środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 22


          - No to co oglądamy? - zapytał Alan siadając obok Amelki na łóżku i kładąc laptopa na kolanach. 
          - Nie wiem. Wybierz coś. - wzruszyła ramionami dziewczyna opierając się wygodnie o poduszki.
          - Ja tam mogę coś wybrać, ale, żeby potem nie było, że nie podoba ci się ten film. 
          - Jasne, jasne... - westchnęła szatynka, a po chwili usłyszeli pukanie do drzwi. - Proszę! 
          - To tylko ja. - uśmiechnęła się Marta wchodząc do pokoju córki. - Nie potrzebujecie czegoś do jedzenia, picia? 
          - Nie dziękujemy, wszystko mamy. - uśmiechnął się Alan. - A może posiedzi pani z nami?
          - Nie, dziękuję za zaproszenie, ale zostawię was samych. - uśmiechnęła się kobieta. - To w takim razie jak niczego nie potrzebujecie to ja się pójdę położyć. Dobranoc. 
          - Dobranoc. - powiedzieli zgodnie Amelka i Alan, a kiedy zostali sami w pokoju włączyli film i wygodnie ułożyli się na łóżku. (...) 


**********

          - Dzień dobry. - powiedział Alan wchodząc do kuchni, w której krzątała się już pani Marta. 
          - O, dzień dobry. Myślałam, że jeszcze śpicie. - uśmiechnęła się kobieta. 
          - Mela jeszcze śpi, ale ja już jakoś nie mogłem. A poza tym Fado chciał wyjść na dwór. 
          - Rozumiem... Jesteś głodny? 
          - Nie, dziękuję. Zjem z Amelką, kiedy wstanie. - uśmiechnął się szatyn. - Jak się pani czuje? 
          - Bardzo dobrze, dziękuję, że pytasz. 
          - Oj tam. Po prostu martwię się o panią tak samo jak o Amelię. W końcu muszę się wami opiekować, to polecenie pana Grzegorza. - zaśmiał się chłopak. 
          - Mój mąż jak coś wymyśli, to naprawdę... - pokręciła głową Marta i również się zaśmiała. (...)

          Obudził ją śmiech dochodzący z dołu. Zaciekawiona tym odgłosem wstała z łóżka i zarzucając na ramiona leżącą na oparciu krzesła bluzę Alana i biorąc do rąk kule zeszła do kuchni, w której była jej mama i chłopak. 
          - Co wam tak wesoło od rana? - zapytała wchodząc do pomieszczenia, po czym pocałowała mamę w policzek, a do Alana się przytuliła siadając mu na kolanach. 
          - A tak sobie rozmawiamy. - wytłumaczył Alan. - Wyspałaś się? 
          - Ehem... Co na śniadanie? 
          - Na razie nic, ale... Wolicie tosty, czy jajecznicę? - zapytała Marta. 
          - Tosty! - stwierdzili zgodnie.
          - To w takim razie dajcie mi 10 minut i śniadanie będzie gotowe. - uśmiechnęła się kobieta.
          - Dobrze mamo, to ja pójdę w tym czasie się przebrać. - powiedziała Mela i zeszła z kolan Alana, a następnie wyszła z kuchni kierując swoje kroki do pokoju, a Alan poszedł w jej ślady. Kiedy dziewczyna była już w pokoju podeszła do szafy i stanęła przed nią w celu wybrania ubrań na dzisiejszy dzień. Stała tak przez chwilę, aż poczuła ciepły oddech Alana na szyi, a jego ręce objęły ją w pasie i zacisnęły się na jej brzuchu. Mela odwróciła się przodem do chłopaka i złączyła ich usta w pocałunku. - Muszę się iść ubrać. - uśmiechnęła się biorąc do ręki ubrania.
          - Jasne, idź. - uśmiechnął się Alan... Po kilku minutach Amelia wróciła do pokoju i zabierając ze sobą telefon zeszła na dół. Weszła do kuchni i od razu zajęła miejsce obok swojego chłopaka. (...)

          Po skończonym śniadaniu Amelia i Alan poszli do pokoju dziewczyny i położyli się na łóżku. Mela oparła głowę o tors chłopaka, a on bawił się jej włosami. Nagle dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na szatyna. 
          - Mogę o coś zapytać? 
          - Oczywiście, pytaj. - uśmiechnął się chłopak i podniósł się wyżej opierając się o ścianę za łóżkiem. 
          - Pamiętasz tą piosenkę, którą mi kiedyś zaśpiewałeś? - zapytała Mela.
          - Śpiewałem ci kilka piosenek. O którą ci konkretnie chodzi?
          - A no tak... Chodzi mi o "Die in your arms". Pamiętasz co mi wtedy powiedziałeś jak zapytałam czy pisząc ją myślałeś o jakiejś konkretnej osobie? 
          - Ach, no tak. Powiedziałem ci, że tak, ale nie mogę ci powiedzieć o kogo chodzi i, że dowiesz się kiedyś. 
          - No właśnie... Możesz mi powiedzieć o kogo chodziło? 
          - A jak myślisz? - zapytał chłopak, a Amelka wzruszyła tylko ramionami. 
          - Gdybym się domyślała to bym cię o to nie pytała. 
          - Chodziło o ciebie głuptasie. - uśmiechnął się Alan całując dziewczynę w czoło. W tym samym momencie jego telefon oznajmił, że dostał wiadomość. Chłopak sięgnął po komórkę leżącą na szafce obok łóżka i odczytał wiadomość. - Mama. - powiedział szatyn napotykając pytające spojrzenie Amelki. - Kazała mi wracać do domu i zaprosić ciebie i twoją mamę na 15:00 do nas na obiad. - uśmiechnął się chłopak. - W takim razie ja się będę zbierał i widzimy się po południu. - powiedział Alan wstając z łóżka i zebrał swoje rzeczy. 
          - Jasne. - uśmiechnęła się Mela i również wstała z łóżka, a następnie razem ze swoim chłopakiem zeszła na dół. 
          - O, Alan już idziesz. - stwierdziła Marta widząc Alana zakładającego kurtkę. 
          - Tak, mama kazała mi wracać. Ale kazała też zaprosić panią i Amelkę do nas na 15:00 na obiad. Mam nadzieję, że mogę na panią liczyć, że pani przyjdzie, bo mama mnie chyba zabije. - zaśmiał się chłopak. 
          - Oczywiście. Skoro mama nas zaprasza to przyjdziemy. - uśmiechnęła się kobieta. 
          - To dobrze... W takim razie widzimy się po południu. - powiedział chłopak. - Do widzenia. 
          - Do widzenia. - powiedziała Marta i weszła do salonu.
          - Do później. - uśmiechnęła się Mela.
          - Pa. - powiedział Alan i pocałował dziewczynę w policzek, a następnie opuścił jej dom. (...) 

          "Alan przed chwilą poszedł do siebie, ale o 15:00 znowu się widzimy, bo razem z mamą idziemy do niego na obiad. :) Pani Sylwia nas zaprosiła... Nic mi się nie chce. :/ Noga mnie już tak bardzo nie boli, więc jest jakiś plus... Jutro już poniedziałek i trzeba iść do szkoły -,- pocieszam się tylko myślą, że to ostatni tydzień, a później 2 tygodnie odpoczynku = ferie. :) Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę tatę. Wczoraj rozmawiałam z Alim o tym wyjeździe i powiedział, że z przyjemnością pojedzie ze mną i mamą. Jeszcze została mi rozmowa z Karoliną i Ksawerym, mam nadzieję, że oni też się zgodzą. Chyba, że wymyślili jakiś wspólny wyjazd to ja nic nie mówię. :) Ech... Muszę się spakować i przygotować te wszystkie rzeczy do szkoły. Sprawdzić, czy nic nie było zadane, pouczyć się chociaż trochę, bo mimo, że nas przez tydzień nie było to jutro któryś z nauczycieli może nas zaskoczyć na przykład jakąś kartkówką czy czymś takim. :/ No a potem jeszcze wybrać jakieś ubrania na ten obiad u Sanchez'ów i takie tam duperele. :) Dobra, kończę i biorę się do roboty, bo im szybciej to wszystko zrobię tym lepiej. [...]" 

          - Amelka! - do uszu brązowookiej dotarł głos jej rodzicielki. 
          - Już idę mamo! - zawołała dziewczyna i wkładając telefon do kieszeni spodni złapała za kule i powoli zaczęła schodzić ze schodów. 
          - Gotowa? - zapytała Marta zakładając swój płaszcz. 
          - Tak. - uśmiechnęła się Mela zakładając kurtkę, po czym razem z mamą wyszła z domu. Marta zamknęła drzwi na klucz i razem z Amelką ruszyła na drugą stronę do domu sąsiadów... Będąc pod drzwiami zadzwoniła dzwonkiem, a już po chwili drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się sylwetka Javiera. 
          - Witam nasze sąsiadki. - uśmiechnął się mężczyzna i wpuścił je do środka.
          - Dzień dobry. - przywitała się Amelka i uśmiechnęła się do taty Alana. Po chwili do przedpokoju weszła również Sylwia i witając się z sąsiadkami zaprosiła je do jadalni. (...)

