłosą za rękę i delikatnie się uśmiechnął.
- Ali, przecież wiesz, że to nie o to chodzi. Nie potrzebuję przyjaciela, czy mamy... Znaczy. Ech... wiesz o co mi chodzi.
- Tak wiem, ale... Nie wiem co ci powiedzieć, nie jestem specjalistą od pocieszania.
- Nic nie musisz mówić, po prostu mnie przytul...? - uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna, a już po chwili znalazła się w ramionach Alana...
- Już ok? - zapytał chłopak odsuwając się delikatnie od Justyny.
- Tak, tak... - uśmiechnęła się Ika i oparła się wygodnie, i spojrzała w okno, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak, ale... jedźmy już stąd. Nie za dobrze kojarzy mi się to miejsce. - westchnęła dziewczyna.
- Ok. - wzruszył ramionami chłopak i przekręcił kluczyk w stacyjce, po czym włączył się do ruchu... - Czyj był ten dom?
- Kuby. - wyszeptała dziewczyna, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy. - Nie rozmawiajmy o nim, chcę zapomnieć.
- Jasne... Dzielna dziewczynka. - uśmiechnął się szatyn, a Ika odwzajemniła gest. (...)
**********
"O Boże... Padam na twarz. oO Wszystko mnie boli od tych łyżew, ale... było warto! :) Świetnie się bawiliśmy - całą piątką. Lola i Ksawi polubili Justynę, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku... :) Ech... Już 22:00, a ja muszę jeszcze zadzwonić do taty, no i... Fado pcha mi się do łóżka. -,- Ale chyba mu pozwolę tu wejść... :) Dobra, kończę, bo piszę jakieś bezsensowne rzeczy. :) [...]" Odłożyła pamiętnik i głęboko westchnęła, opadając na poduszki.
- Oj Fado... Tobie to dobrze. Tylko śpisz i nic nie musisz robić, nie masz takich dylematów jak ja... Powiedz mi piesku, co ja mam zrobić. Kocham Alana, wiem to, ale... Odkąd do szkoły trafił Wojtek... Ech, i tak mi nie pomożesz, prawda? - zapytała retorycznie Mela i spojrzała na psiaka, leżącego obok niej, po czym delikatnie się uśmiechnęła i chwyciła do ręki telefon. Znalazła numer taty i już miała naciskać zieloną słuchawkę, kiedy telefon zaczął wibrować. Szatynka spojrzała na wyświetlacz, ale zauważyła nieznany numer. Zawahała się przez moment, ale w końcu odebrała.
- Halo?
- Cześć. Obudziłem cię? - zapytał wesoło Wojtek.
- Hej, nie, nie obudziłeś mnie. A mogę wiedzieć skąd masz mój numer?
- A czy to ważne? Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - powiedział chłopak.
- No dobra, i tak tego od ciebie nie wyciągnę. No to... W takim razie po co dzwonisz?
- Chciałem zapytać co robisz jutro po południu...?
- Najprawdopodobniej to, co zawsze w niedzielę po południu, czyli spotykam się z Alanem... A dlaczego pytasz?
- Myślałem, że... Może moglibyśmy się spotkać, pójść na kawę, czy coś, co ty na to?
- Wiesz Wojtek... Muszę się zastanowić. Napiszę do ciebie, ok? - zapytała zaskoczona propozycją chłopaka Amelia.
- Dobrze. To w takim razie czekam na wiadomość. Do zobaczenia. - powiedział chłopak i rozłączył się, a Amelka w osłupieniu rzuciła telefon na łóżko.
- No i co ja mam do cholery zrobić? - zapytała się w myślach, ale szybko wyrzuciła tą myśl z głowy i wzięła ponownie telefon do ręki, i zadzwoniła do taty. (...)
**********
- No nareszcie... Czemu nie odbierałaś? - usłyszała na powitanie.
- Spałam, obudziłeś mnie, a zanim się zorientowałam, że dzwonisz to się rozłączyłeś. Co takiego chciałeś? - zapytała Amelka, kładąc się z powrotem na łóżku.
