piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 23 [+18!]


          Wyszła ze szkoły ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi, śmiejąc się i rozmawiając o rozpoczynających się feriach. 
          - Kiedy wyjeżdżacie? - zapytała Lola zwracając się do Amelki i Alana.
          - Jutro o 15:00 mamy samolot. - odparła Mela. - A wy? 
          - Jak dobrze pójdzie to już jutrzejszą noc spędzimy w pensjonacie we Włoszech. - uśmiechnął się Ksawery obejmując Karolinę. 
          - Tak. Już jutro. - powiedziała jakby do siebie blondynka i uśmiechnęła się pod nosem. 
          - Ech... Spotkamy się jeszcze jutro? - zapytał tym razem Alan. 
          - W sumie czemu nie. Tylko jak coś to wczesnym po południem, ok?
          - Jasne. To może wpadnijcie do mnie tak o... 12:00? - zaproponowała Amelia, a reszta zareagowała entuzjastycznie na tą propozycję. - W takim razie jesteśmy umówieni, tak? 
          - Oczywiście. - uśmiechnęła się Lola. - To... do zobaczenia jutro gołąbeczki. - dodała wsiadając do samochodu Ksawerego. 
          - Pa! - zawołali równocześnie Mela i Alan, po czym również wsiedli do samochodu chłopaka i pojechali do domu. (...)

          Weszli do domu Amelki i od razu udali się do salonu, w którym mama dziewczyny siedziała nad jakimiś papierami. 
          - Cześć mamuś. - uśmiechnęła się szatynka całując rodzicielkę w policzek. 
          - Dzień dobry. - powiedział Alan i obdarzył Martę szerokim uśmiechem. 
          - Cześć dzieciaki. Jak ostatni dzień w szkole? - zapytała kobieta składając kartki, walające się po stoliku, w jedno miejsce.
          - Fajnie, fajnie. - odpowiedziała Mela. - Rozmawiałaś z tatą?
          - Tak. Przyjedzie po nas jutro na lotnisko... Jesteście głodni? 
          - Troszeczkę. - zaśmiała się Amelka. 
          - A ty, Alan? 
          - Nie, ja dziękuję. Odprowadziłem tylko Amelkę i idę do domu. Muszę się jeszcze spakować i tak dalej. - uśmiechnął się chłopak.
          - Jeszcze zdążysz się spakować. Zostań na obiedzie. - uśmiechnęła się Marta.
          - Naprawdę dziękuję. 
          - No dobrze, nie będę cię zmuszać. - powiedziała mama Amelki i wyszła z salonu, kierując się do kuchni. 
          - Jedziesz do Justyny? - zapytała Mela, spoglądając na swojego chłopaka.
          - Tak, przepraszam.
          - Nie przepraszaj. Rozumiem. - uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna. - Pozdrowisz ją ode mnie? - zapytała przytulając się do klatki piersiowej Alana.
          - Oczywiście skarbie. - chłopak nachylił się i musnął wargi szatynki. - Widzimy się jutro. - uśmiechnął się odrywając się od dziewczyny.
          - Jasne. - przytaknęła Mela.
          - W takim razie... Do jutra. 
          - Pa. - powiedziała Mela i zamykając drzwi wyjściowe za Alanem weszła do kuchni. (...) 