          Siedziała z Alanem w salonie i popijając ciepłą herbatę rozmawiali o wszystkim i o niczym. Nagle wzrok Amelki padł na jedno ze zdjęć stojących na meblach - nigdy wcześniej nie zwróciła na nie uwagi. Wstała z kanapy i powoli podeszła do szafki i biorąc do ręki ramkę ze zdjęciem przedstawiającym chłopca w wieku około 12 lat spojrzała na Alana. 
          - Kto to? - zapytała chłopaka przerzucając wzrok na zdjęcie. Szatyn wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny i obejmując ją w pasie powiedział:
          - Mój brat. - po wypowiedzeniu tych słów uśmiechnął się nikło, a w jego oczach pojawiły się łzy. - To zdjęcie było zrobione dwa dni przed jego śmiercią. - dodał głęboko oddychając.
          - Przepraszam, nie powinnam pytać. - powiedziała nieco zmieszana Amelka. 
          - Nic się nie stało. Powinnaś wiedzieć. - powiedział chłopak. - Theo był ode mnie 2 lata starszy. Gdyby nie to, że 8 lat temu zginął w wypadku samochodowym, który spowodował pijany kierowca za 11 dni świętowalibyśmy jego 20 urodziny.
          - Przykro mi. - powiedziała Mela i przytuliła się do swojego chłopaka. 
          - Tak, mnie też... Ale skończmy ten temat. 
          - Jasne. - uśmiechnęła się delikatnie Amelka. - Gadałeś już z rodzicami o tym wyjeździe do Kanady na feriach? 
          - Tak. Od razu jak wróciłem do domu od ciebie. - uśmiechnął się szatyn.
          - I co oni na to? 
          - Zgodzili się. A ty? Rozmawiałaś już z Lolą, albo Ksawerym? 
          - Nie. Myślałam, żeby pogadać z nimi jutro w szkole. 
          - Aha... Ale o ile mnie pamięć nie myli to oni dzisiaj mieli robić u Karoliny projekt na WOS. Może byśmy ich odwiedzili? 
          - Dobry pomysł. - uśmiechnęła się Amelka. - Tylko musimy o tym powiedzieć rodzicom. 
          - Jasne, chodź. - powiedział Alan i wziął Melę na ręce. 
          - Aaaaa! Puść mnie! - śmiała się dziewczyna.
          - Co wy robicie? - zapytał Javier. 
          - Nic takiego... - zaśmiał się Ali stawiając Amelkę na podłodze. - Idziemy do Karoliny, bo musimy z nią pogadać. 
          - Dobrze, idźcie. Tylko uważaj na Amelię. - uśmiechnęła się Sylwia. 
          - Będę jej strzegł jak oka w głowie, w końcu jest moją dziewczyną. - uśmiechnął się chłopak. - A wy się zaopiekujcie panią Martą. - dodał po chwili. 
          - Dobrze, dobrze. Nie musisz się o mnie martwić Alanie. - powiedziała Marta. 
          - Wiem, wiem... To w takim razie my już idziemy. - zakomunikował Alan i razem ze swoją dziewczyną wyszedł z domu i powolnym krokiem skierował się w stronę domu przyjaciółki. (...) 

          - Dobrze, że przyszliście. Przynajmniej mamy pretekst, żeby zrobić sobie przerwę. - powiedział Ksawery siadając obok Karoliny na kanapie. 
          - Tak. Ten projekt jest strasznie pracochłonny. - stwierdziła dziewczyna. 
          - Bo wy zawsze wszystko musicie zostawić na ostatnią chwilę. - powiedziała Amelka. 
          - Oj tam, my wcale nie jesteśmy lepsi. - powiedział Alan. - Ale my tu kochanie nie przyszliśmy rozmawiać o tym ich projekcie. 
          - No tak, racja. - zgodziła się Mela. 
          - To w takim razie o co chodzi? - zapytał Ksawi. 
          - Za tydzień zaczynają się ferie i... Chciałam was zapytać, czy nie mielibyście ochoty pojechać ze mną, moją mamą i Alanem do mojego taty do Kanady. - uśmiechnęła się Mela. 
          - Amelka, wiesz... Pomysł fajny i w ogóle, ale... My już mamy plany i też chcieliśmy was zapytać czy nie pojechalibyście z nami, ale skoro wy jedziecie do Kanady to... - powiedziała Karolina.
          - Aha, no trudno. A gdzie jedziecie? 
          - W góry, na cały pierwszy tydzień ferii. Ale za to w drugim tygodniu nudzimy się we Wrocławiu. - zakomunikował Ksawery. 
          - To dołączycie do nas w drugim tygodniu ferii. - uśmiechnął się Alan. 
          - To jest bardzo dobry pomysł. Jedziemy do Kanady na całe ferie, więc w drugim tygodniu do nas dołączycie. Co wy na to? 
          - A my na to jak na lato. - zaśmiał się Ksawery. - Prawda skarbie? 
          - Oczywiście. Jeśli tylko możemy przyjechać to bardzo chętnie. 
          - Pewnie, że możecie. - stwierdziła Amelka. (...) 

          "Leżę już w łóżku i zaraz idę spać, ale musiałam jeszcze wcześniej tutaj coś napisać. Dowiedziałam się dzisiaj rzeczy, która delikatnie mówiąc mnie zszokowała. oO Alan miał brata... Miał na imię Theo i zginął w wypadku samochodowym w wieku 12 lat. Jak patrzyłam na Alana, kiedy mi o tym mówił to plułam sobie w brodę, że w ogóle musiałam dostrzec to zdjęcie i zapytać kto to... Widziałam, że wspominanie brata sprawia mu ból. :( Ech, ale było minęło... Potem odwiedziliśmy Karolinę i Ksawerego, którzy robili projekt na WOS i omówiliśmy sprawę ferii. Co prawda nasze gołąbeczki jadą na tydzień w góry, ale w drugim tygodniu przyjeżdżają do Kanady. <3 Dobra, idę spać, bo oczy mi się już same zamykają. [...]" 

          "Drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrryń!" - dźwięk budzika oznajmił, że czas wstawać do szkoły. Alan wstał z łóżka i podchodząc do szafy zgarnął z niej ubrania i wszedł do łazienki. Tam wykonał wszystkie poranne czynności, po czym wrócił do pokoju. Do plecaka wrzucił potrzebne książki i wkładając telefon do kieszeni spodni zszedł na śniadanie. W kuchni o dziwo nie zastał nikogo tylko na stole leżała kartka: "Pojechałam do babci, obiad jest w lodówce - jak wrócisz ze szkoły to sobie odgrzej. Wracam wieczorem, tata pojechał na 2 dni do Warszawy na jakąś konferencję. Całuję, mama." 
          - Czyli kolejne 2 dni bez taty. - Alan pokręcił głową z dezaprobatą i wyjął z szafki miseczkę, do której nasypał płatków, po czym zalał je zimnym mlekiem i zaczął jeść śniadanie... Kiedy skończył pozmywał po sobie i zakładając kurtkę złapał kluczyki do swojego samochodu i wyszedł z domu kierując się do domu Amelii. Kiedy stał przed drzwiami zadzwonił dzwonkiem, a już po chwili stała przed nim pani Marta. - Dzień dobry. - uśmiechnął się chłopak.
          - Dzień dobry Alanie. Wejdź. Amelka zaraz zejdzie, dopiero przed chwilą wstała. 
          - Dobrze, poczekam. 
          - Jesteś może głodny? Mama wyjechała z samego rana, ale jeszcze zdążyła do mnie zadzwonić i powiedzieć, żebym dopilnowała, żebyś nie szedł głodny do szkoły. - zaśmiała się kobieta.
          - Cała mama... Nie, nie jestem głodny. Zjadłem przed chwilą śniadanie. Ale dziękuję, że pani pyta. - powiedział chłopak. 
          - Oj tam... O, dzień dobry śpioszku. - powiedziała Marta, kiedy Amelka weszła do kuchni. 
          - Cześć mamo. - powiedziała dziewczyna i ziewnęła. - Cześć kochanie. - dodała i pocałowała swojego chłopaka w policzek, a następnie odstawiając kule usiadła do stołu. 
          - Cześć. Widzę, że się nie wyspałaś. - stwierdził Ali spoglądając na Amelkę.
          - Amerykę odkryłeś. - powiedziała szatynka i ponownie ziewnęła. - Mamo, mogłabym poprosić kawę? Jak się jej teraz nie napiję to chyba zasnę na ławce w szkole. 
          - W takim razie zrobię ci tą kawę. Alan?
          - Nie, ja dziękuję. Naprawdę. - uśmiechnął się chłopak.
          - Ja miałam problem z wstaniem o 7:15, a ty o tej porze to już chyba tu byłeś i nie chcesz kawy? 
          - No tak, ja w przeciwieństwie do ciebie się wyspałem. 
          - No tak... O Boże, już 7:35?! Spóźnimy się do szkoły! - spanikowała Amelia.
          - Spokojnie Meli. Pojedziemy moim samochodem. Przecież i tak byś nie dała rady dojść pieszo aż do szkoły. Nie zapominaj, że masz złamaną nogę. 
          - Fakt. 
          - No widzisz. Więc teraz spokojnie skończ jeść śniadanie. - powiedział Alan i uśmiechnął się do swojej dziewczyny, a ona odwzajemniła gest. (...) 

