Karolina i Ksawery siedzieli w szpitalnej poczekalni i czekali na moment, w którym będą mogli wejść do gabinetu ginekologa. Lola ciągle zagryzała nerwowo wargi i bawiła się rękawem bluzy, którą miała na sobie, natomiast Ksawery siedział z głową podpartą rękami. Po chwili chłopak spojrzał na blondynkę, siedzącą obok niego.
- Nie denerwuj się kochanie. - powiedział Ksawery, obejmując dziewczynę ramieniem.
- Jak mam się nie denerwować? Zaraz dowiem się, czy jestem w ciąży, czy nie... Jeśli to był fałszywy alarm to odetchnę z ulgą, ale jak nie? Jak ja o tym powiem rodzicom? Przecież oni mnie zabiją. - rozpłakała się dziewczyna.
- Ciii... Nie mów tak. Będą szczęśliwi, mogę ci to nawet przyrzec tylko nie płacz, proszę. Już... wszystko będzie dobrze. Jeśli jesteś w ciąży to powiemy o tym razem twoim rodzicom, ok?
- Dobra... - powiedziała Lola, wytarła mokre policzki i uśmiechnęła się delikatnie.
- Dzień dobry. Pani Karolina Kowalska? - zapytała jedna z pielęgniarek, podchodząc do blondynki.
- Tak to ja. - odpowiedziała dziewczyna, wstając z zajmowanego miejsca, to samo uczynił Ksawery.
- Zapraszam, doktor Olszewska już na panią czeka. - powiedziała kobieta, uśmiechając się.
- Dziękuję... A przepraszam, czy mój chłopak może wejść ze mną?
- Tak, oczywiście. Proszę. - odpowiedziała pielęgniarka i wpuściła Karolinę i Ksawerego do gabinetu.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się lekarka, siedząca za biurkiem i spojrzała w stronę Loli z uśmiechem na ustach. - Co was do mnie sprowadza?
- Wydaje mi się, że jestem w ciąży. - powiedziała Karolina.
- Rozumiem... Robiłaś test, czy od razu przyszłaś do mnie?
- Tak, robiłam test i wynik był pozytywny, ale podobno test nie daje stuprocentowej pewności, więc postanowiłam przyjść się upewnić. - uśmiechnęła się nikło blondynka.
- Dobrze, w takim razie zapraszam na USG. Oczywiście twój chłopak może być przy badaniu. - uśmiechnęła się kobieta spoglądając na Ksawerego. - Zapraszam. - dodała wskazując niewielkie pomieszczenie, w którym znajdował się ultrasonograf. (...)
- Tym razem test się nie pomylił. Jesteś w ciąży... - zakomunikowała pani doktor. - Spójrzcie. To jest wasze dziecko. - uśmiechnęła się kobieta, wskazując na monitorze niewielką 'plamkę'. Kiedy Lola usłyszała te słowa zaczęła płakać.
- Skarbie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - pocieszał dziewczynę Ksawery, szepcząc jej do ucha.
- Proszę, możesz wytrzeć brzuch. - powiedziała lekarka, podając Karolinie chusteczkę. - Rozumiem twoje zachowanie. Jesteś młoda i możesz się martwić tym jak wiadomość o twojej ciąży przyjmą rodzice, ale uwierz, że teraz przeżywasz najwspanialszy okres w życiu kobiety. A rodzicami się nie przejmuj, pogodzą się z tym i jeszcze będą bardziej się przejmować niż ty. - powiedziała kobieta, uśmiechając się do blondynki. - No, a poza tym masz wspaniałego chłopaka, któremu na tobie zależy i ci pomoże. Mam rację?
- Oczywiście, że tak. - powiedział Ksawery.
- No widzisz. Nie masz się czym martwić... Na następną wizytę przyjdź za 3 miesiące. Na razie nie widzę żadnych niepokojących rzeczy, więc nie ma potrzeby, żebyś przychodziła do mnie wcześniej. No chyba, że sama byś coś zauważyła.
- Dobrze, dziękuję pani doktor. - uśmiechnęła się Lola.
- Nie dziękuj. Trzymam kciuki za rozmowę z rodzicami. No i do zobaczenia za jakiś czas. - powiedziała kobieta, uśmiechając się promiennie.