          Zamykał walizkę, kiedy zaczął dzwonić jego telefon. Lekko podirytowany wziął komórkę do ręki i nie spoglądając na wyświetlacz odebrał, przykładając ją do ucha. W słuchawce od razu usłyszał głos zdenerwowanej mamy Justyny...
          - Niech pani się uspokoi i opowie mi wszystko od początku. Co się stało? - zapytał Alan i usiadł na brzegu łóżka. Usłyszał głębokie westchnięcie, a po chwili pani Ania zaczęła mówić... - Niech się pani nie martwi, zaraz do niej pojadę... Tak, zadzwonię do pani jak tylko wyjdę ze szpitala. Niech się pani uspokoi i wraca do pracy. 
          - Dziękuję Alanie. - powiedziała kobieta i mimo, że Alan jej nie widział poczuł, że się uśmiechnęła. 
          - Nie ma za co... W takim razie, do usłyszenia. - powiedział szatyn i się rozłączył. Dopiął walizkę i postawił ją pod drzwiami, po czym wyszedł z pokoju i zbiegając po schodach założył kurtkę. Kiedy był już w przedpokoju z kuchni wyszła jego mama.
          - Gdzie ci się tak spieszy? - zapytała Sylwia.
          - Justyna straciła przytomność w szkole i jest w szpitalu. Pani Ania do mnie dzwoniła... 
          - Jedziesz do szpitala? - Alan przytaknął. - W takim razie uważaj na siebie, bo jesteś zdenerwowany. I koniecznie do mnie zadzwoń jak będziesz wiedział co z nią, dobrze?
          - Jasne, mamo. - uśmiechnął się chłopak i złapał kluczyki do samochodu, a następnie wybiegł z domu. (...)

          Po kilkunastu minutach był pod szpitalem. Szybko wysiadł z samochodu i niemalże wbiegł do budynku, udając się do recepcji. Zadzwonił dzwonkiem leżącym na biurku, a po chwili naprzeciwko niego pojawiła się młoda pielęgniarka. 
          - Dzień dobry. - powiedział chłopak.
          - Dzień dobry. Pan do Justyny Nowakowskiej, prawda? - zapytała kobieta, a zdezorientowany Alan przytaknął i zapytał:
          - Skąd pani wie? 
          - Często tu pana widywałam i zawsze pan przychodził do niej... Leży w sali numer 208 na oddziale...
          - Onkologicznym... Dziękuję. - dokończył za pielęgniarkę Alan i natychmiast udał się do windy i pojechał na drugie piętro. Kiedy drzwi windy się otworzyły chłopak szybko udał się do sali numer 208 i zapukał do drzwi. Po chwili do jego uszu dobiegło ciche "Proszę!" wypowiedziane zachrypniętym głosem. Szatyn nacisnął klamkę i popchnął drzwi, wchodząc do pomieszczenia. Kiedy był już w środku zauważył Ikę, leżącą na łóżku twarzą do okna. - Cześć mała. - powiedział chłopak podchodząc do łóżka. Rudowłosa natychmiast się odwróciła i delikatnie się uśmiechając rzuciła się na przyjaciela. - Co się stało? 
          - Nic takiego. Zwykłe załamanie... - powiedziała dziewczyna i spuściła wzrok. 
          - Ej... Nie wydaje mi się. O co chodzi? - zapytał szatyn podnosząc do góry głowę przyjaciółki. - Ika, ja się o ciebie martwię. Jadę tu na złamanie karku zdenerwowany telefonem od twojej mamy, a ty mnie tak zbywasz. Gadaj.
          - Mój stan się pogorszył, bo... - dziewczyna nerwowo zagryzła wargę. - Opuściłam dwie ostatnie chemioterapie. - dodała po chwili ściszonym głosem. 
          - Co zrobiłaś?! Justyna, czy ty sobie zdajesz sprawę na co ty się skazujesz?! Co ty sobie wtedy myślałaś do cholery, co?! - zaczął krzyczeć Sanchez, a Isia się rozpłakała.
          - Prze-przepraszam... - wyszeptała rudowłosa. - Ja... Nie wiem co mam powiedzieć.
          - Najlepiej nic. Ale... Nie możesz tak robić. Musisz walczyć z tym, co siedzi w tobie. Wygrasz tą walkę, ale musisz tego chcieć i w to wierzyć. 
          - Ale ja już straciłam nadzieję na cokolwiek... - westchnęła dziewczyna i ponownie się rozpłakała. Alan objął ją ramieniem i pozwolił się jej wypłakać. - Odkąd Kuba ze mną zerwał... Przepraszam Alan. 
          - Nie był po prostu ciebie wart. Zasługujesz na kogoś o niebo lepszego. 
          - Na kogoś takiego jak ty. - powiedziała Justyna spoglądając na zaskoczonego chłopaka. - Nie patrz tak. Nie wyznaję ci przecież miłości... Nawet bym nie śmiała. Masz przecież Amelkę, kochasz ją, a ona ciebie, więc...
          - Nie mów już nic, dobra? Ale obiecaj mi jedno... Powrócisz do chemioterapii i znowu zaczniesz wierzyć w to, że wygrasz z rakiem, dobra? 
          - Nie mam chyba innego wyjścia. - uśmiechnęła się Ika. - Kiedy wyjeżdżacie do Kanady? 
          - Jutro o 15:00 mamy samolot. Ale nie myśl sobie, że jak mnie nie będzie to możesz wypłakiwać się w poduszkę. Nie ma tak... Twoja mama bierze dwa tygodnie urlopu i spędza z tobą każdą chwilę, a ja dzwonię codziennie. I masz się trzymać, a nie pękać. - zaznaczył chłopak, na co Justyna się lekko zaśmiała. 
          - Tak jest panie majorze... Ale jak to mama bierze urlop? Tak bez problemu? 
          - Tak, jej szef nie jest taki zły na jakiego wygląda. - powiedział Alan. - Mela i moja mama cię pozdrawiają. - dodał po chwili ciszy.
          - Dziękuję, też je pozdrów. 
          - Ok. - uśmiechnął się chłopak i przytulił przyjaciółkę. (...) 