          Siedzieli całą czwórką przed salą od języka angielskiego i czekali na nauczycielkę, która spóźniała się już 15 minut. Reszta klasy gdzieś się rozeszła, ale oni nie mieli na to ochoty, woleli zostać pod klasą i poczekać na panią Lewczak. 
          - Szkoda, że to pierwsza, a nie ostatnia lekcja. - powiedział Ksawery. 
          - Czemu? - zapytała Amelka spoglądając na przyjaciela.
          - No bo pani Lewczak spóźnia się już 15 minut. Gdyby to była ostatnia lekcja moglibyśmy iść do domu. 
          - No racja. A tak to musimy siedzieć i na nią czekać. - skrzywiła się Karolina. 
          - Oj tam, nie narzekajcie... - powiedział Alan uśmiechając się do przyjaciół.
          - My narzeka...
          - O proszę, nasza sierota, która chodzić nie umie ze swoim królewiczem i poddanymi. - zaśmiała się szyderczo Milena.
          - Daruj sobie, nie mam ochoty się dzisiaj z tobą kłócić Milena. - powiedziała Amelia. 
          - A to nowość. Cóż to się takiego stało? Tatuś zostawił ciebie i twoją mamę dla jakiejś dziwki spod latarni? - zakpiła Luiza.
          - Zamknij się Szilberg jeśli nie chcesz mieć złamanego nosa! - krzyknęła Karolina.
          - Lola, daj spokój. - szepnęła do przyjaciółki Mela. 
          - Jej ojciec nie jest taki jak twój Luiza... Żeby co noc zabawiać się z inną kobietą, a jego żona i dzieci, żeby nie miały z czego wyżyć. - powiedział Alan, na co w oczach Luizy zabłysnęły łzy, ale dziewczyna nie pozwoliła im wypłynąć. Zabolały ją słowa chłopaka, bo powiedział prawdę, której nikt nie powinien znać... 
          - O czym ty gadasz Sanchez?! Zmysły postradałeś? - zaśmiała się Milena. - To, że twoja dziewczyna uszkodziła sobie nogę to widać, ale nie myślałam, że aż tak cię to ruszy, że postradasz rozum. 
          - Myślisz, że mi tym dokuczysz? O nie... Mnie nie jest tak łatwo wyprowadzić z równowagi. - uśmiechnął się kpiąco Alan.
          - Jeszcze zobaczy...
          - Dzień dobry kochani. Przepraszam was za spóźnienie. - powiedziała pani Lewczak podchodząc do grupy uczniów. - Wchodźcie do klasy. 
          - Nic się nie stało proszę pani. - odpowiedziała z uśmiechem Karolina i razem z resztą koleżanek i kolegów z klasy weszła do pomieszczenia. (...)

______________________________________________________________

no i jest! 22 rozdział za nami :) jak wrażenia po przeczytaniu?

Nikaa. ♥



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 21


          Wszyscy uczniowie razem z panią Dufarge weszli do hotelu Mercure Paris Centre Tour Eiffel  i udali się do recepcji. 
          - Usiądźcie sobie tutaj, a ja pójdę po klucze do naszych pokoi, a później je wam rozdam. - powiedziała nauczycielka i podeszła do lady, za którą stał młody mężczyzna - recepcjonista, a uczniowie zajęli miejsca na kanapach stojących w hallu hotelu. 
          - Wiedziałam, że ta suka sobie go nie odpuści... Podobno kocha Marcina i z nim jest, ale nawet to jej nie przeszkadza w podrywaniu innych chłopaków. - powiedziała Mela widząc jak Milena klei się do Alana. - Trzymajcie mnie, bo zaraz jej coś zrobię... 
          - Spokojnie Meli. Przecież on poza tobą świata nie widzi. - stwierdziła Lola i uśmiechnęła się do przyjaciółki. 
          - O, idzie pani Madeline. - zauważył Ksawery i wszyscy uczniowie jak na zawołanie wstali z zajmowanych miejsc, a swoje oczy utkwili w sylwetce nauczycielki. 
          - Dobrze. Mam już klucze do wszystkich pokoi... Są dwuosobowe, więc teraz dobierzcie się dwójkami... - pani Dufarge nie skończyła nawet zdania, a jej podopieczni zaczęli szukać sobie współlokatorów. - Ale uwzględnijcie to, że współlokator musi być tej samej płci. - dodała kobieta widząc, że Amelka i Alan oraz Karolina i Ksawery chcieli dostać wspólne pokoje... - No to jak, gotowi? 
          - Tak. - zakomunikowali zgodnie uczniowie. 
          - No to w takim razie rozdaję klucze... Jest teraz 12:30, więc macie czas dla siebie. Odpocznijcie i widzimy się w tym miejscu o 17:30, rozumiemy się? 
          - Jak najbardziej proszę pani. 
          - Cieszę się... Idźcie do pokoi, odpocznijcie i tak jak mówiłam o 17:30 się tutaj spotykamy. Jakbyście czegoś potrzebowali to jestem w pokoju 312. - powiedziała nauczycielka i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. 
          - Stary łap. - powiedział Ksawery rzucając klucze Alanowi. - Idź do pokoju, a ja pomogę dziewczynom z ich walizkami. 
          - Od kiedy ty taki pomocny się zrobiłeś? - zapytała Amelka patrząc podejrzliwie na przyjaciela. 
          - Przecież zawsze taki byłem... - powiedział chłopak łapiąc za rączkę od walizki Karoliny. - Mela, dawaj tą walizkę. 
          - Ja się ciebie boję. - zaśmiała się szatynka podając walizkę Ksawiemu. (...)

          Alan wszedł do pokoju i odstawił walizki koło drzwi, a następnie wyszedł z pomieszczenia kierując się do pokoju Amelii i Karoliny. Kiedy stał pod drzwiami zapukał, a po chwili usłyszał, że może wejść, więc nacisnął klamkę. Jak tylko wszedł do środka w oczy rzucił mu się kolor ścian.   
          - No nie! Czy wy zawsze musicie mieć fioletowe ściany? - zapytał z udawaną ironią i usiadł na łóżku obok swojej dziewczyny obejmując ją ramieniem. 
          - Widocznie musimy. - powiedziała Lola. - Ale same się dziwiłyśmy, że taki pokój dostałyśmy. 
          - Oj tam... A wasz pokój jaki ma kolor ścian? - zapytała Mela. 
          - Zielony... Przynajmniej się nie wyzabijamy, bo zieleń uspokaja. - zaśmiał się Alan.
          - Chciałeś się ze mną pobić? - zapytał Ksawery, ale nie uzyskał odpowiedzi. (...)

**********


          - Dzień dobry śpiochy! - zawołał Alan wchodząc razem z Ksawerym do pokoju dziewczyn. - Wy już nie śpicie? 
          - No jak widać nie. - uśmiechnęła się Lola zapinając sweterek, po czym podeszła do Ksawerego i się do niego przytuliła, a on pocałował ją w czoło. - Amelka jest jeszcze w łazience, ale mam nadzieję, że za chwilę wyjdzie, bo... inaczej spóźnimy się na śniadanie! 
          - Już wychodzę... Nie widać? - zapytała Mela zamykając za sobą drzwi od łazienki. - Cześć Ksawi. - uśmiechnęła się do przyjaciela. - Cześć kochanie. 
          - Cześć. - Alan podszedł do dziewczyny i czule pocałował ją w usta. - Jak się spało? 
          - Dobrze, ale... Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że złamałam tutaj w Paryżu rękę. 
          - Wiesz, że sen z pierwszej nocy w nowym miejscu się z reguły spełnia? - zapytała Lola.
          - No, fajnie mi życzysz. Żebym sobie rękę złamała! - zaśmiała się szatynka.
          - Ja ci wcale tego nie życzę, po prostu mówię, że tak jest. 
          - Dobra dziewczyny, już się nie kłóćcie. Chodźmy lepiej na śniadanie. - powiedział Ksawery i pozostała trójka mu przytaknęła, po czym wszyscy udali się na śniadanie. (...) 