- Otwórz mi drzwi, bo już tu zamarzam.
- Nie ma mojej mamy?
- Nie, nie ma... Gdyby była to chyba by mi otworzyła. - zaśmiał się chłopak. - Chodź otwórz, bo się stęskniłem.
- Już idę, już... - powiedziała Mela, rozłączyła się i zarzucając szlafrok zeszła na dół, a zaraz za nią podreptał Fado. Kiedy była już w przedpokoju otworzyła drzwi i ujrzała uśmiechniętego Alana. - Cześć. - uśmiechnęła się w jego stronę i rozłożyła ramiona.
- Hej słoneczko. - uśmiechnął się chłopak i objął Amelkę w talii unosząc ją delikatnie i całując ją w usta okręcił się wokół własnej osi.
- Puść mnie wariacie! - zaśmiała się Mela.
- No już, już... Idziemy dzisiaj wieczorem do kina? - zapytał Alan, zamykając drzwi.
- Dzisiaj? Wiesz... Eeee... Nie wiem jakie mama ma plany na wieczór, bo wczoraj mówiła coś o tym, że pojedziemy do babci.
- Coś kręcisz. - stwierdził szatyn, podając dziewczynie kartkę, która leżała na stole w kuchni. Amelka wzięła ją do ręki i przeczytała, po czym spojrzała na Alana przepraszającym wzrokiem. - Dobra, dobra, nic się nie stało. - powiedział chłopak i pocałował brązowooką w czoło.
- Alan... Nie obraź się, ale nie mam dzisiaj ochoty, żeby gdziekolwiek wychodzić. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Posiedzimy w domu, a Lola i Ksawi pójdą sami. Zaraz do nich zadzwonię.
- Nie! Idź z nimi. Ciągle spędzasz ze mną czas, nie chcę cię ograniczać.
- Ale ja lubię spędzać z tobą czas...
- Ja z tobą też, ale naprawdę nie widzę potrzeby, żebyś musiał ze mną dzisiaj tutaj siedzieć. Idź z Karolą i Ksawerym, ja dam sobie radę. - powiedziała Mela i uśmiechnęła się słodko. - To jak będzie?
- No dobra, pójdę z nimi... Ale tylko dlatego, że ty mnie o to prosisz, a tobie nie da się odmówić. - uśmiechnął się Ali i pocałował dziewczynę. (...)
Kiedy szatyn wyszedł z jej domu od razu napisała SMS'a do Wojtka: "Hej, możemy się spotkać jeśli to jest nadal aktualne. :) Za pół godziny w parku przy fontannie, ok?" Odłożyła telefon na łóżko, z szafy wyjęła ubrania i razem z nimi weszła do łazienki. Po kilku minutach wróciła do pokoju i złapała do ręki telefon, na którym widniał napis, że Wojtek przysłał wiadomość: "Jasne, że aktualne. W takim razie do zobaczenia! ;*"
- Buziak? Ech... Ten chłopak robi wszystko, żebym się w nim zakochała, ale lepiej by było, gdyby przestał. - westchnęła Amelia i wyszła z pokoju, kierując się na dół. Weszła do kuchni, w której na swoim 'fotelu' leżał Fado i pogłaskała psa. Do jednej miski nasypała mu karmy, a do drugiej nalała wody, na stole zostawiła kartkę dla mamy i wyszła z domu... Szła powoli alejkami parku, aż w końcu dotarła do fontanny, Wojtek już tam był.
- O, cześć Amelka. - uśmiechnął się chłopak na jej widok i od razu do niej podszedł.
- Hej. - uśmiechnęła się dziewczyna. - No to... Jakie plany?
- Idziemy na kawę do Starbucks'a. - wyszczerzył się Wojtek i wskazał na budynek kawiarni, który znajdował się jakieś 30 metrów przed nimi. - Co ty na to?
- Mnie to w sumie wszystko jedno. - Mela wzruszyła ramionami i spojrzała na towarzysza, który patrzył na nią dziwnym wzrokiem. - Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz? Brudna jestem, czy co?
