czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 27


          "Nie wierzę, że się z nią pokłóciłam! Pokłóciłam się z moją najlepszą przyjaciółką! I to o co?! Przecież ona się tylko zapytała co się dzieje, a ja tak na nią naskoczyłam... ;( Głupia jestem! Całe szczęście jutro już czwartek, a później już tylko piątek i ten upragniony weekend - będę mogła odpocząć od tego wszystkiego... Ale czeka mnie też rozmowa z Alanem... Muszę w końcu z nim o tym wszystkim pogadać, nie dam rady dłużej tego przed nim ukrywać...A teraz... Teraz idę pod prysznic i położę się, bo jestem mega zmęczona. [...]" Mela zamknęła pamiętnik i głęboko westchnęła, odkładając go na jego miejsce, po czym wstała z łóżka i biorąc do ręki piżamę weszła do łazienki. Tam zrzuciła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Strumienie ciepłej wody spływały po jej ciele, co ją odprężało... Wylała na dłoń trochę szamponu i wtarła go we włosy, po czym spłukała go i wyszła spod prysznica, owijając swoje ciało ręcznikiem. Stanęła przed lustrem i zabrała się za zmywanie makijażu... Po wykonaniu tej czynności rozczesała wilgotne włosy i związała je w niechlujnego koka na czubku głowy, po czym założyła czystą bieliznę i piżamę, i wróciła do pokoju. Położyła się do łóżka i chwyciła do ręki telefon, a tam... "1 nieodebrana wiadomość od Wojtek". Amelka głęboko odetchnęła i odczytała wiadomość: "Kino. Jutro. 18:30. Co Ty na to?" 
          - Kino? Jutro? Ech... Miałam iść z Alanem do Justyny. Jeśli znowu go wystawię to będzie koniec... - pomyślała dziewczyna i spojrzała na leżącego obok niej Fada. Psiak przenikał ją swoim wiecznie smutnym wzrokiem. - Nie patrz tak Fado. Wiem, że lubisz Alana, ale... Ja już nie wiem co do niego czuję. Boże, co ja mam z tym zrobić? Zgodzić się pójść z Wojtkiem i wystawić Alana, czy wręcz przeciwnie? - zastanowiła się głośno szatynka, na co Fado zaczął delikatnie warczeć. - Tak, wiem. Ty chciałbyś, żebym wybrała Alana... Ale ja nie mam zielonego pojęcia co zrobić. - westchnęła i spojrzała na okna Alana, w których było widać palące się światło... - Dobra, najwyżej będę potem tego cholernie żałować. - pomyślała i odpisała na wiadomość: "Co ja na to? Jestem za. :)" Wysłała i odłożyła telefon na szafkę obok łóżka i wtulając się w poduszkę zasnęła. (...)


**********


          Obudziła się jeszcze przed budzikiem. Przetarła zaspane oczy i odrzucając kołdrę na bok wstała z łóżka, po czym podeszła do szafy. Wyjęła z niej ubrania i razem z nimi ruszyła do łazienki, wcześniej wypuszczając Fada z pokoju. Będąc w łazience dziewczyna przebrała się w strój, który wybrała na dzisiejszy dzień, po czym rozczesała włosy i zaplotła je w luźny warkocz na lewym ramieniu, a później zabrała się za makijaż... Kiedy skończyła popsikała się jeszcze ulubionymi perfumami i wróciła do pokoju. Założyła na ramię torbę z książkami i złapała do ręki telefon, po czym zeszła na śniadanie... 
          - Dzień dobry mamo! - przywitała się z rodzicielką, wchodząc do kuchni.
          - Cześć córeczko. - uśmiechnęła się Marta popijając kawę. - Zrobiłam kanapki. - dodała, widząc, że Mela zabiera się za przygotowywanie sobie płatków. 
          - Mamo, ja naprawdę wolę płatki. 
          - Ale ja te kanapki robiłam specjalnie dla ciebie. 
          - Ech... No dobrze. - uśmiechnęła się Amelka i nalała sobie do szklanki soku, a następnie usiadła do stołu i zaczęła jeść... Po kilku minutach skończyła, podziękowała za posiłek i wyszła do przedpokoju. Tam założyła buty i kurtkę, i wróciła do kuchni po torbę. - Dobra, ja już lecę. Pa mamo! - zawołała dziewczyna i już jej nie było... (...) 

Przerwa obiadowa...