          Przy śniadaniu praktycznie nikt się nie odzywał. Wszyscy w spokoju i ciszy jedli posiłek, a jak tylko skończyli pani Dufarge zakomunikowała, że za pół godziny wszyscy mają stawić się w hallu i ruszają zwiedzać kolejne, paryskie zabytki... 
          - Cześć mamo. - powiedziała z uśmiechem Amelia przykładając telefon do ucha.
          - Cześć kochanie. Co tam u was? - zapytała Marta. 
          - Wszystko w porządku. Za pół godziny idziemy zwiedzać jakieś zabytki, nawet nie wiem co mamy dzisiaj w planach. A co u ciebie?
          - Wszystko ok. 
          - Cieszę się... - uśmiechnęła się dziewczyna. - Tęsknię. 
          - Ja też skarbie. A Fado to sobie nie może miejsca znaleźć od kiedy wyjechaliście. Ciągle leży w przedpokoju pod drzwiami i się w nie wpatruje. 
          - Jeszcze tylko nie całe 4 dni, wytrzymamy. - powiedziała Amelia.
          - Oczywiście, że wytrzymamy... A, właśnie. Tata kazał ci przekazać, żebyś do niego zadzwoniła, bo się stęsknił. 
          - Dobrze, zadzwonię do niego na Skype jak wrócimy do hotelu. 
          - Super... Pozdrów Karolinę, Ksawerego i Alana. 
          - Jasne, a ty dziadków i ich ode mnie ucałuj. 
          - Dobrze. No to na razie, kochanie.
          - Tak, papa... Mamo?
          - Tak? 
          - Kocham cię. 
          - Ja ciebie też, Amelko. Do usłyszenia. 
          - Pa. - powiedziała Mela i odłożyła telefon na stolik. - Macie pozdrowienia od mojej mamy. - uśmiechnęła się dziewczyna siadając na kolanach Alana.
          - A dziękujemy, dziękujemy. Też ją pozdrów jak będziesz z nią rozmawiać. - uśmiechnęła się Lola.
          - Ok. - odpowiedziała uśmiechem Mela. 
          - Dobra, ubierajcie się, bo za 10 minut wychodzimy. - powiedział Ksawery. 
          - No już, już. - zaśmiał się Alan i cała czwórka założyła kurtki i zamykając pokój zeszli do hallu. (...)


**********


          - Dobrze teraz wejdziemy do katedry Notre Dame, będziemy tutaj około 1,5 godziny. Po zakończonym zwiedzaniu będziecie mieli czas wolny, więc okazja do kupienia pamiątek jak najbardziej będzie. I myślę, że koło 16:30 spotkamy się w tym miejscu... Pamiętajcie, że nie chodzicie pojedynczo tylko albo całą grupą, albo kilkuosobowymi grupkami, żeby się nie zgubić. I pilnujecie czasu... - zakomunikowała pani Dufarge i w tym samym momencie podeszła do nich pani przewodnik i zaprosiła do wnętrza katedry... Po 1,5-godzinnym zwiedzaniu uczniowie wraz z nauczycielką opuścili Notre Dame. - Pamiętajcie. O 16:30 spotykamy się dokładnie w tym miejscu. - przypomniała pani Dufarge i wszyscy rozeszli się w swoje strony. (...)

          - Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytała Karolina rozglądając się dookoła. 
          - Nie wiem, zaraz znajdziemy drogę do katedry, spokojnie. - zapewnił dziewczynę Ksawery. - Alan...
          - Czekajcie. - uśmiechnął się szatyn i pobiegł do jednego ze sklepów znajdujących się po drugiej stronie ulicy. 
          - Gdzie on poszedł? 
          - Sklep muzyczny. - uśmiechnęła się Mela. - Nie przepuściłby takiej okazji... 
          - Boże. On już ma fioła na punkcie tej muzyki. 
          - Zejdź z niego, co? A ty na punkcie tańca to niby nie? - Amelka spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę. 
          - No dobra, już nic nie mówię...
          - No jestem. - uśmiechnął się Alan podchodząc do przyjaciół z pokrowcem na gitarę na plecach. 
          - Eeee... Stary, o ile mnie pamięć nie myli to ty masz już gitarę. 
          - No, bo mam, ale... Żaden szanujący się muzyk nie ma tylko jednej gitary. - zaśmiał się Alan. - A poza tym spójrzcie... Jak tylko tam wszedłem przykuła moją uwagę. Nie mogłem jej nie kupić.  - dodał z przejęciem patrząc na nowo zakupiony instrument
          - Odbiło ci. - skwitował Ksawery. 
          - Może i tak, ale... To moja pasja, więc wiecie... Dobra, a teraz musimy jakoś znaleźć drogę pod katedrę. Zostało nam 20 minut do zbiórki. - powiedział Alan i rozglądnął się dookoła. - Pamięta któreś z was jak szliśmy? 
          - Nie panie mądralo. - zaśmiała się Lola. 
          - Karolina. To nie jest śmieszne... - uśmiechnął się pod nosem Ali. - Jak na mój gust powinniśmy iść w... tamtą stronę. - powiedział chłopak wskazując ręką kierunek, w którym według niego powinni się udać. 
          - Ale przyszliśmy tutaj od drugiej strony. - powiedziała Amelia. 
          - Jesteśmy w Paryżu. Tutaj którą drogą byś nie poszła wszędzie dojdziesz. - powiedział Ksawery.
          - No chyba nie bardzo... 
          - Dobra, dobra. Zapytajmy może kogoś o drogę, co wy na to? 
          - O, bardzo dobry pomysł. - uśmiechnęła się Lola i podeszła do dwóch chłopaków siedzących na ławce. - Przepraszam bardzo. Moglibyście nam pomóc? Zgubiliśmy się i nie wiemy jak dojść do katedry Notre Dame.* - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się. 
          - Do Notre Dame? *- zapytał jeden z chłopaków. 
          - Tak. To daleko stąd? *- zapytał tym razem Ksawery. 
          - Nie, nie daleko... Wy nie jesteście stąd, prawda? * - tym razem pytanie zadał drugi z chłopaków.
          - Tak. Jesteśmy z Polski, przyjechaliśmy na wycieczkę.* - powiedział Alan.
          - Mogłem się domyślić, że jesteście z Polski. Nigdzie indziej nie ma takich pięknych dziewczyn jak u was.* - uśmiechnął się blondyn spoglądając na Amelkę i Karolinę, które tylko delikatnie się uśmiechnęły.
          - Dobra. Pomożecie nam?* - zapytał Ksawi.
          - Jasne, chodźcie.* - uśmiechnął się szatyn. (...)

          - Dziękujemy za pomoc.* - uśmiechnęła się Amelka, kiedy znajdowali się już pod katedrą.
          - Nie macie za co dziękować.* - wzruszył ramionami Theo (blondyn).
          - Ja tam uważam, że jednak mamy. Gdyby nie wy nie znaleźlibyśmy drogi.* - powiedziała Karolina.
          - Ale to naprawdę nic takiego.* - uśmiechnął się Vincente (szatyn). - Miłego pobytu w Paryżu, no i... *
          - Cześć.* - powiedzieli zgodnie Theo i Vincente. 
          - Cześć.
          - Dzieciaki, gdzie wy tyle byliście? Już chciałam na policję dzwonić! - zawołała pani Dufarge podbiegając do czwórki przyjaciół. 
          - Jak pani widzi nie było takiej potrzeby... Zgubiliśmy się po prostu. - powiedział Alan.
          - Dobrze, dobrze... Na szczęście jakoś tu dotarliście. Wracamy do hotelu. - zarządziła nauczycielka i wszyscy razem udali się do miejsca ich noclegu. (...)