- Do widzenia. - powiedział Ksawery, a Karolina tylko się uśmiechnęła i obydwoje wyszli z gabinetu. (...)
Amelia i Alan siedzieli w salonie w domu chłopaka i oglądali telewizję. W kuchni Sylwia gotowała obiad. Nagle w całym domu rozbrzmiał dzwonek.
- Synku, możesz otworzyć? Mam brudne ręce. - powiedziała kobieta.
- Jasne mamo. - powiedział szatyn i uśmiechając się do swojej dziewczyny wyszedł z salonu, kierując się do przedpokoju. Podszedł do drzwi i nacisnął na klamkę. - O, cześć wam. - powiedział i przywitał się z Karoliną i Ksawerym. - Wchodźcie.
- Kto to? - zapytała mama Alana.
- Karolina i Ksawery. - odpowiedział chłopak.
- O, witajcie. - uśmiechnęła się kobieta wychodząc z kuchni.
- Dzień dobry... Cześć Mela.
- Hej. - powiedziała dziewczyna, wstając z kanapy i przytuliła przyjaciół. - No i jak? - zapytała, spoglądając na Karolinę.
- Jestem w ciąży. - powiedziała dziewczyna i głęboko odetchnęła. - Ale jest ok. Boję się tylko reakcji rodziców.
- Oj tam, rodzicami się nie przejmuj. Będą musieli to zaakceptować, w końcu jesteś pełnoletnia. - powiedział Alan.
- Tak, Ali ma rację. Nic się nie martw skarbie. - powiedział Ksawi, obejmując blondynkę, a ona się uśmiechnęła. - A co tam w szkole?
- W szkole, jak w szkole. Za tydzień jest sprawdzian z chemii... - zakomunikował Alan.
- Już za tydzień? Dopiero zaczęliśmy drugie półrocze, a tu już sprawdzian. - skrzywił się Ksawery.
- No, niestety... Ale nic na to nie poradzimy.
- Właśnie. Ale mam lepszego newsa. - uśmiechnęła się Amelka. - Milena ma kolejny obiekt do uwodzenia...
- Kogo? - zapytała Lola.
- No jak to kogo? Naszego nowego kolegę - Wojtka. Dziwny ma gust, kto by chciał takiego debila.
- Amelka, nie przesadzaj. Sama z nim dzisiaj rozmawiałaś. - powiedział Alan.
- Tak i dlatego stwierdzam, że to debil.
- No niech ci będzie. - westchnął szatyn. (...)
**********
"Jej... Za 9 miesięcy będę 'ciocią'. :) Lola była dziś z Ksawim u ginekologa i potwierdził się wynik testu - jest w ciąży. Z jednej strony bardzo się tego wszystkiego boi - a w szczególności reakcji rodziców, ale z drugiej cieszy się - widać tą radość w jej oczach. :) Ksawery ma tak samo... Ale ja w nich wierzę, wiem, że dadzą sobie radę, a jak nie to przecież mają mnie i Alana. :) A właśnie... Już za 2 dni... WALENTYNKI! <3 Zastanawiam się właśnie jaki prezent dla mojego mężczyzny będzie odpowiedni... Ale nic nie przychodzi mi do głowy. Może mama mi pomoże? Zdecydowanie muszę z nią pogadać i właśnie to będę czynić. :) [...]"
***** W tym samym czasie... *****
- Mamo, tato chciałabym... A raczej chcielibyśmy Wam o czymś powiedzieć. - powiedziała Karolina, wchodząc razem z Ksawerym do salonu, w którym byli jej rodzice.
- Mamy się bać? - zażartowała Monika, spoglądając na spiętą córkę i jej chłopaka.
- Nie przesadzaj kochanie, to na pewno nic strasznego. - powiedział Krzysztof i uśmiechnął się delikatnie, wskazując na kanapę. Karolina i Ksawery zajęli miejsca na kanapie, ale żadne z nich się nie odzywało. - Słuchamy was...
- No tak... Więc... Tylko się nie denerwujcie i przyjmijcie to ze spokojem. Jestem już dorosła, odpowiedzialna, więc... - zaczęła Lola.