          "Siedzę na parapecie i patrzę na gwiazdy. Piękny widok. *___* Przede mną stoi laptop, z tapety uśmiecha się do mnie Alan, a w głośnikach Michael Jackson. :) Tak mnie jakoś wzięło ostatnio na jego piosenki, bo znalazłam na strychu starą płytę mamy z tymi piosenkami. Poza tym przy jego muzyce najlepiej mi się myśli i wspomina niektóre wydarzenia... Patrząc na to zdjęcie uśmiechniętego Alana myślę sobie, że miałam go TYLKO polubić, a zakochałam się do granic własnych możliwości - nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. :) Dziwne, że w tak krótkim czasie zdążyłam się AŻ tak zakochać, ale lubię ten stan. <3 A tak właściwie to mój ukochany jest teraz właśnie u Justyny. Nie dziwię mu się, że się o nią martwi - w końcu się z nią przyjaźni, ja też - mimo, że znam ją krótko - niepokoję się o nią... Ale koniec o tym. Już jutro o 15:00 mamy samolot do Kanady. :) I zaczynamy dwutygodniową labę u taty. Boże jak ja się za nim stęskniłam chociaż nie tak dawno był tutaj z nami. Ech... Poruszyłam tu kilka tematów, które w ogóle nie są ze sobą spójne, no ale... Myślę już o jutrzejszym dniu, więc... Idę spać, bo muszę być jutro wypoczęta. :)" 