**********



          Siedziała na swoim łóżku z laptopem na kolanach i czekała, aż jej tata wejdzie na Skype'a, żeby mogła z nim pogadać. Jak tylko na ekranie pojawiła się informacja, że Grzegorz jest dostępny Amelka nacisnęła na słuchawkę i czekała, kiedy jej tata odbierze. Nie musiała długo czekać na ten moment...
          - Cześć córeczko, już myślałem, że zapomniałaś o swoim staruszku. - zaśmiał się Grzegorz przesyłając córce buziaka. Szatynka uśmiechnęła się promiennie i powtórzyła gest. 
          - Nie zapomniałam, po prostu dużo się dzieje. 
          - Cześć skarbie. - uśmiechnął się Alan wchodząc do pokoju dziewczyny. - O, dobry wieczór. A w zasadzie dobry dzień, bo u pana jeszcze słoneczko na niebie. - uśmiechnął się chłopak w kierunku Grzegorza.
          - Witaj Alan. No z tym słoneczkiem przesadziłeś, ale jest dopiero 15:30.
          - I ty masz czas ze mną porozmawiać? - zdziwiła się Amelka.
          - Dla mojej jedynej córeczki zawsze. - uśmiechnął się mężczyzna. 
          - Przepraszam, ja wam nie będę przeszkadzał... Jak skończycie to wpadnij do nas do pokoju. - Alan pocałował w policzek Amelkę i uśmiechnął się do Grzegorza, po czym wyszedł z pokoju. 
          - Coś nie tak? 
          - Nie, tato. Dlaczego pytasz? 
          - Bo tak szybko wyszedł... Stało się coś?
          - Nie... Znaczy, według niego pewnie tak. Zgubiliśmy dzisiaj drogę na miejsce zbiórki i pomogli nam dwaj Francuzi, którzy cały czas kokietowali mnie i Karolinę, no i chłopaki są po prostu zazdrośni. 
          - Nie dziwię im się... Jesteście dla nich największymi skarbami, więc nie chcą was stracić. 
          - Mówisz tak jakbyśmy z Karolą ich zdradziły, czy coś w tym stylu.
          - Nie prawda... - zaśmiał się Grzegorz. - Ech... Przepraszam cię kochanie, ale muszę kończyć. Odezwij się jeszcze do staruszka, bo tęsknię za tobą cholernie. 
          - Nie nazywaj siebie staruszkiem. - uśmiechnęła się Amelka. 
          - Oj no dobrze, dobrze... Uważaj na siebie.
          - Ty na siebie też, tatku. Kocham cię.
          - Ja ciebie też. Papa. 
          - Pa. - Amelka pomachała do taty i zamknęła laptopa, po czym wstała z łóżka i zamykając pokój na klucz skierowała się do pokoju Alana i Ksawerego. (...)


**********



          Rano Amelka obudziła się w pokoju Alana i Ksawerego wtulona w swojego chłopaka. Dziewczyna omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie i zauważyła, że w drugim łóżku jest jej przyjaciółka. Spróbowała podnieść się do pozycji siedzącej, ale uniemożliwił jej to uścisk na brzuchu - okazało się, że to Alan trzyma rękę na jej brzuchu. Pod wpływem ruchów Meli szatyn otworzył oczy i przywitał swoją dziewczynę promiennym uśmiechem.
          - Cześć kochanie. - powiedział i pocałował Amelkę w usta. 
          - Hej. Mogę wiedzieć co ja tu robię? - zapytała lekko ochrypniętym głosem brązowooka.
          - Zasnęłaś, a ja nie miałem serca cię budzić, a skoro spałaś to pomyślałem, że możesz tu zostać. No i... Ale Lola też tutaj spała. - dodał chłopak widząc podejrzliwe spojrzenie dziewczyny.
          - Wiem, z moim wzrokiem jeszcze nie jest tak źle. - zaśmiała się Mela. 
          - O, cześć... - uśmiechnęła się Karolina delikatnie się przeciągając. - Co ja tu robię? 
          - Spałyśmy tutaj dzisiaj. 
          - Aha... Ale chyba powinnyśmy wracać do siebie, musimy się ogarnąć, bo za... pół godziny jest śniadanie. - powiedziała Karola spoglądając na wyświetlacz komórki Ksawerego. - Zajmuję pierwsza łazienkę! - zawołała i wybiegła z pokoju chłopaków.
          - Jak dziecko. - zaśmiała się Mela. - Ja też idę, widzimy się za pół godziny na dole. - dodała i posłała Alanowi buziaka, po czym wyszła z pokoju chłopaków. (...) 

          Wybrała ubrania na dzisiejszy dzień i weszła do łazienki, żeby wykonać wszystkie poranne czynności, ale zanim weszła pod prysznic otworzyła pamiętnik, który włożyła pomiędzy ubrania, i zaczęła pisać:
          "Dzisiaj już ostatni dzień pobytu w Paryżu. Trzeba będzie wrócić do codzienności, ale przynajmniej plusem jest to, że za tydzień ferie. :) No i jadę do taty z osobami, które są dla mnie cholernie ważne... Dzisiaj nie mamy jakichś konkretnych planów. Mamy iść przejść się po Polach Elizejskich i to tyle atrakcji na dzisiejszy dzień. Później wracamy do hotelu, jemy obiad, zbieramy manatki i na lotnisko - wracamy do Wrocławia. W sumie to dobrze, bo stęskniłam się już za mamą, Fadem i moim pokojem. Chcę się w końcu wyspać we własnym łóżku! :) Dobra, kończę, bo mam nie dużo czasu, a jestem w kompletnej rozsypce. [...]" 
          Amelka skończyła pisać i zamknęła zeszyt, a następnie weszła pod prysznic. Po kilku minutach wytarła całe swoje ciało i założyła wcześniej przygotowane ubrania. Zrobiła delikatny makijaż, a włosy spięła w wysokiego kucyka, po czym opuściła łazienkę. (...)

**********


          - Co tam się dzieje? - zapytała Karolina wskazując na grupkę osób otaczających Milenę. 
          - Kłóci się z Marcinem. Zerwał z nią, bo podobno kocha kogoś innego... Aż dziwne, bo przecież jeszcze niedawno to ją kochał. - powiedział Ksawery. 
          - Ouuu... No to słabo. Widocznie zobaczył jaka Milena jest naprawdę. - powiedział Alan chcąc przytulić się do Amelki. 
          - Przepraszam was na moment... - powiedziała Mela i podeszła do kłócących się Mileny i Marcina. - Możecie przestać?! 
          - Nie wtrącaj się kretynko! - krzyknęła Milena. 
          - Nie nazywaj jej tak! - wydarł się na dziewczynę Marcin. - Amelia, naprawdę będzie lepiej jeśli nie będziesz się wtrącać. - dodał kładąc ręce na ramionach szatynki. 
          - A może to o nią chodzi, co?! To ją kochasz i mnie masz teraz w dupie! Mam rację?! - wykrzyczała Milena, a kiedy nie uzyskała odpowiedzi westchnęła. - Wiedziałam. Jak ja mogłam być taka głupia i ci wierzyć?! Przecież to było do przewidzenia, że mnie nie kochasz! A ja cię kochałam, naprawdę! - dodała dziewczyna podchodząc do Meli i chwytając dziewczynę za włosy zaczęła się z nią szarpać. 
          - Lenka! Co ty robisz?! - krzyknęła Luiza. - Przestań! - dodała, ale Wolarek nie reagowała. 
          - Ej, Milena do cholery jasnej przestań nią tak szarpać! - zawołał Marcin i próbował oderwać Milenę od Amelki, niestety nieskutecznie. Po chwili Amelia upadła na chodnik, a Milena z dumną miną podeszła do Alana i zaczęła go całować. Zdezorientowany szatyn odepchnął dziewczynę od siebie i spojrzał na nią wrogim wzrokiem. 
          - Co ty wyprawiasz?! Teraz utwierdziłem się w moim przekonaniu, że jesteś zwykłą szmatą! Nie wiem jak... A zresztą, nie ważne. - powiedział Alan i podbiegł do Amelii siedzącej na chodniku w objęciach Marcina. - Dzięki stary, ale teraz już sobie poradzę. 
          - Jasne, ale chyba trzeba będzie pojechać z nią do szpitala. Ta kostka nie wygląda za dobrze. - powiedział Marcin.
          - Masz rację... Kochanie wszystko ok? 
          - Ta-ak, ale ta kostka... Nie mogę nią poruszać. - skrzywiła się z bólu Mela. 
          - Spokojnie... Lola, idź po panią Dufarge. 
          - Ok, już idę. - powiedziała Karolina i poszła po nauczycielkę. (...)

          Siedział na korytarzu w paryskim szpitalu i czekał na wyjście swojej dziewczyny z gabinetu. Po kilku minutach drzwi się otworzyły, a na korytarz wyszła Amelia i pani Dufarge. Alan natychmiast wstał z zajmowanego miejsca i podszedł do Meli.
          - Wyjaśnisz mi jak to się stało, że Amelia złamała nogę? - zapytała nauczycielka zwracając się do szatyna.
          - Ale to naprawdę nie ważne proszę pani. - protestowała Amelka.
          - Nie sądzę. Przez kogo to? 
          - Dobrze, powiem pani... - westchnął Alan. - Milena i Marcin się kłócili, więc Amelia podeszła do nich, żeby ich uspokoić. Wtedy Milena zaczęła ją szarpać za włosy, a później 'rzuciła' nią o chodnik. No i Amelka upadła tak niefortunnie, że złamała nogę. - wytłumaczył chłopak. 
          - Rozumiem... Trzeba zadzwonić do twojej mamy. - dodała nauczycielka zwracając się tym razem do Meli.
          - Ja się tym zajmę. - zaoferował Alan.
          - Dobrze, a teraz chodźcie. Jedziemy do hotelu. Musicie się jeszcze spakować. - uśmiechnęła się nikło nauczycielka. (...) 