- Kochanie, my to doskonale wiemy, więc do rzeczy. - uśmiechnęła się mama dziewczyny. Blondynka spojrzała na Ksawerego, siedzącego obok niej, a on uśmiechnął się pokrzepiająco i złapał swoją dziewczynę za rękę, dodając jej otuchy.
- No więc... Jestem w ciąży. - wydusiła z siebie w końcu Karolina i patrzyła na rodziców, czekając na ich reakcję. Dziewczyna spodziewała się tego, że wściekną się, nakrzyczą na nią, czy jeszcze coś innego, ale nie... Oni przyjęli to ze spokojem. Monika nawet uroniła kilka łez, łez szczęścia, a Krzysztof po kilku sekundach od otrzymania wiadomości, że będzie dziadkiem otoczył córkę ramionami i pocałował ją w czoło.
- To cudowna wiadomość kochanie. - wyszeptała przez łzy mama Loli, po czym przytuliła córkę i dodała: - Jeśli będziecie potrzebować pomocy w opiece nad dzieckiem, a na pewno będziecie potrzebować, to możecie się do nas zgłosić. Teraz z resztą też.
- Dziękujemy mamo. - uśmiechnęła się blondynka i przytuliła się do Ksawerego. (...)
**********
- Halo? - powiedziała zachrypniętym głosem.
- Cześć skarbie, obudziłem cię? - w słuchawce odezwał się Alan.
- Hej. No tak, obudziłeś, ale i tak za chwilę dzwoniłby budzik, więc nic się nie stało... Czemu dzwonisz? - zapytała Mela, wstając z ciepłego łóżka.
- Muszę jeszcze przed szkołą pojechać do Justyny i nie zdążę po ciebie wpaść. Będziesz musiała jakoś sama dotrzeć do szkoły.
- Już myślałam, że to coś gorszego. - zaśmiała się Amelka. - Poradzę sobie, nie musisz się martwić. - dodała, otwierając szafę i szukając ubrań na rozpoczynający się dzień.
- Na pewno? - zapytał Alan.
- Oczywiście. Zobaczymy się w szkole. Pozdrów Ikę ode mnie.
- Ok, pozdrowię... Kocham cię. Do zobaczenia.
- Ja ciebie też, papa. - powiedziała Mela, rozłączając się i rzuciła telefon na łóżko, po czym wyjęła z szafy ubrania, i odkładając je na fotelu skierowała się ze swoim psem na dół. (...)
Wyszła z domu i skierowała swoje kroki w stronę szkoły. Przechodziła właśnie obok domu Karoliny, kiedy obok niej z dość dużą prędkością przejechał samochód, który po chwili z piskiem opon zahamował i cofnął się w jej kierunku. Nieco zaskoczona dziewczyna przystanęła. Szyba samochodu się opuściła, a oczom Amelii ukazał się... Wojtek.
- Cześć, może cię podwieźć? - zapytał chłopak z uśmiechem na ustach.
- Wolałabym nie. - powiedziała Amelka i ponownie ruszyła w stronę szkoły.
- Ale przecież i tak zmierzamy w to samo miejsce, więc... No nie daj się prosić. Przecież cię nie ugryzę. - zaśmiał się chłopak, ale natychmiast zamilkł, bo został zmierzony groźnym wzrokiem przez szatynkę. - No to jak, wsiadasz? Czy wolisz marznąć i iść na piechotę?
- Dobra, ale żeby nie było, że cię lubię. - zaznaczyła Amelia i wsiadła do samochodu.
- I tak wiem, że jest inaczej. - powiedział Wojtek, zerkając na dziewczynę i delikatnie się uśmiechnął.
- Jestem aż tak przewidywalna?
- Czyli jednak...
- Ale co?
- Lubisz mnie.
- Ja tego nie powiedziałam... No, ale... Powiedzmy, że jestem neutralnie do ciebie nastawiona, nic do ciebie nie mam. Co nie zmienia faktu, że jesteś idiotą.
- Ojć, ranisz moje uczucia. A dzisiaj przecież Walentynki... - powiedział chłopak, łapiąc się teatralnie za serce i wybuchnął śmiechem.