          - Cześć Amelka. - uśmiechnął się Alan i pocałował dziewczynę w policzek, siadając obok niej.
          - Hej. - uśmiechnęła się dziewczyna. 
          - Czemu na mnie nie zaczekałaś rano? Mieliśmy jechać razem do szkoły. 
          - Przepraszam. Musiałam być trochę wcześniej... Zapomniałam ci o tym wczoraj powiedzieć. 
          - Rozumiem... A nasza wspólna wizyta u Iki nadal aktualna? 
          - No właśnie... Bo w poniedziałek jest ten sprawdzian z matmy i...
          - I... co? 
          - No to, że... Muszę przysiąść trochę nad tym materiałem. Byłam na co drugiej lekcji i nie bardzo rozumiem ten dział... Więc obawiam się, że nie będę mogła z tobą do niej dziś pójść. 
          - Skarbie, ale jak słusznie zauważyłaś sprawdzian jest w poniedziałek. Dzisiaj jest dopiero czwartek. Justynie zależało na tym, żebyś przyszła...
          - Wiem, przepraszam... No tak, ale dużo tego w tym dziale było. Nie zdążę wszystkiego ogarnąć, dlatego chciałam zacząć już dzisiaj. Wytłumacz mnie jakoś. - uśmiechnęła się przepraszająco Mela.
          - No dobrze, coś wymyślę... Meli, mogę o coś zapytać?
          - Jasne, pytaj. - powiedziała dziewczyna, patrząc na Alana.
          - O co pokłóciłaś się z Lolą? 
          - Ach... O głupotę. Ja w ogóle nie wiem dlaczego tak zareagowałam... Przepraszałam ją rano, ale nic z tego nie wyszło, nie chciała mnie słuchać. 
          - Przejdzie jej, zobaczysz. - powiedział Ali i objął dziewczynę ramieniem. - Dobra, lecę na wf. Wracamy razem?
          - Tak, tak... Do zobaczenia. 
          - Pa! - zawołał szatyn i posłał Meli buziaka, po czym zniknął za zakrętem. (...)

**********


          Weszła do domu i od razu swoje kroki skierowała do kuchni, w której była jej mama... Podeszła do rodzicielki i mocno się do niej przytuliła. 
          - Cześć mamuś. - powiedziała odrywając się od kobiety.
          - Cześć. Głodna? 
          - Trochę... A co tak pachnie? 
          - Zapiekanka. Myj ręce i siadaj do stołu... - uśmiechnęła się Marta nakładając na talerz porcję dla swojej córki. - Smacznego. 
          - Dziękuję... Mamo? 
          - Tak? - kobieta spojrzała na Amelię.
          - Mogę cię o coś zapytać? 
          - Oczywiście, słucham cię.
          - No bo... Mam problem. Ja już nie wiem co czuję do Alana... - powiedziała dziewczyna i od razu posmutniała. 
          - To znaczy? Co masz na myśli kochanie?
          - No chodzi o to, że... Od pewnego czasu gubię się we własnych uczuciach. W moim sercu nie ma miejsca na dwóch chłopaków, a ja nie wiem do którego z nich moje uczucia są prawdziwe. 
          - Ja tego też nie wiem córeczko... Ale powiedz mi, kto jest tym drugim chłopakiem? - zapytała Marta.
          - Wojtek... Ja już kompletnie nie wiem co mam robić. Spotykam się z obydwoma, od pewnego czasu okłamuję Alana, przyjaciół, wystawiam ich... Zachowuję się wobec nich nie fair, ale nie potrafię inaczej. Nie potrafię tak po prostu porozmawiać z Alanem i powiedzieć mu o tym wszystkim, bo... Zresztą, sama nie wiem dlaczego. No i jeszcze wczoraj pokłóciłam się z Karoliną. Co ja mam zrobić? 
          - Kochanie, nie mogę ci powiedzieć co masz zrobić... Moim zdaniem powinnaś porozmawiać z Alanem, powiedzieć mu o tym, co czujesz. Myślę, że on to zrozumie. - powiedziała kobieta łapiąc córkę za rękę i delikatnie ją głaszcząc. 
          - Dziękuję mamo. - Amelia przytuliła się do rodzicielki. - Dobra, idę odrobić zadanie i wieczorem wychodzę... 
          - Z kim? Z Alanem? Czy z Wojtkiem?
          - Z Wojtkiem. Idziemy do kina... Moze nie powinnam tego robić, ale jakoś dziwnie mnie do niego ciągnie... 
          - Ech... Mam nadzieję, że podejmiesz słuszną decyzję i nie będziesz jej później żałować. 
          - Ja też mamo, ja też... (...)