**********



          Siedziała na łóżku w pokoju i czytała książkę. W pewnym momencie usłyszała, że ktoś puka do drzwi, a po chwili wchodzi do pokoju. Podniosła wzrok znad czytanej książki i napotkała sylwetkę Alana, który szeroko się do niej uśmiechał. 
          - Hej kochanie. - uśmiechnęła się Mela.
          - Hej. - Alan odwzajemnił gest i nachylił się, żeby pocałować szatynkę. - Jak nastrój przed wyjazdem? 
          - Bardzo dobrze. Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę się z tatą. Stęskniłam się za nim. 
          - Cieszę się... Ika dziękuje za pozdrowienia i kazała cię wyściskać. 
          - No to mnie wyściskaj. - zaśmiała się dziewczyna rozkładając ramiona i w tym samym momencie znalazła się w uścisku Alana. - Która godzina? 
          - 11:30. Zaraz spotykamy się z Lolą i Ksawerym. 
          - No właśnie... Przepraszam cię na moment, idę się przebrać. - zakomunikowała Mela. Podeszła do szafy i wyjęła z niej ubrania, a następnie udała się do łazienki posyłając Alanowi buziaka. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i położył się na łóżku swojej dziewczyny biorąc do ręki książkę, którą czytała i zaczął wertować kartki. Po kilku minutach usłyszał pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Lola i Ksawery.     
          - Cześć. Pomyliliśmy domy czy jak? - zaśmiał się blondyn, witając się z przyjacielem. 
          - Nie, nie pomyliliście. Mela jest w łazience, przebiera się. - wytłumaczył Alan. - Jak nastroje przed wyjazdem? 
          - Świetne. Już się nie mogę doczekać momentu, w którym będę mogła zjechać ze stoku. - rozmarzyła się Karolina.
          - Szczęściarze. Jedziecie tam sami i w ogóle. 
          - Bez przesady. Wy macie lepiej, przynajmniej będzie miał was kto pilnować, a my? Jesteśmy zdani na siebie. A raczej ja na tego erotomana. - zaśmiała się niebieskooka, spoglądając na swojego chłopaka. 
          - Ja? Erotomanem? Wiesz co? - oburzył się Ksawi.
          - Lola ma rację. Mamy lepiej, kochanie. - uśmiechnęła się Amelka wychodząc z łazienki. - A tak w ogóle to cześć. - przywitała się z przyjaciółmi i usiadła obok Alana na łóżku. (...) 

***** Kilka godzin później... *****


          Wyszli z samolotu i poszli odebrać bagaże. Kiedy Mela trzymała już w ręce swoją walizkę zaczęła rozglądać się dookoła. Po chwili dołączył do niej Alan i pani Marta, i całą trójką udali się do wyjścia. Na zewnątrz zauważyli Grzegorza stojącego przy samochodzie. Amelka zostawiła walizkę i rzuciła się biegiem w stronę taty. 
          - Tatku! Jak ja za tobą tęskniłam! - zawołała dziewczyna i rzuciła się mężczyźnie na szyję.
          - Ja za tobą też tęskniłem córeczko. - powiedział Grzegorz i uśmiechnął się, obejmując córkę. Po kilku sekundach obok nich pojawił się Alan razem z mamą Meli. 
          - Dzień dobry. - szatyn przywitał się z tatą jego dziewczyny i uścisnął jego dłoń, uśmiechając się. 
          - Dzień dobry Alanie. Cześć kochanie. 
          - Witaj. - powiedziała z ogromnym uśmiechem Marta i przytuliła męża. 
          - No to jak, jedziemy do domu? - zapytał Grzegorz chowając walizki do bagażnika, a wszyscy mu przytaknęli, więc wsiedli do samochodu i pojechali do mieszkania, w którym mieszkał tata Amelki. (...) 

          - No to witam w domu. - uśmiechnął się Grzegorz wpuszczając żonę, córkę i Alana do mieszkania. 
          - Tato, zrobiłeś przemeblowanie w salonie? - zapytała Amelka, wchodząc do pomieszczenia.
          - Tak. A co, nie podoba ci się? - zapytał mężczyzna odkładając klucze od mieszkania na stolik. 
          - Nie, właśnie wręcz przeciwnie. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Dobra, to my z Alanem pójdziemy do mnie. 
          - Dobrze. Zawołam was na kolację. - zakomunikowała Marta, po czym Mela i Ali udali się do pokoju dziewczyny. - No wchodź. To też twój pokój przez najbliższy tydzień. - zaśmiała się Mela. 
          - Taaak? A rodzice o tym wiedzą? - zapytał chłopak obejmując brązowooką w talii.
          - Wiedzą. A poza tym są tu przecież dwa łóżka. 
          - Widzę właśnie. A tak w ogóle to ładny ten pokój, ale czegoś mi tu brakuje... 
          - Balkonu? - zapytała Amelka, a Alan jej przytaknął. - Mnie też tego brakuje. No, ale trudno. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Cieszę się, że jesteś tu ze mną.
          - Też się cieszę. - powiedział szatyn. - Ciekawe co tam u naszych gołąbeczków. 
          - Zadzwonimy do nich później.
          - Ok. A teraz co robimy? 
          - Nie wiem. Masz jakiś pomysł? 
          - Hmmm... Szczerze mówiąc to ja bym się najchętniej położył. Jestem zmęczony tym lotem i w ogóle. 
          - Ja tak samo. - westchnęła Amelka. - Jak chcesz się odświeżyć to łazienka jest na przeciwko mojego pokoju.
          - Dziękuję za informację. - uśmiechnął się Ali i pocałował dziewczynę w policzek. (...) 