- Na mnie takie tkliwe kawałki nie działają. - powiedziała szatynka, a w myślach dodała: - Jaki on ma słodki śmiech... Nie! Amelka, stop - masz chłopaka, ogarnij się dziewczyno.
- Ej, jesteś tutaj? - zapytał Wojtek, machając ręką przed oczami Meli.
- Co? O co chodzi?
- Odleciałaś na chwilę. - wyjaśnił chłopak i zaparkował na szkolnym parkingu. (...)
Wjechał na szkolny parking w tym samym momencie, kiedy Amelia wysiadała z samochodu Wojtka. Zaparkował samochód i wysiadł, a następnie podszedł do swojej dziewczyny i objął ją od tyłu w talii.
- Cześć. Ominęło mnie coś? - zapytał z uśmiechem na ustach.
- Cześć Alan... Dobra, ja wam nie przeszkadzam. Widzimy się na lekcji. - powiedział Wojtek i szybko się ulotnił, zostawiając Amelię i Alana samych.
- Hej. - uśmiechnęła się Mela i pocałowała chłopaka. - Co cię miało ominąć? - zapytała, łapiąc Alana za rękę.
- Jechaliście razem do szkoły i się nie pozabijaliście... Amelia Starska zaczyna lubić Wojtka Mrozka, nie wierzę.
- Przestań. Nie powiedziałam, że go lubię...
- Ale też temu nie zaprzeczasz. - uśmiechnął się chłopak, a Mela skrzywiła się na te słowa. - Oj, no. Nie rób takiej miny... Przecież nie zabraniam ci go lubić.
- Wiem przecież... - powiedziała Amelka i obydwoje poszli pod klasę, w której miała odbyć się ich pierwsza lekcja - WOS.
- A właśnie. Zarezerwuj dla mnie czas po szkole. - powiedział Alan, nachylając się nad uchem Amelki i delikatnie przygryzł jego płatek, na co Mela zareagowała delikatnym uśmiechem.
- Aż się boję o co chodzi.
- Nie musisz. Nic takiego... Po prostu chcę ten wieczór spędzić z moją dziewczyną. W końcu to Walentynki.
- Oj, wiem, wiem. - uśmiechnęła się szatynka i pocałowała Alana w policzek. (...)
**********
- Nie śmiejcie się. Musimy przystosowywać się do nowej sytuacji. - powiedział Ksawery obejmując Lolę w talii.
- Dokładnie. Ale wy i tak nie zrozumiecie. - powiedziała blondynka.
- Ale my to rozumiemy, tylko nie wyobrażamy sobie was poważnych. - zakomunikowała Amelia.
- Aaa .. No to inna sprawa. - uśmiechnął się Ksawi. - Dobra, my się już pożegnamy. Do jutra gołąbeczki, tylko nie narozrabiajcie.
- Bardzo śmieszne. Wam takie słowa nie pomogły... - powiedział Alan.
- No właśnie, więc nie popełniajcie naszego błędu. - stwierdziła Karolina i wytknęła język w kierunku przyjaciół. - Do jutra. - uśmiechnęła się jeszcze i wsiadła do samochodu, a już po chwili obok niej pojawił się Ksawery i odjechali...
- Mam coś dla ciebie. - zakomunikował Alan, uśmiechając się do Amelki i wyjął z samochodu bukiet róż i łańcuszek z wisiorkiem w postaci literki "A". - Kocham cię. - powiedział, wręczając dziewczynie prezent, po czym ją pocałował i zapiął łańcuszek na szyji dziewczyny.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się Mela. - Też cię kocham. - dodała, przytulając się do Alana.
- Jedziemy do domu? - zapytał szatyn.
- Ty podejmujesz decyzję, podobno miałam zarezerwować dla ciebie czas, więc...
- No już tak nie filozofuj mądralo. Mam jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział tajemniczo Alan i wsiadł do samochodu. (...)