          "Nie jestem pewna czy dobrze robię, ale... Rozmawiałam o tej całej sprawie z mamą, aż sama się zdziwiłam, że miałam odwagę jej o tym powiedzieć. Nie pomogła mi, ale przynajmniej jest mi trochę 'lżej', bo komuś się wygadałam... :) Zaraz wychodzę z Wojtkiem [!] do kina. Źle mi z tym, że wystawiłam Alana - i na dodatek go okłamałam - ale... Nie, nie mam nawet dla siebie usprawiedliwienia. Nie ważne... Zaczynam być taka jak Milena - ona tylko rani ludzi, ja zaczynam robić to samo. ;( Dobra, dość... Muszę się jakoś ogarnąć. [...]" Odłożyła pamiętnik na jego miejsce i podeszła do szafy. Stała przed nią chwilę i zastanawiała się, co może założyć, aż w końcu wybrała... Zabrała ubrania i weszła do łazienki. Tam odświeżyła się, poprawiła makijaż i zmieniła fryzurę - wyprostowała włosy... Po wykonaniu wszystkich tych czynności wróciła do pokoju. Do torebki wrzuciła telefon, pomadkę, chusteczki i inne potrzebne - lub mniej potrzebne - rzeczy i wyszła z pokoju... Zeszła na dół i weszła do salonu.
          - Nie chcesz iść, prawda? - zapytała Marta, zerkając na córkę.
          - Nie bardzo... Źle robię. - westchnęła Amelia.
          - Skarbie... Każdy popełnia błędy. Zdarza się to nawet najlepszym.
          - Tak, ale mnie zdarza się to wyjątkowo często. - oczy szatynki zaszły łzami, więc mocno zacisnęła powieki, nie pozwalając łzom wypłynąć... Nagle usłyszała dźwięk jej telefonu. Wyjęła go z torebki i... - Przepraszam, mamo. - uśmiechnęła się przepraszająco i wyszła do kuchni. - Halo?
          - Przepraszam. - usłyszała szept Loli.
          - To ja powinnam cię przeprosić. 
          - Ty już to zrobiłaś w szkole, ale... Nie chciałam cię słuchać. Przepraszam. 
          - Oj Lola, Lola... Nie gniewam się na ciebie. Miałaś takie prawo, to ja niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam. 
          - Oj tam... Zapomnijmy o tym, zgoda? - zapytała z nadzieją w głosie Karolina.
          - Jak najbardziej. - uśmiechnęła się Amelia. 
          - Uff... Dziękuję. 
          - To ja dziękuję. 
          - Mela... Mogę o coś zapytać? 
          - Jasne, pytaj... - powiedziała szatynka.
          - Nie uczysz się dzisiaj matmy, prawda? 
          - Ech... Nie, nie uczę się... Wychodzę.
          - Tak myślałam... Musisz pogadać z Alanem, nie możesz go okłamywać. 
          - Wiem, jutro to zrobię... Wiesz co, muszę konczyć, bo Wojtek po mnie przyjechał. - powiedziała Mela, widząc parkujący samochód przed domem.
          - Jasne, tylko... Uważaj na siebie. Proszę. 
          - Obiecuję, będę uważać... Kocham cię, wiesz?
          - Ja ciebie też. Do jutra. - powiedziała Karolina i zanim Amelka zdążyła się odezwać, rozłączyła się... Brązowooka wróciła do salonu, zabrała torebkę, pożegnała się z mamą i zabierając kurtkę z wieszaka w przedpokoju wyszła z domu. Jak tylko zamknęła za sobą drzwi obok niej pojawił się Wojtek.
          - Cześć kotku. - uśmiechnął się chłopak i pocałował dziewczynę w policzek. 
          - Hej. - uśmiechnęła się delikatnie, spuszczając głowę w dół. - Jedziemy?
          - Tak, tak... Panie przodem. - powiedział chłopak i otworzył brązowookiej drzwi od samochodu. Mela wsiadła do środka, a chłopak uczynił to zaraz po niej i odpalając silnik samochodu odjechał spod domu dziewczyny...
          - Mogę wiedzieć na jaki film idziemy? - zapytała Mela przerywając po kilku minutach ciszę.
          - Lubisz horrory? - odpowiedział pytaniem na pytanie chłopak.
          - Nie bardzo... Idziemy na horror?
          - Nie, skarbie. Miałem do wyboru dwa filmy, więc teraz wiem, że ten drugi będzie odpowiedniejszy. - powiedział Wojtek z chytrym uśmiechem na ustach, wciąż nie udzielając odpowiedzi.
          - Aha... A jaki to film? Komedia? Romans? Film akcji? Powiedz mi. Muszę się mentalnie do tego przygotować. - powiedziała nieco żartobliwie. 
          - Jaka ty jesteś niecierpliwa... - zaśmiał się chłopak. - Komedia... romantyczna. "Zakochani w Rzymie"... - powiedział w końcu Wojtek.
          - Dziękuję za informację. - uśmiechnęła się Amelka. (...)