***** Kilka godzin później... ******


          "Jestem już w domu... Mama jak zobaczyła moją nogę w gipsie to aż się przestraszyła. - Na całe szczęście nie odbierała nas z lotniska, zrobiła to pani Sylwia - bo aż boję się pomyśleć co by to było jakby mama zobaczyła to na lotnisku. :D Fado cały czas leży koło mnie i 'czuwa'... Stęskniłam się za tym szczeniakiem. *_* Na jutro jestem już umówiona z Alanem, że przychodzi do mnie i robimy 'maraton filmowy', ciekawe tylko co z tego wszystkiego wyjdzie, bo jeszcze jedzie odwiedzić Justynę... Pojechałabym z nim, ale wolę z tą nogą się nigdzie nie ruszać przez weekend. W poniedziałek będę do tego zmuszona, ale przez te 2 dni na całe szczęście nie... A tak w ogóle to boli mnie cholernie -,- Ale lekarz mowił, że to normalne. Mam jakieś tabletki przeciwbólowe, ale nie chcę się faszerować lekami... Spać mi się chce, więc kładę się już do łóżka. [...]" 


***** Następnego dnia... 17:30... *****



          "Za godzinę przychodzi Alan. Ubłagałam nawet mamę, żeby został na noc. :) Jego rodzice też się zgodzili... Zaopatrzyłam się w zapas jedzenia i napoi, no i obowiązkowo dużo chusteczek, bo jeśli będziemy oglądać jakiś dramat to to jest wiadome, że będę ryczeć jak bóbr. :D Ech... Pójdę chyba pod prysznic, czas mi szybciej minie i będę miała później wizytę w łazience z głowy. Tak, to jest bardzo dobry pomysł. :) 'Zadzieram kiecę i lecę.' Na ile oczywiście pozwoli mi to mój gips i kule. HAHA! :D [...]"


______________________________________________________________


* - rozmowa prowadzona w języku angielskim :) 




no i jak Wam się podoba rozdział?
to już 21 :) szybko to minęło xD + kończą mi się rozdziały -,- (zostało TYLKO 5 gotowych...) trzeba się zebrać i coś napisać... ale weny brak ;c

jestem wykończona wczorajszym dniem! ale wykończona w pozytywnym znaczeniu! :D najlepsze urodziny ever! ♥
a mój prezent? ech... dziewczyny przeszły same siebie - szczególnie z jednym elementem... hah xD

no dobra, koniec... ;p do napisania! ;***

Nikaa.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 20


          "Jest 7:00, a ja już nie śpię. oO Dziwne... Wróciłam do domu o 2:00, zasnęłam przed 4:00 i już się obudziłam. Może to przez te emocje? W sumie to ja nie wiem jak jest między nami... Wyznaliśmy sobie miłość, ale... Nie, to nie na mój mózg - tym bardziej nie dzisiaj. :D W każdym razie wiem, że Alan czuje to samo co ja, a co z tym dalej zrobimy to się okaże. :) Ech... Fado chce wyjść na dwór, więc trzeba się zwlec z łóżka i go wypuścić. Później będę musiała ogarnąć trochę w pokoju, bo po wczorajszych przygotowaniach do imprezy wygląda jakby przeszedł przez niego huragan. HAHA! No i może spotkam się z Lolą - musimy umówić się na jutrzejsze zakupy. :) [...]" 
          - Już Fado, już idziemy. - powiedziała Amelka, odkładając pamiętnik do szafki, a następnie zakładając kapcie i szlafrok wstała z łóżka i razem ze swoim psem zeszła na dół. 
          - Amelka? Ty już na nogach? Fado cię pewnie obudził. Wracaj do łóżka, a ja go wypuszczę na dwór. - powiedziała Marta wycierając ręce w ścierkę. 
          - Mamo, spokojnie. Wypuszczę go... A tak w ogóle to nie on mnie obudził, tylko sama jakoś się obudziłam. 
          - Już? Wróciłaś o 2:00, a o 7:00 jesteś już wyspana? 
          - No... No tak. - uśmiechnęła się Mela podchodząc do drzwi i wpuszczając Fada z powrotem do domu. 
          - Stało się coś na tej imprezie? Jesteś jakaś taka... inna, jak nie Ty. 
          - Opowiem ci wszystko za chwilę, pójdę się ogarnąć. - powiedziała Amelka i pobiegła do swojego pokoju. Kiedy była już w pomieszczeniu podeszła do szafy i wyjęła z niej ubrania, a następnie poszła do łazienki. Tam wykonała wszystkie rutynowe czynności i wróciła do pokoju, zabrała z łóżka telefon i zeszła z powrotem na dół do kuchni. (...)

          - Cześć. - Alan podszedł do Sylwii i pocałował ją w policzek, po czym z ogromnym uśmiechem zajął miejsce przy stole naprzeciwko taty. 
          - Cześć synku. - powiedziała kobieta i spojrzała na syna podejrzliwie, to samo uczynił Javier. 
          - O co wam chodzi? - zapytał szatyn.
          - Nam? O nic... Co ty taki zadowolony od rana? - zapytał Javier.
          - Bo mam powód. - wzruszył ramionami Alan... - Oj, no nie patrzcie tak na mnie. 
          - Dobra, już... Smacznego. - powiedziała Sylwia i postawiła na stole sałatkę, a następnie zajęła miejsce między synem i mężem. (...) 

**********


          "Boże, jakie nuuuudy. Dopiero 12:00, a ja już wyczerpałam zajęcia na dzisiejszy dzień... Dzwoniłam do Karoliny, żeby do mnie przyszła, ale powiedziała, że nie może, bo jedzie do babci. Do Ksawiego nawet nie będę dzwonić, bo znając życie to jeszcze śpi, a nawet jeśli nie to nie ma zapewne siły na cokolwiek... A Alan... Tu jest właśnie 'problem' - nie będę do niego dzwonić, bo uzna, że się narzucam czy coś, ale z drugiej strony... Chciałabym się dowiedzieć co jest pomiędzy nami. Hmmm... Nie wiem, może wezmę Fada na spacer? Ale jakoś nie jestem do tego pomysłu przekonana...
          - Amelka! Ktoś do ciebie! - zawołała Marta z dołu. 
          - Już idę! - zawołała dziewczyna i skończyła notatkę w pamiętniku:
...Oho, mama woła, że ktoś do mnie przyszedł. Może Lola jednak została w domu? Oby tak! :D [...]"
          Mela zamknęła zeszyt i schowała go głęboko pod poduszkę, a następnie zakładając kapcie wyszła z pokoju i zbiegła po schodach na dół. 
          - No i gdzie ten mój gość? - zapytała wchodząc do kuchni, w której była jej mama. 
          - W salonie. Chyba nie miałam go zapraszać do kuchni, co?   
          - A czy ja coś mówię? - brązowooka wzruszyła ramionami i poszła do salonu. Jak tylko przekroczyła próg pomieszczenia - nawet nie zdążyła się rozglądnąć - a już znalazła się w ramionach...
          - Cześć śliczna. - uśmiechnął się Alan odsuwając się delikatnie od Amelki i czule musnął jej policzek. 
          - Cześć. - uśmiechnęła się dziewczyna, a na jej policzki wstąpiły słodkie rumieńce. - Ale śliczna to ja nie jestem. 
          - Wcale... - zaśmiał się szatyn. 
          - Po co przyszedłeś? 
          - Musimy chyba pogadać, nie uważasz? 
          - W sumie masz rację. To może... Chodźmy do mojego pokoju, tam będziemy mieć spokój. 
          - Ok. - uśmiechnął się Alan i razem z Melą skierował się do przedpokoju. 
          - To ty idź na górę, a ja zaraz przyjdę. Wezmę tylko coś do picia. - powiedziała brązowooka, a chłopak tylko przytaknął i ruszył po schodach na górę. (...)

          - No to... Słucham cię. - powiedziała Amelia siadając obok Alana na łóżku w jej pokoju. 
          - Ekhem... Taaak. - zaczął Ali. - Nie bardzo wiem jak zacząć. 
          - No chyba najlepiej od początku, prawda? - zaśmiała się Mela. 
          - Dobra, więc... - chłopak głęboko odetchnął i spojrzał na towarzyszkę, a następnie złapał ją za ręce i patrząc jej w oczy zaczął mówić. - Mela... To, co mówiłem w nocy to... Nie, nie tak... Chciałem cię zapytać, czy... Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i zagryzł nerwowo dolną wargę. Amelka uśmiechnęła się delikatnie i wyrwała dłonie z uścisku Alana, a następnie objęła jego szyję i go pocałowała. 
          - Taka odpowiedź wystarczy? - zapytała po chwili dziewczyna.
          - Jak najbardziej. - wyszczerzył się Ali. - Kocham cię. - wyszeptał wpijając się w wargi dziewczyny. 
          - Ja ciebie też kocham. - odpowiedziała Amelka pomiędzy pocałunkami. (...) 