- Nie, nie... Stało się coś? Jakoś tak inaczej się zachowujesz. Odnoszę wrażenie, że wcale nie chciałaś się ze mną spotkać.
- To nie tak Wojtek. Naprawdę... Ale nie mówmy o tym, chodźmy lepiej na tą kawę, bo szczerze mówiąc trochę mi zimno. - zaśmiała się szatynka, chcąc rozładować napiętą atmosferę.
- Ok, w takim razie chodźmy. - uśmiechnął się Wojtek i w ciszy ruszyli do kawiarni... Kiedy siedzieli już przy stoliku podeszła do nich kelnerka i zapytała:
- Witam państwa w Starbucks'ie. Co podać? - i uśmiechnęła się promiennie.
- Dla mnie Cappuccino. - zakomunikowała Amelia.
- A ja poproszę Espresso i może... dla mnie i dla mojej towarzyszki czekoladowe Muffinki. - uśmiechnął się Wojtek, co odwzajemniła kelnerka, zapisała zamówienie w notesiku i poszła do baru. - Powiesz mi dlaczego byłaś taka zdenerwowana jeszcze w parku?
- To naprawdę nie jest ważne Wojtek. - dziewczyna wzruszyła ramionami i podniosła wzrok... - Oj no dobra. Po prostu... Chciałam się z tobą spotkać, ale sama nie wiem dlaczego. Gubię się w tym wszystkim, a to nie jest dobre.
- W czym się gubisz? Nie rozumiem...
- W moich uczuciach. Jestem z Alanem, kocham go, ale...
- Ale jednak go wystawiłaś dzisiaj wieczorem i spotkałaś się ze mną. - dokończył za koleżankę Wojtek.
- Dokładnie... - przytaknęła Mela i w tym samym momencie do ich stolika podeszła kelnerka i przyniosła ich zamówienie.
- Proszę bardzo. Podać coś jeszcze? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Nie, na razie dziękujemy. - powiedział Wojtek i również się uśmiechnął, a kobieta odeszła. (...)
- Chyba muszę już iść, mama się będzie martwić, że mnie jeszcze nie ma. - powiedziała Amelka, wstając od stolika i założyła kurtkę.
- Odprowadzę cię. Ciemno już jest. - zaproponował Wojtek i również podniósł się z miejsca. Mela wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się delikatnie, a chłopak założył kurtkę i poszedł zapłacić. Po chwili wrócił i zapytał: - No to jak, idziemy?
- Yhym... - uśmiechnęła się szatynka i wyszła z kawiarni, a następnie skierowała się w stronę domu, a obok niej szedł Wojtek. - Nie musisz mnie odprowadzać pod sam dom, nie masz po drodze.
- Oj tam, wolę wiedzieć, że bezpiecznie dotarłaś do domu, bo Alan by mnie chyba zabił gdyby było inaczej.
- Taaa... Jak chcesz.
- No i znowu taka jesteś. - westchnął chłopak, przystając.
- Jaka? - zapytała Mela i również stanęła, odwracając się w stronę towarzysza.
- Obojętna na to, co robię, co mówię. - powiedział Wojtek patrząc prosto w oczy Amelii.
- Nieprawda. - powiedziała dziewczyna odwracając się. Chciała postawić krok do przodu, ale uniemożliwił jej to Wojtek, łapiąc ją za dłoń i obrócił ją twarzą do siebie. Stali niebezpiecznie blisko siebie, ich twarze dzieliły centymetry i zdawało się, że z każdą sekundą ta odległość się zmniejsza, i naprawdę tak było. Już po chwili Amelka mogła poczuć ciepły oddech towarzyszącego jej chłopaka na swoich ustach. W jej głowie zaczęło wirować, a oddech zaczął przyspieszać.