Spacerowali po ulicach Wrocławia, rozmawiając o wszystkim i o niczym, po prostu spędzali razem miło czas... Dochodziła już 18:00, a oni nadal chodzili ulicami i nie zważali na to, że jest już ciemno. Po chwili dotarli do mostu zakochanych, który w zimowej aurze wyglądał wyjątkowo. Rzeka, która tej zimy nie była pokryta lodem odbijała światła lamp, świecących wzdłuż brzegu, natomiast lampy, świecące na moście idealnie okalały swoim blaskiem wszystkie kłódki zawieszone na poręczach mostu.
- Jak tu ślicznie. - westchnęła Amelka. - Mimo, że mieszkam tutaj już tyle lat nie miałam jeszcze okazji przyjść na ten most o tej porze. A szkoda, bo widok jest piękny.
- Tak, masz rację. Śliczny widok, tak śliczny jak ty. - powiedział Alan, stając za Melą, i opierając brodę na ramieniu dziewczyny.
- Ale słodzisz...
- Wcale nie. - uśmiechnął się chłopak. Po chwili wyjął z kieszeni kurtki niewielką kłódkę z wyrytym napisem: "Amelia i Alan - 01.01.2012r. 'Nasza miłość przetrwa wiecznie.'<3" i zaczął nią obracać w dłoniach.
- Co tam masz?
- Kłódkę. - uśmiechnął się chłopak. - Znajdź miejsce, w którym będziemy mogli ją przypiąć. - dodał, spoglądając na dziewczynę.
- Poważnie? - zapytała Mela, a w odpowiedzi otrzymała twierdzące skinienie głową Alana. - Ale wiesz, że jeśli ją tu przypniemy to będziemy musieli wytrzymać ze sobą całe życie?
- Wiem i jestem na to gotowy.
- No to w takim razie przypnij ją... tutaj. - Amelka wskazała miejsce, w którym nie wisiała jeszcze żadna kłódka i promiennie się uśmiechnęła. Alan zapiął kłódkę we wskazanym przez Melę miejscu i...
- Wyrzucamy? - zapytał, pokazując kluczyk.
- No oczywiście. Na "trzy, cztery".
- Trzy...
- Czte...
- Ry... - powiedzieli wspólnie i wyrzucili kluczyk do rzeki, płynącej pod mostem.
- Kocham cię Alan. - wyszeptała Amelia, patrząc chłopakowi głęboko w oczy i uśmiechnęła się.
- Ja też cię kocham. Kocham cię i będę cię kochać aż do śmierci. A jeśli istnieje życie po śmierci to wtedy też będę cię kochał. - powiedział chłopak, a następnie przytulił Melę i wpił się w jej wargi. (...)
- Też mam coś dla ciebie. - powiedziała Amelka, uśmiechając się tajemniczo do Alana, kiedy byli już pod domem dziewczyny.
- Nie musisz mi nic dawać, ważne, że jesteś.
- Oj tam, zawsze tak mówisz. Poczekaj chwilkę... - poprosiła, po czym wbiegła do domu i już po dosłownie minucie była z powrotem obok Alana. - Proszę, to dla ciebie. - powiedziała i podała chłopakowi ozdobną torebkę z prezentem. Ali zaglądnął do środka, a na jego twarz wkradł się uśmiech. W torebce znajdował się kubek ze zdjęciem Meli i napisem: "Kocham Cię!" oraz ramka w kształcie serca z ich wspólnym zdjęciem. - No i jak? Podoba ci się?
- Oczywiście, że tak skarbie. Dziękuję. - uśmiechnął się szatyn i przytulił swoją dziewczynę... - Dobra, leć już do domu, bo zimno jest. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- No dobra, dobra... To lecę. Widzimy się jutro. - powiedziała Amelka i już miała się odwrócić i wejść do domu, ale Alan ją zatrzymał. - O co chodzi?
- Nie zapomniałaś o czymś?
- Nie?
- No wiesz...
- Żartowałam przecież. - zaśmiała się szatynka. - Do jutra. - powiedziała i pocałowała Alana, po czym z ogromnym uśmiechem na ustach podążyła do drzwi.
- Do jutra... Pozdrów mamę!
- Ok. Pa! - zawołała dziewczyna i weszła do domu. (...)