**********


          Alan wyszedł właśnie z domu Justyny... Wsiadł do samochodu i odpalając silnik wyjechał spod jej domu... Kiedy chłopak przejeżdżał obok kina zauważył dwie znajome postacie wychodzące z budynku. Przyjrzał im się dokładniej i wtedy zamarł - to była Amelka i Wojtek... A najgorsze było to, że szli objęci, uśmiechnięci, a Wojtek... co chwilę całował Melę w policzek. Ten widok bardzo zdenerwował Alana.
[włączcie w tym momencie piosenkę]
          - Miała się uczyć... Fajnie ta nauka wygląda. - syknął przez zaciśnięte zęby i mocniej wcisnął pedał gazu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu... Droga, którą pokonywał w 15 minut teraz zajęła mu 5 i już był w domu... Wysiadł z samochodu i zatrzasnął za sobą drzwi, po czym wbiegł do domu, trzaskając drzwiami. Zrzucił z siebie kurtkę i chciał pójść do siebie, ale zatrzymał go głos Sylwii.
          - Alan! Pozwól tu na minutkę! - zawołała z salonu.
          - Cholera... - wyszeptał do siebie chłopak. - Słucham. - powiedział siadając naprzeciwko rodzicielki. 
          - Co się stało? Jesteś zdenerwowany. 
          - Nic się nie stało... - powiedział oschle, odwracając wzrok. - Idę do siebie, chcę być sam... - dodał po chwili i wyszedł z salonu... Kiedy znalazł się już w swoim pokoju, włączył radio i położył się na łóżku, ukrywając twarz w poduszce... 


To znów się dzieje właśnie dzisiaj...
Rozstajemy się bez słów...

         Po tych słowach z oczu Alana niekontrolowanie zaczęły płynąć łzy... Nie chciał płakać, ale to było silniejsze od niego...


My mamy już chyba dość... Mamy dość, mamy dość, mamy dość...
Mamy już siebie dość... Mamy dość, mamy dość, mamy dość...
My mamy już chyba dość... Mamy dość, mamy dość, mamy dość...
Mamy już siebie dość... Mamy dość, mamy dość, mamy dość....

         Chłopak wstał z łóżka i podszedł do okna. Stanął przed nim i spojrzał na ulicę... Ale natychmiast tego pożałował, bo zauważył akurat jak Amelia i Wojtek czule się żegnają i dziewczyna wchodzi do domu. W tym momencie z oczu chłopaka zaczęła płynąć kolejna porcja łez... 


Na nic to wszystko...
Na nic cały plan...

         - Co on ma czego ja nie mam?! Co ją tak do niego ciągnie, że musi mnie okłamywać?! - pytał się w myślach... - Podobno mnie kocha... A może raczej kochała?


Już nie mamy sił, nie mamy sił...
By walczyć o to dalej...
Nie mamy sił, by razem być, odzyskać wiarę...
A gdyby móc, a gdyby móc zakochać się raz jeszcze...
A gdyby móc po prostu znów odnaleźć szczęście...

Mamy dość, mamy dość, już mamy dość...
Mamy dość, chyba mamy dość, siebie mamy dość...

         - Nie... Ja tego tak nie zostawię. Nie zostawię... - westchnął i ponownie położył się na łóżku. Przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Amelią i zauważył, że od samego początku, kiedy Wojtek pojawił się we Wrocławiu zaczęło się coś pomiędzy nimi psuć... - On nie ma w tym wszystkim dobrych intencji. Taki chłopak, jak on musi czegoś chcieć... - pomyślał Alan, ale po chwili odgonił od siebie te myśli i stwierdził, że jutro po szkole pogada o tym z Amelią, ale na razie będzie udawał, że wszystko jest w porządku. (...)

**********


Przerwa obiadowa...


         Karolina i Amelia nie miały ochoty na siedzenie na stołówce, więc postanowiły wyjść na szkolne boisko i pogadać. Założyły kurtki i wyszły ze szkoły...
         - No i jak, gadałaś już Alanem? - zapytała Lola, siadajac na jednej z ławek.
         - Jeszcze nie... W ogóle nie wiem jak się do tego zabrać. - westchnęła Mela i usiadła obok przyjaciółki. 
         - W co ty się kobieto wpakowałaś... 
         - Tak, wiem. Nie musisz mi tego wypominać... 
         - A tak w ogóle to jak to wszystko się zaczęło? 
         - Pamiętasz jak trzy tygodnie temu mieliśmy wybrać się całą czwórką do kina, ale ja nie poszłam? - zapytała Amelia, a Lola przytaknęła. - No właśnie... Powiedziałam, że zostanę w domu, ale tak nie było... Poszłam wtedy z Wojtkiem na kawę. No i było fajnie, gadaliśmy i w ogóle, ale potem... Jak wyszliśmy z kawiarni to... 
         - Chyba mi nie powiesz, że się... 
         - Właśnie tak, a potem to jakoś samo się zaczęło i... Zaczęliśmy się spotykać. Zaczęłam wystawiać was, Alana i... Przepraszam za to.  
         - Nie musisz przepraszać, nie mnie Amelka... Musisz porozmawiać z Alanem, to jemu musisz to wyjaśnić. Nie mnie. - powiedziała Karola i objęła przyjaciółkę. - Wracamy? Za 10 minut zaczyna się historia. 
         - Tak, wracajmy... - przytaknęła Mela i obydwie dziewczyny wróciły do szkoły. (...)