- Co mi jest? Nie powinnam tak na to reagować! - myślała dziewczyna. Ale jakby zignorowała te myśli i podniosła delikatnie wzrok, spoglądając w oczy Wojtka, a potem ponownie przeniosła swój wzrok na jego usta, a wtedy stało się coś, co nie powinno się NIGDY wydarzyć... Mela poczuła na policzku dotyk dłoni Wojtka, a potem ciepło ust chłopaka na swoich, przymknęła powieki i poddała się temu pocałunkowi. Na początku muskali swoje usta nawzajem, ale już po chwili ten pocałunek stał się bardziej namiętny, zatracili się w nim, ale... - Stop! - zawołała Amelka, odpychając od siebie kolegę. - To nie powinno się wydarzyć. - powiedziała, patrząc na Wojtka wzrokiem, w którym kryło się rozczarowanie, gniew?
- Przepraszam, ja... Masz rację, to nie powinno mieć miejsca. Zagalopowałem się trochę... Jak chcesz mogę to wytłumaczyć Alanowi.
- Nie! W ogóle nie będziemy mu o tym mówić... Lepiej będzie jeśli on o niczym się nie dowie, rozumiesz? Będziemy się zachowywać jakby to w ogóle się nie wydarzyło. Ale wiesz co... Lepiej będzie jeśli sama wrócę do domu, dziękuję, że chciałeś mnie odprowadzić, ale w tej sytuacji... Rozumiesz.
- Jasne, ale daj znać jak wrócisz do domu. Wolę mieć pewność, że nic ci się nie stało po drodze. - powiedział Wojtek nadal nieco 'wstrząśnięty' tym co się stało przed kilkoma minutami.
- Ok. To... Do jutra. - uśmiechnęła się nikło Amelka i chciała pocałować chłopaka w policzek na pożegnanie, ale trafiła w... kącik ust. - Sama się pogrążam. - wyszeptała, odrywając się pośpiesznie od chłopaka.
- Mówiłaś coś?
- Nie. Cześć. - powiedziała dziewczyna i ruszyła do domu.
- Na razie. - powiedział Wojtek, ale już raczej do siebie i odprowadził wzrokiem Melę. Kiedy dziewczyna zniknęła za rogiem uśmiechnął się do siebie i przytrzymał dłoń na ustach. - Jeszcze będziesz moja, zobaczysz. - wyszeptał chłopak z triumfalnym uśmiechem i skierował swoje kroki do domu. (...)
Weszła do domu i zamykając drzwi oparła się o nie, zsuwając się na podłogę i ukryła twarz w dłoniach. Siedziała tak kilka minut, aż w końcu wstała i zdejmując kurtkę weszła do salonu.
- Cześć mamuś. - powiedziała dziewczyna, siadając obok rodzicielki i mocno wtuliła się w nią.
- Cześć kochanie. Stało się coś? Jesteś smutna. - zauważyła Marta.
- Nie, wydaje ci się. Zimno jest. - uśmiechnęła się sztucznie szatynka.
- No dobrze, niech będzie, że wierzę.
- Kocham cię mamo. - zakomunikowała Amelka i pocałowała rodzicielkę w policzek.
- Ja ciebie też córeczko. - uśmiechnęła się kobieta przytulając córkę... - Pachniesz męskimi perfumami. Byłaś z Alanem?
- Nie, nie byłam z nim... Zostawiłam ci przecież kartkę, że idę na dłuuuugi spacer. A pachnę tymi perfumami pewnie dlatego, że przytulałam się w tym swetrze do Alana i przesiąkł po prostu jego zapachem. - uśmiechnęła się Mela.
- Ale wyczerpująca wypowiedź... Mela jesteś dziwnie zdenerwowana, na pewno wszystko ok? - zaniepokoiła się Marta.
- Tak wszystko w porządku. Jestem tylko trochę zmęczona. Pójdę już do siebie. Dobranoc. - uśmiechnęła się szatynka i niemalże wybiegła z salonu, kierując się do swojego pokoju... Kiedy znalazła się już na swoim łóżku odetchnęła głęboko i poklepała miejsce obok siebie, dając tym znak swojemu psu, żeby położył się obok niej. Fado tylko wesoło zamerdał ogonem i posłusznie ułożył się obok Amelki, a w pokoju zapanowała błoga cisza, którą w pewnym momencie przerwał dzwoniący telefon. Mela wzięła komórkę do ręki i zobaczyła, że dzwoni Alan. Przełknęła głośno ślinę, żeby zminimalizować gulę, która powstała w jej gardle i odebrała: - Cześć kochanie. - powiedziała radośnie.