"To były najwspanialsze Walentynki jakie kiedykolwiek przeżyłam. :) A to za sprawą tego, że spędziłam je z chłopakiem, którego kocham, i który kocha mnie - wiem to, bo... Byliśmy dzisiaj na moście zakochanych i... Dzisiaj znalazła się na nim kolejna kłódka - Nasza kłódka. <3 Mam nadzieję, że nie będziemy za jakiś czas żałować tego, że ją tam umieściliśmy...
A tak w ogóle to rano jechałam do szkoły z Wojtkiem. oO Dziwne, ale prawdziwe. Alan był rano u Justyny, a ja szłam pieszo do szkoły, aż tu nagle koło mnie zatrzymuje się samochód Wojtka, więc... Wsiadłam - nie miałam ochoty marznąć.
Ech... Idę spać. Jutro już piątek, początek upragnionego weekendu. :) Muszę jakoś tylko przeżyć matematykę - najgorsza lekcja jutro, reszta będzie luźna, ale matma to zło! [...]"
**********
Po wyjściu z klasy matematycznej Mela udała się do swojej szafki, żeby zostawić niepotrzebne książki. Otworzyła drzwiczki szafki, a z jej wnętrza wypadła czerwona koperta. Szatynka włożyła książki do szafki, zostawiając w torebce tylko podręcznik do francuskiego i podniosła kopertę. Obejrzała ją dokładnie, ale nic na niej nie było napisane, więc ją otworzyła i wyjęła ze środka... kartkę walentynkową. Amelka zastanowiła się od kogo ona może być, ale nikt jej nie przyszedł do głowy, więc schowała kartkę z powrotem do koperty i z uśmiechem na ustach włożyła ją do torebki, po czym poszła pod klasę...
- Gdzie ty się podziewałaś? - zapytał Alan, poklepując swoje kolana, a Amelia usiadła na nich i pocałowała chłopaka w policzek.
- Odnosiłam książki do szafki.
- Aha... Idziemy gdzieś wieczorem?
- Nie wiem, nie mam pomysłu, gdzie moglibyśmy pójść. - wzruszyła ramionami dziewczyna.
- No to może nigdzie nie wyjdziemy, ale posiedzimy w domu? Co ty na to?
- Świetny pomysł. U ciebie czy u mnie?
- Może tym razem u mnie? Twoja mama już pewnie ma dość moich wizyt.
- Nie prawda. Jesteś teraz jedynym mężczyzną, który do nas przychodzi codziennie. - uśmiechnęła się Amelka i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek, oznajmujący rozpoczęcie ostatniej lekcji. (...)
- Nareszcie weekend. - westchnęła Karolina zakładając torbę na ramię i wyszła z przyjaciółmi ze szkoły.
- Masz rację. Ten tydzień był jakąś porażką, ale w końcu będziemy mogli od tego odpocząć. - uśmiechnęła się delikatnie Amelka w stronę przyjaciółki.
- Tak, ale przyszły tydzień też nie zapowiada się za fajnie.
- Oj tam, na razie jest weekend i nie myślcie o tym co będzie w przyszłym tygodniu. - powiedział Alan. - Macie jakieś plany na jutro?
- Nie, żadnych planów. A dlaczego pytasz? - zapytał Ksawery, spoglądając na przyjaciela.
- A tak tylko. Może poszlibyśmy jutro na lodowisko?
- Lodowisko? Co ty kombinujesz? - zapytała Mela patrząc podejrzliwie na Alana. - Chcesz, żebym znowu złamała nogę? Nie umiem jeździć na łyżwach.
- To cię nauczę. - uśmiechnął się szatyn w stronę swojej dziewczyny. - A co wy na to? Macie ochotę iść z nami?
- W sumie czemu nie, i tak nie mamy nic lepszego do roboty, więc... Pójdziemy. - powiedziała z uśmiechem Karolina.
- Super. - ucieszył się Alan. - Ale... nie będziemy sami, będzie z nami jeszcze jedna dziewczyna. - dodał, spoglądając na Amelkę i delikatnie się uśmiechnął, a ona już wiedziała o kogo chodzi.
- Kto? Stary powiedz. - poprosił Ksawery.
- Nie mogę wam powiedzieć. Zobaczycie jutro.
- Ech... Ale Amelka wie, to czemu my nie możemy?