**********


          Leżeli na łóżku w pokoju Amelki i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Była już 20:00, a im wciąż było mało swojego towarzystwa. 
          - Nie masz mnie jeszcze dość? - zapytał Alan i cicho się zaśmiał.
          - Nie, dlaczego pytasz?
          - No, bo siedzę tu już ponad... pięć godzin?
          - I przez to mam cię mieć dość? Alan, im dłużej tu jesteś tym bardziej chcę, żebyś został, a nie, żebyś sobie poszedł... Ale wymyśliłeś. - zaśmiała się Mela całując chłopaka w policzek. 
          - Oj, no przepraszam... - powiedział szatyn i mocno przytulił Amelię całując ją w czoło. - Ale chyba powinienem już iść, nie uważasz? 
          - Nie, nie... Zostań jeszcze. 
          - Chciałbym, ale... Co sobie pomyślą twoi rodzice? 
          - Pomyślą, że... W sumie to nie wiem co sobie pomyślą, ale to nie ważne. 
          - Ehe... Nie ważne. Oj Mela, Mela. - Alan pokręcił z dezaprobatą głową i uśmiechnął się. 
          - A rób co chcesz... - powiedziała dziewczyna i odwróciła się plecami do szatyna. 
          - Ej, chyba się nie obraziłaś... 
          - A właśnie, że tak.
          - Amelka... Ale o co? Moim zdaniem nie masz powodu, żeby się obrażać.
          - A moim zdaniem mam. - powiedziała dziewczyna, z trudem opanowując chęć wybuchnięcia śmiechem.
          - Ech... Dobra, jak chcesz. Ja idę, pa. - powiedział Alan i wyszedł z pokoju Amelii. Jak tylko zamknęły się za nim drzwi Amelia zerwała się z łóżka i wybiegła z pokoju za Alanem.  
          - Ty naprawdę uwierzyłeś, że się obraziłam? - zaśmiała się Amelia. 
          - W sumie... to nie, ale wiesz... jesteś bardzo dobrą aktorką. - uśmiechnął się chłopak i delikatnie pocałował dziewczynę.
          - Alan może zostaniesz na... Ups, przepraszam. - powiedział Grzegorz i wycofał się z powrotem do kuchni. 
          - Ale wtopa. - zaśmiał się Alan. 
          - A tam... Nie przejmuj się. 
          - Dobra, nie przejmować się, zakodowane. - uśmiechnął się chłopak. - Muszę lecieć, widzimy się jutro?
          - Jutro najprawdopodobniej idę na zakupy z Lolą, ale jak chcesz możesz iść z nami. 
          - O nie... Chodzić po sklepach z dwoma babami? Raczej podziękuję. 
          - No wiesz...?! 
          - Żartowałem. Jak Ksawery da się namówić to pójdziemy z wami, a jak nie to... Jutro będę musiał wytrzymać bez spotkania z tobą. 
          - Oj biedaku... - zaśmiała się Mela. 
          - No wiem, biedny jestem... Ej, bo w końcu stąd chyba nie wyjdę. Papa. - powiedział chłopak i pocałował Amelkę na pożegnanie, po czym wyszedł z jej domu - wcześniej żegnając się z rodzicami dziewczyny. (...) 

***** Kilka dni później... *****


          "Drrrrrrrrrrrrrrrrryń!" - w pokoju Amelki rozbrzmiał dźwięk budzika oznajmujący, że pora wstawać do szkoły. Dziewczyna niechętnie wstała z ciepłego łóżka i zakładając kapcie i szlafrok zeszła z Fadem na dół. Wypuściła psa na dwór i skierowała się z powrotem do swojego pokoju, ale po drodze jeszcze weszła do kuchni...
          - Cześć mamo... Wpuścisz Fada do domu? - zapytała z lekką chrypką.
          - Cześć. Jasne, wpuszczę... Co chcesz na śniadanie? - zapytała Marta spoglądając na córkę.
          - Płatki. Nie mam ochoty na nic innego... Gdzie tata? 
          - Musiał jechać coś załatwić do firmy... 
          - Aha. Dobra, ja lecę się ubrać. - powiedziała Mela i pobiegła po schodach na górę. Weszła do pokoju i od razu podeszła do szafy, z której po krótkim namyśle wyjęła ubrania, a następnie zabierając je ze sobą weszła do łazienki... Po kilkunastu minutach Amelka wróciła do pokoju i zabierając ze sobą telefon i torbę z książkami zeszła na dół. Kiedy weszła do kuchni od razu usiadła do stołu i zaczęła jeść śniadanie. 
          - Odwieźć cię do szkoły? - zapytała Marta siadając naprzeciwko córki z kubkiem kawy w ręku.
          - Nie, nie musisz. Jadę z Alanem. - uśmiechnęła się brązowooka. 
          - Spędzacie ostatnio jeszcze więcej czasu ze sobą...  Cieszę się, że się wam układa.
          - Też się cieszę z tego powodu. - powiedziała Amelia, a po chwili w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. - To pewnie Alan. To ja lecę, widzimy się po południu, pa. - dziewczyna pocałowała rodzicielkę w policzek i zakładając kurtkę wybiegła z domu. - Cześć Alan. - uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka. 
          - Hej. Jak się spało? - zapytał Alan otwierając Amelii drzwi od samochodu. 
          - Mnie dobrze, a tobie? - zapytała dziewczyna, kiedy szatyn siedział obok niej. 
          - Też... Śniłaś mi się. 
          - Oooo... I co robiłam w tym śnie? 
          - W sumie nic nadzwyczajnego. Byłaś po prostu moją dziewczyną. - uśmiechnął się Alan. 
          - Super... Już się nie mogę doczekać wyjazdu. Jeszcze tylko cztery dni. - rozmarzyła się Amelia.
          - Tak... Ale najpierw musimy przeżyć dzisiejszy dzień,jutrzejszy i jeszcze weekend... Nie zapominaj o tym. 
          - Pamiętam, pamiętam... - powiedziała Mela, a Alan zaparkował pod szkołą i wysiadł z samochodu, a następnie otworzył drzwi swojej dziewczynie, po czym łapiąc ją za rękę wszedł do budynku szkoły. (...) 

*********


          - Cześć mamo, już jestem! - zawołał Alan wchodząc do domu. W przedpokoju zdjął kurtkę, a następnie udał się do kuchni. - Jest już obiad? Umieram z głodu... 
          - Tak, obiad jest gotowy, myj ręce i siadaj. - powiedziała Sylwia wycierając mokre policzki.
          - Ok... Ale wszystko w porządku? Płakałaś. 
          - Tak, wszystko ok. To nic takiego. - zapewniła syna kobieta. Alan głęboko odetchnął i ruszył do łazienki. Po chwili wrócił do kuchni i usiadł do stołu, a już po chwili zajadał się obiadem przygotowanym przez rodzicielkę. 
          - Wybierasz się gdzieś dzisiaj? 
          - Tak, do Amelki. Dlaczego pytasz? 
          - Tak tylko... A co słychać u Justyny? 
          - Rozmawiałem z nią wczoraj. Mówiła, że jedzie do szpitala na kolejną chemię... - powiedział chłopak i od razu posmutniał. - Jak sobie przypomnę to, co czułem podczas choroby to... Mam nadzieję, że Ika też będzie miała takie szczęście jak ja. Jej się to należy. 
          - Alan... Zobaczysz, że ona z tego wyjdzie. - uśmiechnęła się Sylwia.
          - Obyś miała rację... Dobra, ja lecę do Meli. Dziękuję za pyszny obiad. - Alan pocałował mamę w policzek i wyszedł z kuchni.
          - O której wrócisz? 
          - Postaram się jak najwcześniej, ale nie sądzę, żebym był przed 19:00. 
          - Dobrze, ucałuj Amelkę ode mnie. 
          - Jasne... Pa. - uśmiechnął się szatyn i wyszedł z domu kierując się do domu swojej dziewczyny. (...)