         W końcu zadzwonił ten upragniony dzwonek, oznajmujący koniec lekcji... Amelka szybko się spakowała i wyszła z klasy, kierując się do szatni. Kiedy zakładała kurtkę podszedł do niej Alan.
         - Wracamy razem? - zapytał chłopak kładąc dłonie na talii dziewczyny. 
         - Jasne. Poczekam na zewnątrz. - uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z szatni... Po kilku minutach dołączył do niej Ali i razem ruszyli w drogę powrotną do domu. 
         - No i jak poszła nauka wczoraj? - zapytał chłopak, kiedy wyszli poza teren szkoły. 
         - Eeee... Dobrze. Ogarnęłam już 3 tematy. - uśmiechnęła się delikatnie Amelia.
         - Naprawdę?
         - No... No tak. 
         - Nie kłam, Mela. - powiedział Alan i przystanął. To samo uczyniła dziewczyna i spojrzała na chłopaka zdezorientowana.
         - Skąd pomysł, że kłamię? 
         - Widziałem was wczoraj... Widziałem jak wychodziłaś wczoraj z kina... - powiedział szatyn. - Z Wojtusiem. - dodał z ironią. - Nie wystarczam ci?
         - To nie tak... On przynajmniej się mną interesuje, dba o mnie i...
         - A ja tego nie robię?!
         - Od pewnego czasu nie. Liczy się tylko Justyna... Ciągle słyszę tylko Ika to, Ika tamto, a ja to co?!
         - Ika jest moją przyjaciółką, potrzebuje mnie! 
         - Tak, tak... A ja jestem twoją dziewczyną i też cię potrzebuję!
         - Już nie... Już nie jesteś moją dziewczyną. - powiedział Alan przez zaciśnięte zęby, a Amelka popatrzyła na niego zdziwiona. 
         - Ale... Alan. - wyszeptała.
         - Co Alan, co Alan?! Wiesz co...? Miłość to... to nie pluszowy miś, to nie kwiaty, to nie diabeł rogaty... Ani miłość, kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze... To nie jest film, w żadnym kinie. Ani róże, ani całusy małe, duże... Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze...* U nas tego nie było, niestety. 
         - Alan. Ja... - zaczęła Mela, ale nie dała rady skończyć, przez łzy cisnące się jej do oczu. 
         - Daj mi spokój! - powiedział chłopak i odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając zapłakaną Amelkę na środku drogi. (...)

         Po powrocie do domu Alan od razu poszedł do swojego pokoju - miał szczęście, że nie było w domu jego rodziców, bo na pewno nie uniknąłby pytań typu: co się stało? Kiedy wszedł do pokoju od razu rzucił się na łóżko i ukrył twarz w poduszce - tak samo jak poprzedniego wieczora... Nie wiedział ile tak leżał i płakał. Nie wiedział czy minęło 10 minut? Godzina? Dwie? Cały dzień? Nie obchodziło go to... Do rzeczywistości przywrócił go dopiero głos mamy, wołającej go na kolację. Ale chłopak nie był głodny... Wziął do ręki swojego iPoda i włączając muzykę założył słuchawki i odciął się od świata. Teraz był tylko on i muzyka... Niestety długo nie nacieszył się spokojem. Do jego pokoju weszła Sylwia i od razu podeszła do syna i zdjęła mu słuchawki.
         - Wołałam cię na kolację, Alan. - powiedziała kobieta.
         - Wiem, ale nie jestem głodny. - odpowiedział szatyn, spoglądając na rodzicielkę.
         - Stało się coś? Płakałeś. 
         - Tak, stało się... Zerwałem z Amelią. 
         - Ale... O co poszło?
         - Zdradziła mnie, ok?! W ogóle to... Nie chcę o tym gadać! Chcę zostać sam!
         - Synku, ale...
         - Nie mamo! Nie rozumiesz, że w tym momencie wszystko się dla mnie skończyło?! Wszystko! - krzyknął chłopak, pozwalając łzom wypłynąć i spływać po jego policzkach. - Zostaw mnie samego, proszę. - dodał już szeptem i opadł na łóżko. Sylwia nie wiedziała co ma zrobić, ale w końcu wykonała prośbę syna, ale wcześniej jeszcze mocno go przytuliła i pocałowała w czoło. (...)