- Ona wie, bo ją zna, a wy ją poznacie dopiero jutro. - zakomunikował Alan. - A teraz przepraszam państwa, ale razem z panią Sanchez chciałbym udać się do domu.
- Panią Sanchez? - zapytała Mela, patrząc na Alana.
- No nie powiesz mi chyba, że ci się nie podoba.
- Podoba i to aż za bardzo, więc uważaj, bo się przyzwyczaję. - zaśmiała się dziewczyna. - Dobra, ale my poważnie będziemy lecieć. Zdzwonimy się jakoś i dogadamy szczegóły jutrzejszego wyjścia, ok?
- Dobra, dobra. - uśmiechnął się Ksawi. (...)
Weszła do domu i pierwszą rzeczą jaką zrobiła było wejście do kuchni, w której była jej mama. Amelia podeszła do rodzicielki i mocno ją przytuliła, Marta uśmiechnęła się do siebie i odwzajemniła gest, całując córkę w czoło.
- Stało się coś? - zapytała kobieta, odsuwając się od córki.
- Nie, wszystko ok. Musiałam się do kogoś przytulić. - odpowiedziała Mela i zdjęła kurtkę.
- I wybrałaś mnie, a nie Alana - jakie to słodkie.
- Przestań. Wolałam przytulić się do ciebie, bo dawno już tego nie robiłam, a do niego przytulam się prawie bez przerwy, więc...
- Oj, no dobrze, nie tłumacz się już tak. Głodna?
- Strasznie. - uśmiechnęła się Amelka.
- No to myj ręce i siadaj... - powiedziała Marta, a szatynka wykonała jej polecenie, po czym wróciła do kuchni i usiadła do stołu...
- Gdzie się podziewa Fado? - zapytała Amelia odsuwając od siebie talerz.
- Nie wiem, biegał tutaj gdzieś...
- Fado! - zawołała brązowooka, a już po chwili na podłodze w przedpokoju dało się słyszeć tupot łapek psa, a on sam po chwili pojawił się w kuchni i podbiegł do Amelii. - Cześć maluchu. Idziemy na spacer? - zapytała dziewczyna, a Fado zaszczekał i wesoło pomachał ogonem. Mela zaśmiała się pod nosem i poszła założyć kurtkę, a następnie zapinając psu smycz wyszła z domu... Spacerowała po parku, znajdującym się niedaleko jej domu, aż zauważyła, że z przeciwka idzie Wojtek. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem na jego widok.
- Cześć. - powiedział chłopak.
- Hej. Wyszedłeś sobie na popołudniowy spacer?
- W pewnym sensie. Idę do kumpla... Widziałem, że znalazłaś w szafce w szkole kartkę walentynkową. Podobała ci się? - zapytał prosto z mostu.
- No podobała mi się, jak wszystkie kartki walentynkowe, ale... Dlaczego pytasz?
- Pytam, bo... Ta kartka jest ode mnie. - zakomunikował z uśmiechem, a Amelka nie wiedziała co ma powiedzieć. - Ej, oddychaj.
- Dostałam od ciebie kartkę walentynkową? Wyczuwam jakiś ukryty sens.
- No wiesz... Musisz się we wszystkim doszukiwać drugiego dna? - zapytał nieco zmieszany chłopak.
- Aha, zmieszałeś się. Czyli miałam rację.
- No... Chodziło mi o to, że... Może moglibyśmy się czasami spotkać, pogadać?
- Wojtek, nie zapominaj, że ja mam chłopaka. - upomniała go Amelka.
- Pamiętam, ale ja mówię o czysto koleżeńskich spotkaniach. - stwierdził chłopak.
- No chyba, że tak... W takim razie zastanowię się nad tym. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Ale teraz cię przepraszam. Zimno się robi, a poza tym jestem umówiona z Alanem, więc muszę wracać. Do zobaczenia w poniedziałek w szkole.
- Tak, pa. Miłego weekendu! - zawołał Wojtek, a Amelia odwróciła się do niego i się uśmiechnęła, po czym skierowała swoje kroki do domu. (...)
- Mamuś, to ja już lecę do Alana! - zawołała Amelia, zbiegając po schodach.