**********


          - Karola, możesz otworzyć te drzwi? - zapytał Ksawery stojąc przed drzwiami pokojowej łazienki.
          - Nie! - zawołała dziewczyna.
          - Nie?
          - Nie! 
          - A mam je wyważyć? 
          - Eeee... Nie!
          - Zacięłaś się, czy jak? Tylko nie, nie i nie!
          - Nie! - zawołała ponownie dziewczyna.
          - Ale czemu mnie nie chcesz tam wpuścić?!
          - Zasłużyłeś sobie!
          - Czym?
          - Nie trzeba było tak patrzeć na te dziewczyny na dole. 
          - Jesteś zazdrosna? 
          - Nie. - powiedziała Karolina i wyszła z łazienki, po czym usiadła na łóżku i wyjmując z walizki książkę zaczęła ją czytać. 
          - Przecież widzę, że jesteś. - powiedział Ksawery i usiadł obok swojej dziewczyny i pogładził ją po policzku. 
          - Ech... No jestem i co z tego? - zapytała blondynka patrząc na twarz zielonookiego. 
          - To dobrze. - uśmiechnął się chłopak, ale to nie złagodziło 'gniewu' Karoliny i dziewczyna odwróciła się w drugą stronę i powróciła do lektury. Ksawery obszedł łóżko dookoła i ukucnął przed Karoliną i z delikatnym uśmiechem na ustach powiedział: - Jesteś taka słodka, gdy się złościsz.
          - Wiem... - westchnęła Karola i uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka, po czym odłożyła książkę na stolik obok łóżka i ręką wskazała miejsce obok siebie, a Ksawi szybko je zajął i przytulił swoją dziewczynę. - Ale jeszcze raz popatrzysz na nie takim wzrokiem to oczy ci wydrapię. - zaśmiała się blondynka. Ksawery tylko zaśmiał się na te słowa i przekręcił się tak, że znajdował się nad Lolą.
          - Dobrze wiedzieć. - wyszeptał chłopak wprost w usta Karoliny i zaczął ją zachłannie całować. Lola się temu nie sprzeciwiała - oddawała każdy pocałunek, a po chwili wplotła palce we włosy Ksawerego i przyciągała go jeszcze bliżej siebie... Ręce zielonookiego znajdowały się na talii blondynki, ale z każdym pocałunkiem coraz bardziej wsuwały się pod jej bluzkę. Po chwili oderwał się od Karoli i dłonie ułożył na jej policzkach, spoglądając głęboko w jej oczy, jakby chciał w nich wyczytać, czy aby na pewno jest na to gotowa. Kiedy zobaczył, że na twarz Loli wstępuje uśmiech był pewny, że może kontynuować. Potarł kciukami policzki swojej dziewczyny, po czym łapczywie wpił się w jej usta, a ręce przeniósł z powrotem na talię Karoliny, a następnie przesunął je pod jej bluzkę, unosząc ją do góry. Lola uśmiechnęła się poprzez pocałunek i podniosła ręce do góry, dla Ksawerego był to znak, że ma zdjąć z niej 'niepotrzebne' - w tym momencie już - ubranie. Kiedy bluzka Karoliny znalazła się gdzieś na podłodze dziewczyna złapała w dłonie koszulę zielonookiego i zaczęła ją rozpinać. Robiła to bardzo powoli, zagryzając wargę i patrząc prosto w przepełnione pożądaniem oczy Ksawerego. 