         "No to sobie nagrabiłam! Alan ze mną zerwał... ;( Ale w sumie sama się o to prosiłam... Jestem idiotką! Skończoną kretynką! Co ja sobie myślałam?! Że co? Że On jest taki głupi i się nie domyśli, że go okłamuję? Nie ważne, czasu już nie cofnę... ;/ Jeden plus jest taki, że nie muszę już ukrywać tego, że spotykam się z Wojtkiem. Chociaż nie bardzo jest mi to na rękę... [...]" 


***** Kilka dni później... *****


         W domu Alana rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi... Mama chłopaka podeszła do drzwi i je otworzyła, a przed sobą zobaczyła Justynę.
         - Dzień dobry. - uśmiechnęła się rudowłosa. - Zastałam Alana? 
         - Dzień dobry Justynko. Tak, jest u siebie. - powiedziała Sylwia wpuszczając dziewczynę do środka. - Trafisz? 
         - Tak, tak. Dziękuję. - powiedziała Ika, zdjęła kurtkę i weszła po schodach na górę. Kiedy stanęła już przed drzwiami pokoju Alana cicho zapukała.
         - Proszę! - usłyszała głos przyjaciela, więc nacisnęła na klamkę i weszła do pomieszczenia. 
         - Sanchez, przydałoby się tu posprzątać. - zażartowała, widząc ogromny bałagan w pokoju chłopaka. - Prawie cię nie widać spod tych wszystkich rzeczy. - dodała i przytuliła szatyna na powitanie. 
         - Przesadzasz. - skwitował chłopak i zaczął zbierać z podłogi porozrzucane po niej ubrania. - Mogłaś mnie uprzedzić, że się do mnie wybierasz. 
         - Po co? Żebyś posprzątał? O nie... Chciałam widzieć jak bardzo potrafisz zapuścić ten pokój. 
         - Jesteś okropna. - zaśmiał się chłopak. Tak, pierwszy raz od kilku dni tak naprawdę, szczerze się zaśmiał. 
         - W końcu się śmiejesz. - zauważyła Justyna. 
         - Nie można się całe życie smucić... Nie pierwsza, nie ostatnia mnie zraniła. 
         - Oj Alan, Alan... Mogłeś dać jej to wyjaśnić. 
         - Nie, nie mogłem. Okłamywała mnie... Mówiła, że zostaje w domu, albo ma inne plany, których nie może zmienić, że odwiedza babcię, a to było tylko po to, żebym się nie dowiedział, że spotyka się z tą męską dziwką! 
         - Co? - zapytała przez śmiech Ika. - Czemu go tak nazwałeś?
         - Nie widziałaś go. Nie wygląda na stałego w uczuciach... A poza tym kumpluje się z Mileną i Luizą, największymi sukami w naszej szkole... Musi być taki sam jak one. 
         - Nie wyciągaj pochopnych wniosków... Kto mi to zawsze powtarza? 
         - Ja, ale...
         - Nie ma żadnego ale, Alan... Nie powinieneś go tak oceniać. 
         - Dobra, nie mądruj się... Idziemy na spacer? - zapytał Alan, otwierając szafę w poszukiwaniu jakichś ubrań. 
         - Jasne, że idziemy... 
         - Super. - powiedział Ali wyjmując ubrania z szafy. - Pięć minut i jestem gotowy. - dodał z uśmiechem i wszedł do łazienki. (...)

         - Kiedy zaczynasz kolejne chemie? - zapytał Alan, kiedy spacerowali po parku. 
         - Za trzy dni. - skrzywiła się Justyna. - Ale nie gadajmy o tym, co? 
         - Ok. To o czym chcesz rozmawiać? 
         - Nie wiem. Po prostu, nie o tym... - dziewczyna wzruszyła ramionami. 
         - Boże, co ja z tobą mam. - westchnął Ali.
         - Tak, wiem. Ale i tak mnie kochasz, prawda? 
         - Oczywiście, że tak... - zaśmiał się chłopak i przytulił do siebie Ikę, całując ją w czoło... W tym samym momencie przechodzili akurat obok ławki, na której siedzieli Amelia i Wojtek i się całowali. Amelka usłyszała jak Ali wyznaje miłość Justynie i poczuła lekkie ukłucie w sercu - ukłucie zazdrości, ale nie dała tego po sobie poznać i zajęła się Wojtkiem. (...)

**********


         "Byli dzisiaj w parku... Szczęśliwi, uśmiechnięci, zakochani? Chyba tak, szli objęci, nawet usłyszałam jak Alan wyznawał jej miłość... Poczułam wtedy takie dziwne ukłucie w sercu, ale... Wiem, że sama prosiłam się o taką sytuację i wbrew pozorom nie powinnam być zazdrosna, ale... To jest silniejsze ode mnie... -,- 
         Dobra, nie ważne... Jest koniec marca. :) Czuć już wiosnę... Dni są już cieplejsze, na dworze nie ma już ani milimetra śniegu. Jest pięknie. Uwielbiam wiosnę - kiedy wszystko budzi się do życia... Ta miła atmosfera wisząca w powietrzu. Po prostu BAJKA. *.* Ech... Idę pod prysznic, muszę się odprężyć, bo za mną dziwny dzień... :D [...]"