- Hej skarbie, co tam? - zapytał chłopak i mimo, że Mela go nie widziała wyczuła, że właśnie się uśmiechnął.
- Wszystko w porządku. Leżę już w łóżku, ale chyba za wcześnie się położyłam, bo nudzi mi się. A jak tam twój wieczór?
- Fajnie. Tylko trochę dziwnie się czuję, bo nie spędziliśmy go razem.
- Też tego żałuję, ale musiałeś ode mnie trochę odpocząć.
- Tak, tak, jasne... Raczej się bez ciebie męczyłem, ale nic się takiego nie stało... Jedziemy jutro razem do szkoły?
- Ehem. - uśmiechnęła się Amelka, szukając w szafce obok łóżka swojego pamiętnika.
- To w takim razie będę o 7:40 po ciebie. Do jutra kochanie, śnij o mnie.
- Ok, będę na ciebie czekać. Ty też o mnie śnij, dobranoc. - powiedziała dziewczyna, posłała Alanowi jeszcze buziaka i rozłączyła się, odkładając telefon na bok. Wstała z łóżka, usiadła na parapecie i otworzyła pamiętnik, po czym zaczęła pisać:
"Podle się czuję. Co ja sobie w ogóle myślałam odwzajemniając ten cholerny pocałunek?! Jestem idiotką, skończoną idiotką! A on też nie powinien tego robić, dobrze wiedział, że jestem z Alanem. Odkąd się pojawił we Wrocławiu wszystkie uczucia mi się mieszają. :( Ile bym dała, żeby móc cofnąć czas... Poszłabym do kina razem z moim chłopakiem i przyjaciółmi i nie doszło by do tego! Nie miałabym teraz tych cholernych wyrzutów sumienia! Teraz muszę udawać, że wszystko jest w porządku, ale nie jest... I już chyba nie będzie. Dopóki będę widywać go w szkole to na 100% nie będzie dobrze. :/ Ech... Jestem strasznie naiwna. Ale, kurczę, kiedy całowałam się z Wojtkiem to... czułam się prawie tak samo jak podczas pocałunków z Alim. Boże! Mam coraz większy mętlik w głowie... Idę spać, muszę się z tym przespać, może rano ze 'świeżym' umysłem będę w stanie to wszystko przeanalizować...? [...]" Amelia zakończyła notatkę, zamknęła pamiętnik i spojrzała załzawionym wzrokiem na okna pokoju Alana. W środku nie paliło się światło, więc Mela stwierdziła, że chłopak już śpi... Posiedziała tak jeszcze kilka minut, płacząc, aż w końcu się ocknęła. Otarła mokre policzki i zeszła z parapetu, zerknęła na zegarek, stojący na szafce przy łóżku i się przeraziła. Zegarek wskazywał już 10 minut po północy. Dziewczyna szybko złapała piżamę i niemalże wbiegła do łazienki, zdjęła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Kiedy po jej ciele spływały strumienie wody Amelka odprężyła się i chociaż na chwilę zapomniała o tym, co zdarzyło się wieczorem. Po kilku minutach wyszła spod prysznica, dokładnie wytarła swoje ciało ręcznikiem, wtarła w nie balsam czekoladowy i założyła piżamę. Rozczesała mokre włosy i zostawiła je opadające na ramiona i nie susząc ich wróciła do pokoju, położyła się do łóżka i ledwo położyła głowę na poduszce - zasnęła. (...)
**********
- Płakałam przez sen? - zastanowiła się, ale szybko odgoniła od siebie tą myśl i spoglądając na zegarek, który wskazywał już 6:40 wstała z łóżka, a następnie wypuściła Fada z pokoju. Psiak pobiegł na dół, a Mela podeszła do szafy. Otworzyła ją i po kilku minutach grzebania w niej wyjęła ubrania i zabierając je ze sobą zniknęła w łazience. (...)