- Dobrze, ale chodź tu do mnie jeszcze na moment. - powiedziała Marta, a Mela weszła do salonu.
- O co cho... Cześć tatku. - uśmiechnęła się szatynka.
- Cześć córciu... O tej porze do Alana? Nie za późno trochę na spotkanie z chłopakiem? - zapytał podejrzliwie Grzegorz.
- Tato...
- No żartuję przecież. Ale pozdrów tego twojego kochasia ode mnie.
- Dobrze, pozdrowię... Kiedy przyjedziesz?
- Jak dobrze pójdzie to w połowie marca będę mógł przyjechać do Polski na kilka dni. - zakomunikował tata Amelii.
- Super. Tęsknię za tobą.
- Ja za wami też kochanie.
- Dobra, przepraszam was, ale muszę już iść. Pa tato, kocham cię. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Pa mamo. Aaa .. pamiętaj, że jakbyś czegoś potrzebowała to możesz dzwonić.
- Dobrze, kochanie. Idź już, bo Alan z tęsknoty uschnie. - zaśmiała się Marta.
- Nie uschnie, nie uschnie... To do jutra!
- Pa! - zawołała Marta za wychodzącą córką.
- Do jutra? Pozwoliłaś jej u niego nocować? - zapytał zaskoczony Grzegorz.
- Pozwoliłam... Przestań, Sylwia i Javier tam będą, więc...
- Myślisz, że im to będzie przeszkadzało?
- Grzesiek! Nasza córka jest już dorosła, wie co robi. - uśmiechnęła się Marta.
- No w sumie masz rację. - przytaknął mężczyzna i również się uśmiechnął. (...)
**********
"Przed chwilą wróciłam od Alana, a za chwilę znowu wychodzę. Tym razem na lodowisko z Alim, Lolą, Ksawim i Justyną. :) Alan właśnie pojechał po Ikę, a potem mają wpaść po mnie. Mam zamiar się dzisiaj tam dobrze bawić i tak będzie - musi tak być... A tak w ogóle to... nie wiem co się ze mną dzieje, ale zaczęłam lubić Wojtka. I teraz mam podobne uczucie jak wtedy z Alanem... Masakra - przecież ja kocham Alana, nie mogę zakochać się w 'nowym'... Ja już nic nie wiem. :/
Koniec tamtego tematu... Tata w marcu przyjeżdża! :) Mam radochę, bo się za nim strasznie stęskniłam... :) Nie wiem jeszcze ile z nami dokładnie zostanie, ale mam nadzieję, że przynajmniej tydzień. :) Ech... dobra idę coś zjeść i się ogarnąć, bo za półtorej godziny Ali po mnie przyjdzie. :)"
- No i jak, jesteś gotowa? - zapytał Alan, wchodząc do pokoju swojej dziewczyny.
- Już, już prawie. - powiedziała dziewczyna, zakładając buty. - No... Możemy iść.
- Super... A tak w ogóle to ładnie wyglądasz. - uśmiechnął się szatyn i podszedł do Amelki, po czym złączył ich usta w czułym pocałunku.
- Dziękuję za komplement, ale już lepiej chodźmy. - zaśmiała się Mela, odpychając od siebie chłopaka.
- No już, już... - westchnął Alan i razem z dziewczyną zszedł na dół, a następnie wyszedł z jej domu. (...)
______________________________________________________________
tak właśnie, tak... za Nami już 25 rozdział :) jak wrażenia?
wróciłam niecałą godzinę temu ze szkolnej dyskoteki i powiem Wam, że... nie było najgorzej, ale zawsze mogłoby być lepiej ;) DJ był - szczerze mówiąc - OKROPNY! -,-
nie wiem, co mogłabym tu jeszcze napisać, więc... pożegnam się już :) do kolejnego rozdziału! ;*
+ wszelkie informacje na jego temat w zakładce "Zwiastun kolejnego rozdziału..." - to tak dla przypomnienia, żeby uniknąć pytań typu: kiedy kolejny rozdział? :D++ zapraszam Was również do zakładki "Informuję..." możecie się tam zapisać i będziecie indywidualnie informowani o NN :)
Nikaa. ♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