**********


         "Drrrrrrrrrrrrrrrrrrryń!" znowu ten cholerny dźwięk budzika... Alan otworzył powoli oczy i przeciągnął się na łóżku. Zerknął na zegarek, który stał na szafce obok łóżka i stwierdził, że ktoś jest nienormalny... Była 6:00, a jego budzik już dzwonił. 
         - Pewnie Ika go wczoraj przestawiła... Zabiję tą dziewczynę kiedyś, jak Boga kocham. - pomyślał i cicho się zaśmiał, po czym odrzucił kołdrę na bok i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi balkonowych, otworzył je i wyszedł na balkon... Zaciągnął się rześkim powietrzem i szeroko się uśmiechnął... - Ten dzień będzie inny niż wszystkie. Będzie o niebo lepszy od poprzednich. - postanowił i wrócił do pokoju. Zgarnął ubrania z szafy i poszedł do łazienki. Tam wziął szybki prysznic, ubrał się i te wszystkie inne poranne czynności, a następnie wrócił do pokoju. Włożył telefon do kieszeni spodni i złapał torbę z książkami, po czym zbiegł po schodach do kuchni. - Dzień dobry! - zawołał z uśmiechem.
         - Dzień dobry synku. - uśmiechnęła się Sylwia. - Zrobiłam jajecznicę, masz ochotę?
         - Nie, dziękuję. Zjem płatki. 
         - Ok... Co ty masz taki dobry humor? To przez wczorajszą wizytę Justyny?
         - Tak, mamo. - uśmiechnął się Alan.
         - Muszę jej chyba podziękować, bo dzięki niej nareszcie wrócił mój syn. 
         - Bez przesady... - zaśmiał się szatyn. 
         - Nie przesadzam... Kocham cię synku. - powiedziała Sylwia i pogładziła chłopaka po policzku.
         - Ja ciebie też mamo. - powiedział szatyn i pocałował rodzicielkę w policzek. - Gdzie jest tata?
         - Pojechał do firmy... Praca zawsze najważniejsza. - westchnęła kobieta, spuszczając głowę.
         - Nieprawda. My też jesteśmy dla niego ważni... 
         - Ale nie najważniejsi... 
         - Mamo, tata już taki jest...
         - Tak, od śmierci Theo. 
         - Nieważne od kiedy... Powinniśmy się już przyzwyczaić. - stwierdził Alan, wstając od stołu. - Lecę do szkoły. Wracam koło 14:00. Pa. - powiedział i pocałował Sylwię na pożegnanie w czoło i uśmiechnął się do niej. - Nie zamartwiaj się... Wiem, że ci go brakuje, mnie też, ale nic na to nie poradzimy. 
         - Mam bardzo mądrego syna... - uśmiechnęła się kobieta. - Dobra, leć, bo się spóźnisz. Do popołudnia. 
         - Pa! - zawołał Ali i wyszedł z domu, kierując się do samochodu. (...)

Przerwa obiadowa...


         Karolina, Ksawery i Alan siedzieli przy jednym ze stolików, znajdujących się na stołówce i rozmawiali o wydarzeniach z ostatnich kilku dni... Po chwili wzrok Alana padł na drugi koniec sali, a konkretnie na dwie osoby. Amelia i Wojtek siedzieli w kącie sali i bardzo namiętnie się całowali... Na ten widok Alan się skrzywił i odsunął od siebie talerz z lunchem. Lola i Ksawi spojrzeli na niego zdziwieni, a on tylko wzruszył ramionami i wskazał głową na wymieniających się śliną Melę i Wojtka. 
         - Przepraszam, ale idę się wyrzygać... - powiedział Alan i wstał od stolika.
         - Stary, no co ty... Rusza cię to? - zapytał Ksawery.
         - Ciebie też by ruszało. Przepraszam... Zobaczymy się na niemieckim. - uśmiechnął się szatyn i wyszedł ze stołówki, a następnie wyszedł na szkolne boisko... 
         - Nie rozumiem jej... Miała takiego chłopaka. On ją kochał, a ona... - westchnął Ksawery i pokręcił z dezaprobatą głową.
         - Tak. jest moją przyjaciółką, ale tego też nie mogę pojąć... A potem będzie płakać, że Wojtek ją skrzywdził. Sama się w to bagno pakuje. - stwierdziła Lola, a Ksawi kiwnął głową na znak, że się z nią zgadza. (...)