Siedziała przy stole w kuchni z głową podpartą jedną ręką, a drugą trzymała łyżkę i grzebała nią w miseczce płatków. Od kilku minut Marta siedziała naprzeciwko niej i wpatrywała się w swoją córkę, aż w końcu postanowiła się odezwać:
- Powiesz mi o co chodzi? - zapytała, dotykając ramienia Amelki. Dziewczyna ocknęła się i zdezorientowana rozejrzała się dookoła, a jak napotkała wzrok mamy wzruszyła tylko ramionami. - Kochanie, przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Nic mi nie jest mamo, naprawdę. Wszystko ok. - uśmiechnęła się nikło Mela. Marta już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale szatynka tylko pokiwała przecząco głową.
- Ech... Nic nie zjadłaś. - westchnęła kobieta.
- Nie jestem głodna. Zjem coś w szkole. - zakomunikowała nastolatka i wstała od stołu. W przedpokoju założyła kurtkę i w tym samym momencie w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi... - Cześć Ali. - uśmiechnęła się dziewczyna, całując w policzek chłopaka. - Mamo, do zobaczenia po południu! - zawołała jeszcze na odchodne i razem z Alanem wyszła z domu, kierując się do samochodu chłopaka... Całą drogę do szkoły Amelia nie odezwała się do Alana słowem. Więc po kilku próbach podjęcia rozmowy chłopak zrezygnował i skupił się na drodze. Kiedy już podjechali pod szkołę szatyn nawet nie zdążył wyłączyć silnika, kiedy Mela już otworzyła drzwi i pobiegła do szkoły... W głównym wejściu wpadła na Wojtka.
- Cześć. - uśmiechnął się chłopak.
- Cześć. - odburknęła Amelka i chciała wyminąć kolegę, ale usłyszała za sobą:
- Możemy pogadać?
- Nie mamy o czym. - wzruszyła ramionami odwracając się w stronę chłopaka.
- Czemu nie napisałaś, ani nie zadzwoniłaś wczoraj jak wróciłaś do domu? Martwiłem się.
- Sorry, zapomniałam. Ale jak widzisz nic mi nie jest... Idę do szatni, gdyby ktoś pytał. - zakomunikowała Amelia i zbiegła po schodach prowadzących do szatni. (...)
Przerwa obiadowa...
- Dlaczego Mela ma dziś taki podły humor? Coś ty jej zrobił Alan? - zapytała Karolina.
- Ja? Ja jej nic nie zrobiłem. I właśnie też bym chciał wiedzieć o co jej chodzi. Dzisiaj jak jechaliśmy do szkoły w ogóle nie chciała ze mną gadać, więc dałem sobie spokój, ale... Cały dzień jest jakaś dziwna. Zbywa mnie jakimiś durnymi tekstami i tyle... Cała nasza rozmowa dzisiaj ograniczyła się do porannego "Cześć" i kilku słów na lekcjach. Tyle. - westchnął Ali i podparł głowę rękami.
- Przejdzie jej, zobaczycie. Jutro będzie znowu tą samą Amelią. - uśmiechnął się - jak zawsze optymistyczny - Ksawery.
- Obyś miał rację stary... - powiedział Sanchez i w tym momencie usiadła obok niego Amelia. - Kochanie, tylko sok i mała drożdżówka?
- Nie jestem głodna. - wzruszyła ramionami dziewczyna, spoglądając na przyjaciół i chłopaka. - Co tak patrzycie?
- Nie, nic. Smacznego. - uśmiechnęła się Lola i cała czwórka zaczęła jeść swój lunch. (...)
- Amelka... Możemy pogadać? - zapytała Lola, kiedy już wychodzili ze stołówki i mieli wracać na lekcje. Szatynka spojrzała na przyjaciółkę nieobecnym wzrokiem i chwilę się zastanowiła, ale w końcu przytaknęła. Karolina uśmiechnęła się delikatnie i złapała Melę pod rękę i razem usiadły na schodach prowadzących do szatni. - O co chodzi? Co cię martwi?