          - Mogłabyś to robić odrobinkę szybciej? - zapytał chłopak lekko drżącym z podniecenia głosem. Lola nic nie odpowiedziała, jakby w ogóle tego nie usłyszała i kontynuowała wykonywaną czynność... Po chwili złapała w palce ostatni guzik i odpięła go z ogromnym uśmiechem na ustach, po czym zaczęła zsuwać koszulę z ramion chłopaka jak najdelikatniej potrafiła. Kiedy Ksawery wyswobodził się już z rękawów złapał Karolinę za biodra i oplótł się w pasie jej nogami, zaczynając całować jej dekolt, szyję... aż w końcu dotarł do jej warg. Przejechał po nich delikatnie językiem, po czym wsunął go do ust Loli i rozpoczął 'zabawę' jej językiem, jednocześnie siłując się z guzikiem od spodni dziewczyny... Kiedy udało mu się go odpiąć uśmiechnął się przez pocałunek i zaczął zsuwać spodnie Karoli, a już po chwili i one znalazły się na podłodze. Wtedy to znowu Lola przejęła inicjatywę, oderwała się od ust Ksawerego i zepchnęła go z siebie, po czym wstała z łóżka, to samo uczynił chłopak, i zagryzając seksownie wargi zdjęła z blondyna spodnie... Po chwili Ksawi zaczął obdarowywać całe ciało Karoliny delikatnymi pocałunkami - począwszy od ust, przez dekolt, brzuch... aż dotarł do ud dziewczyny. Całował je delikatnie je przygryzając... Dłonie przeniósł na pupę Loli i podnosząc się, aby ponownie złączyć ich usta w pocałunku, wsunął je pod jej majtki, a już po chwili dziewczyna nie miała na sobie bielizny. Lekko zawstydzona blondynka przesunęła jedną rękę w dół i przejechała otwartą dłonią po 'wybrzuszeniu' w bokserkach jej chłopaka, po czym szybko zerwała ostatni fragment ubioru z Ksawerego. Chłopak złapał swoją dziewczynę w talii i delikatnie połozył ją na łóżku, łącząc ich usta w pocałunku, a już po chwili wsunął w nią swojego penisa i zaczął powoli się poruszać.
          - Aaaa... - syknęła Karolina mnąc w dłoni prześcieradło.
          - Przepraszam kochanie. - wyszeptał Ksawi, gładząc dziewczynę po policzku.
          - Nic się nie stało. - odpowiedziała blondynka promiennie się uśmiechając... Z każdym ruchem Ksawerego na twarzy Loli pojawiał się szerszy uśmiech. Chłopak widząc to, jaką przyjemność sprawia dziewczynie zaczął przyspieszać. Obydwoje byli już zmęczeni, ale nie przerywali stosunku, aż w końcu... Ciało Karoli przebiegł przyjemny dreszcz, a ona sama zaczęła głęboko oddychać i obdarowała swojego chłopaka najpiękniejszym uśmiechem na jaki było ją w tym momencie stać. Natomiast Ksawery wykonał jeszcze kilka ruchów i również doszedł... Zmęczony opadł na poduszki obok swojej dziewczyny i mocno się w nią wtulił...
          - Dziękuję. - wyszeptał w jej włosy, a ona tylko obdarowała go uśmiechem. 
          - Dobrze mi było. - powiedziała dziewczyna podnosząc głowę i patrząc w jego roześmiane oczy. 
          - Mnie też kochanie. - chłopak uśmiechnął się półgębkiem, po czym pocałował Karolinę w czoło. (...)

______________________________________________________________

przepraszam! wiem, że powinnam go dodać godzinę temu, ale nie miałam głowy do tego...

jak Wam się podobało? nie jestem ekspertem w pisaniu TAKICH scen, więc jeśli coś się Wam w niej nie podobało to piszcie śmiało - następnym razem postaram się poprawić :) 

mam mały problem, bo w zapasie mam tylko 3 rozdziały (jestem w trakcie pisania 27 rozdziału) i obawiam się, że za jakiś czas posty będą się pojawiać rzadziej ;(


ok, już nie przedłużam i żegnam się z Wami :) miłego weekendu!
Nikaa. ♥



CZYTASZ = KOMENTUJESZ