**********


         Siedział na balkonie z gitarą w ręku i grał melodię piosenki, którą usłyszał dzisiaj po powrocie ze szkoły w radiu... Grał, śpiewał i patrzył w okna pokoju Amelii. Po chwili zauważył dziewczynę wchodzącą do pokoju z telefonem przy uchu. Po chwili jednak odłożyła komórkę i wyjęła z szafy kurtkę, którą na siebie założyła... Zabrała jeszcze torebkę i wyszła z pokoju, a już po chwili pod jej dom podjechał Wojtek. Chłopak wysiadł z samochodu i czekał na Melę, oparty o maskę. Kiedy Amelka wyszła z domu od razu na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech i niemalże rzuciła się na Wojtka i zaczęła go całować... Jemu najwidoczniej się to podobało, bo ułożył swoje dłonie na pośladkach dziewczyny, ale już po chwili je zabrał i oderwał się od szatynki. 


...bądź szczęśliwa...
szczęśliwa z nim...

          Wojtek otworzył Amelii drzwi od strony pasażera, a kiedy dziewczyna wsiadła do samochodu sam zajął miejsce kierowcy i odjechali w im tylko znanym kierunku... A Alan? Dalej śpiewał i grał ignorując łzy, które chciały wypłynąć z jego oczu, i które już po chwili spływały po policzkach chłopaka... 


Będzie dłużył się każdy dzień... 
zbyt wielu spraw nie umiem znieść... 
jeszcze jakiś czas będę sam... 
pozbieram się zresztą który to już raz...

          Głęboki wdech. I kolejna porcja łez wypływająca z oczu szatyna. Nie chciał płakać, bo wiedział, że gdyby teraz go ktoś zobaczył wyszedłby zapewne na beksę. Nic dziwnego... 18-letni chłopak, siedzący na balkonie i śpiewający jakiś ckliwy kawałek... Ale chęć wylania na zewnątrz wszystkich negatywnych emocji, które w nim siedziały była silniejsza... Płakał, choć jak myślał: to nie jest płacz, po jego policzkach płyną łzy, ale to NIE jest płacz... I tego się trzymał... Kolejny wdech. Żal rozrywający jego serce. Kolejna porcja łez... Jeszcze jakby tego wszystkiego było mało, na niebie pojawiły się ciemne chmury, z których zaczął padać deszcz...


Nie pytaj czy na pewno rade sobie dam... 
pod wycieraczką klucze zostaw...
drogę znasz...

To tylko deszcz nie moje łzy...
naprawdę życzę Ci...
bądź szczęśliwa...
To tylko deszcz nie moje łzy... 
naprawdę życzę Ci... 
bądź szczęśliwa...
szczęśliwa z nim...
To tylko deszcz nie żadne łzy...
naprawdę uwierz mi... 
bądź szczęśliwa... 
szczęśliwa z nim...


______________________________________________________________
* użyłam fragmentu z piosenki zespołu Happysad - "Zanim pójdę" -> zmieniłam trochę kontekst zdań i słowa, ale wzorowałam się na tym właśnie utworze :)


nie podoba mi się! ale to już standard... ostatni rozdział, który był w pełni napisany... teraz zabieram się za kończenie 28, ale nie wiem kiedy go skończę, więc... miałam nadrobić z pisaniem na tych feriach, ale wena mnie opuściła ;C

dobra, koniec... :) dzisiaj Walentynki </333
ja, osobiście, nie lubię tego dnia (może dlatego, że nie mam drugiej połówki, z którą mogłabym ten dzień świętować [?]) #WHATEVER
ale dzisiejsze po południe spędzę z moimi przyjaciółkami, więc będzie zajebiście! :D 

następny rozdział nie wiem kiedy... ktoś na pewno Was o tym poinformuje! zaglądajcie do zakładki "Zwiastun kolejnego rozdziału..."! :D

PS. TAK SIĘ ROZPISAŁAM, ŻE ZAPOMNIAŁAM O ŻYCZENIACH! -,-
WSZYSTKIM CZYTELNIKOM TEGO BLOGA (I ICH DRUGIM POŁÓWKOM jeśli je macie ;]) ŻYCZĘ DUŻO MIŁOŚCI, WYTRWAŁOŚCI I SZCZĘŚCIA ♥ A TYM, KTÓRZY JESZCZE NIE ZNALEŹLI PARTNERA RÓWNIEŻ ŻYCZĘ MIŁOŚCI I TEGO, ŻEBY ZNALEŹLI TĄ OSOBĘ, Z KTÓRĄ BĘDĄ CHCIELI SPĘDZIĆ RESZTĘ ŻYCIA! ;*

Nikaa. ♥


CZYTASZ = KOMENTUJESZ