- Boże Lola ty też?! - krzyknęła Amelia i przyłożyła dłoń do czoła zamykając oczy, w których zebrały się łzy.
- Co ja też?! Martwię się o ciebie! Cały dzień jesteś jakaś inna, smutna, przybita... O co chodzi?
- Nawet jeśli bym chciała ci powiedzieć to nie mogę. Przepraszam... - westchnęła Mela i uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki. - Za 5 minut dzwonek, chodźmy pod klasę. - dodała i wstała ze schodka, na którym siedziała i ruszyła do klasy, a za nią podążyła Karolina. (...)
**********
"Jaki ten dzień jest beznadziejny! Moje samopoczucie jest beznadziejne! Mam mega moralnego kaca. ;/ Nawet nie myślałam, że tak można... Ech, jak ja bym chciała powiedzieć o tym wszystkim Loli... Chciałabym się wygadać, potrzebuję tego, ale niestety nie mam przy sobie odpowiedniej osoby. -,- Nie pójdę przecież do mamy... Dlaczego to musi być takie trudne?! Całe życie pod górkę. ;/ Może długa, gorąca kąpiel mi pomoże i chociaż na moment zapomnę o tym całym gównie, w którym się znalazłam? [...]"
Amelka zamknęła pamiętnik i powoli zeszła z parapetu, na którym siedziała, a następnie zabierając ze sobą piżamę weszła do łazienki, a tam wzięła długą kąpiel, natarła ciało balsamem i wróciła do pokoju. Położyła się na łóżku, wzięła telefon do ręki, podpięła do niego słuchawki i... nie minęło nawet 10 minut, a zasnęła. (...)
***** 2 tygodnie później... *****
*********
- Hej, hej. No też się z tego powodu mega cieszę. - uśmiechnęła się Mela. - Jak się czujesz?
- Świetnie, ale... Te poranne mdłości mnie dobijają. Poza tym wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Cieszę się... Jeszcze 7 miesięcy i zostanę ciocią. Jak to pięknie brzmi.
- Taak cudnie. Lepiej niż to, że ja zostanę mamą.
- Wcale nie...
- Ehe, już słyszę te wszystkie docinki ludzi...
- Od kiedy to przejmujesz się opinią innych?
- Od bardzo niedawna, ale jednak... Ech, ale nie o tym chciałam pogadać.
- No to w takim razie słucham cię. - uśmiechnęła się Mela i poprawiła się na kanapie.
- Co się dzieje z tobą i Alanem? - zapytała prosto z mostu Karolina wpatrując się w przyjaciółkę.
- A co ma być? - wzruszyła ramionami Amelia.
- No słyszałam ostatnio jak się kłócicie. Nie dogadujecie się ostatnio... A poza ty dziwnie często widuję cię też z Wojtkiem. A jeszcze niedawno zarzekałaś się, że go nie lubisz.
- Zejdź ze mnie, co?!
- Ja się tylko kulturalnie pytam!
- To nie pytaj, bo to nie jest twoja sprawa! To moje życie, moje i tylko moje. Nikt nie powinien się w to wtrącać! - zaczęła krzyczeć Amelia.
- No właśnie! Twoje życie i nie chcę się w to wtrącać! Jak nie chciałaś o tym mówić to trzeba było to spokojnie powiedzieć, zrozumiałabym, a nie...
- Skończ już, dobra?! Ta rozmowa nie ma już sensu, cześć! - powiedziała Mela i opuściła dom przyjaciółki. (...)
______________________________________________________________
heheszky :) witam mordeczki kochane! ;*
już 26 rozdział... ; oooooooo szybko minęło i powiem Wam, że małymi krokami, ale zbliżamy się do końca... ;< ale zapewne zacznę inne opowiadanie, więc się nie martwcie ;)
hmmm... nie wiem co mam pisać, więc... pożegnam się :)
do następnego rozdziału! ♥
Nikaa.
PS. DZIĘKUJĘ WAM ZA TE PONAD 12 TYS. WYŚWIETLEŃ! JESTEŚCIE NIESAMOWICI...! ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