          Spacerowali po parku trzymając się za ręce, a obok nich na smyczy dreptał Fado. Z nieba powoli zaczynał prószyć śnieg i wiał delikatny wiatr, a na niebie pojawiały się już powoli gwiazdy. 
          - Kocham cię. - wyszeptał Alan patrząc na Amelkę. 
          - Wiem. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Ja ciebie też. 
          - Kto by pomyślał...
          - Ale o czym mówisz? 
          - No o nas... Nie lubiłaś mnie, a teraz - po kilku miesiącach przyjaźni - jesteśmy razem. 
          - Tak. Jesteśmy razem i mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. - powiedziała Mela, a Alan przytaknął na te słowa i delikatnie się uśmiechnął, po czym zaczął przybliżać się do dziewczyny, żeby ją pocałować, ale... zaczął dzwonić jego telefon.
          - Cholera, w takim momencie. - westchnął pod nosem, wyjął komórkę z kieszeni i nie sprawdzając kto dzwoni odebrał. - Halo? 
          - Chyba przeszkadzam, przepraszam. - w słuchawce odezwał się głos Justyny.
          - Cześć Ika. Nie musisz przepraszać, nie przeszkadzasz... Co słychać? - zapytał i omiótł spojrzeniem Amelię, która przewróciła oczami i utkwiła wzrok w czubkach swoich butów. 
          - Wróciłam do sali z chemii i się nudzę... Więc pomyślałam, że zadzwonię do mojego przyjaciela i sobie z nim pogadam, ale teraz stwierdzam, że mu przeszkadzam, bo jest pewnie ze swoją dziewczyną. Mam rację? - zapytała rudowłosa.
          - No z tym, że jestem z Melą masz rację, ale nie przeszkadzasz nam tak bardzo. - powiedział Alan obejmując Amelkę. - Nudzisz się, ale... Jak się czujesz? 
          - A jak mam się czuć po chemii? Trochę mi się w głowie kręci i w ogóle jestem osłabiona, ale doskonale wiesz, że to normalne. 
          - Tak, wiem... W końcu też przez to przechodziłem. A kiedy wracasz do domu? 
          - Jutro, albo w sobotę. A dlaczego pytasz? 
          - Tak tylko... Wpadnę do ciebie, jak będziesz w domu to daj znać. 
          - Jasne... Dobra, zajmij się twoją dziewczyną, bo będzie zazdrosna... Do zobaczenia, no i pozdrów rodziców i Amelkę też, mimo, że mnie nie zna. - zaśmiała się Justyna.
          - Ok. Trzymaj się, pa. - powiedział Alan, po czym się rozłączył i schował telefon do kieszeni. 
          - Kto to? - zapytała Amelia patrząc na twarz chłopaka.
          - Justyna opowiadałem ci o niej, kazała cię pozdrowić. - uśmiechnął się Ali. - No a tak w ogóle to dzięki niej jesteśmy razem.
          - Jak to dzięki niej? 
          - Poszedłem za jej radą i wyznałem ci to, co czuję. 
          - Aha... No to chyba powinnam jej podziękować. - zaśmiała się Mela.
          - Możliwe, że będziesz miała w niedługim czasie taką możliwość. - powiedział Alan i pocałował dziewczynę, a następnie ruszyli w drogę powrotną do domu. (...)

***** Niedziela, wieczór... *****


         "To już jutro, już jutro jedziemy do Paryża! :D Nie mogę się doczekać... Piszę właśnie z Karolą i obydwie się jaramy tą wycieczką... Nie mogę zrozumieć tej dziewczyny - napisała mi właśnie: 'Ciekawe czy poznamy tam jakichś przystojnych francuzów?' - ona przecież poza Ksawerym świata nie widzi, a jakiś francuzik się jej marzy. No, ale co poradzę - taka już jest. :) Hmmm... Z tego co mówiła pani Dufarge jutro - tj. pierwszy dzień wycieczki - zwiedzamy Luwr, później jedziemy do hotelu, żeby się zakwaterować w pokojach itd., a wieczorem wychodzimy i idziemy na wieżę Eiffla. *-* Już się nie mogę doczekać. :) To będzie najlepsza wycieczka w całej historii naszej klasy - jestem tego pewna... 
+ Wczoraj odwiozłyśmy z mamą tatę na lotnisko. :( Nie chciałam się z nim rozstawać, ale niestety mus to mus. Ale już obiecał mi, że mogę przyjechać do niego w ferie i... jadę z mamą, Alanem, Lolą i Ksawim! :D Moi przyjaciele i chłopak jeszcze o tym nie wiedzą, ale mam nadzieję, że się zgodzą. :) Muszą się zgodzić! 
+ Wczoraj też poznałam Justynę - koleżankę Alana, którą poznał jeszcze w szpitalu. Faktycznie fajna dziewczyna... Biedaczka - też ma raka, tylko u niej to już nie wygląda tak kolorowo jak to było w przypadku Alana... Ech... Dobra, koniec tej notki, bo już późno, a ja muszę jeszcze dopakować kilka rzeczy, wziąć prysznic i się wyspać, bo mam pobudkę o 5:30. :/ Jedyny minus tej wycieczki - wczesny wylot do Paryża, ale damy radę. :) [...]"

**********


         Amelka wstała w łóżka jeszcze zanim zadzwonił jej budzik. Dziewczyna natychmiast wzięła do ręki telefon i zadzwoniła do Alana. Po kilku sygnałach usłyszała głos chłopaka:
         - Halo? - zapytał zachrypniętym głosem szatyn.
         - Oj sieroto... Dobrze, że wczoraj kazałeś się obudzić, bo byś zaspał... - zaśmiała się Amelia. - Wstawaj. O 6:20 widzimy się przed twoim domem kochany. 
         - Jesteś aniołem. - powiedział Alan. - Wstałem już, zobacz przez okno. - dodał po chwili, a Mela podeszła do okna i spojrzała na okna pokoju chłopaka. Alan stał w oknie z telefonem przy uchu, a kiedy dostrzegł swoją dziewczynę na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. - Śliczna piżamka Starska. 
         - Ale śmieszne... Lepiej się weź za siebie, bo wyglądasz jakby cię piorun walnął. - Mela wytknęła w stronę Alana język, po czym się rozłączyła i rzucając telefon na łóżko podeszła do szafy, z której wyjęła ubrania i razem z nimi weszła do łazienki... Po kilkunastu minutach ubrana, uczesana i umalowana wróciła do pokoju. Dopakowała do walizki kosmetyczkę, ładowarkę do laptopa i telefonu, do bocznej kieszeni wrzuciła długopis i pamiętnik, i zasunęła bagaż. - Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałam. - powiedziała do siebie zabierając z łóżka telefon i zakładając na ramię torebkę zeszła na dół. (...)

         - Dzień dobry. - uśmiechnęła się Mela podchodząc do mamy Alana. 
         - Dzień dobry Amelko. Gotowa na podbój paryskich sklepów? - zaśmiała się Sylwia.
         - Jeśli kupię tam drugą walizkę to jak najbardziej. - zaśmiała się dziewczyna. - Gdzie Alan? 
         - Jakby ci to powiedzieć... Siłuje się z walizką. 
         - W jakim sensie? 
         - Nie może jej dopiąć. 
         - Aha... A podobno to dziewczyny mają takie problemy. 
         - Widocznie Alan jest wyjątkiem od reguły. - powiedziała Marta podchodząc do córki i sąsiadki. - Cześć Sylwia.
         - Cześć, cześć... Amelka, idź może po niego, bo zaraz się spóźnimy. 
         - Dobrze. - powiedziała Mela i weszła do domu swojego chłopaka... - Kochanie, czekamy na ciebie, pospiesz się! 
         - Już, już idę... Dopiero ją dopiąłem. - zakomunikował chłopak wskazując na walizkę.
         - Jestem z ciebie dumna mój ty mięśniaku, ale chodź, bo poważnie się spóźnimy. - zaśmiała się brązowooka.
         - Dobra, ale... Dostanę buziaka? 
         - Jak dziecko. - Amelka pokręciła z rozbawieniem głową i pocałowała Alana. - Teraz możemy iść?
         - Oczywiście. - przytaknął Ali i razem z dziewczyną wyszedł z domu. (...)

**********


         - Jesteśmy dopiero na lotnisku, a już tu widać piękno tego miasta. - powiedziała Karolina po wyjściu z samolotu. 
         - Tak, masz rację. Jak tu jest tak ładnie to co to dopiero będzie jak będziemy w centrum. - dodała Amelia.
         - Czym tu się zachwycać. Lotnisko jak lotnisko. - powiedział Ksawery powoli idąc za dziewczynami. 
         - Stary, jesteśmy w mieście miłości. Będą się wszystkim zachwycać. - "pocieszył" przyjaciela Alan i niemalże podbiegł do Amelii obejmując ją ramieniem i całując w policzek. Ksawery pokręcił tylko głową i głęboko odetchnął, a po chwili też obejmował swoją dziewczynę. (...)

______________________________________________________________


cześć kochani! ;*
nareszcie piątek = początek weekendu, najbardziej wyczekiwany dzień :)

mam nadzieję, że nie jesteście bardzo zmęczeni tym tygodniem, co? ;>
ja, szczerze mówiąc, trochę jestem, ale to nie jest najważniejsze...  dzisiaj moje urodziny, więc powinnam się cieszyć ;)

a co do rozdziału to... jak Wam się podobał?

Nikaa. ♥

A tak w ogóle to jak podoba się Wam nowy wygląd bloga? ;>

PS. WAŻNA INFORMACJA!

rozdziały już zawsze będą pojawiać się w: ŚRODY, PIĄTKI I NIEDZIELE :)
piszę to, żeby uniknąć pytań, kiedy nowy rozdział... jeśli będziecie chcieli dowiedzieć się o której mniej więcej będzie NN, zaglądajcie do zakładki "Zwiastun kolejnego rozdziału..." - tam wszystko będzie napisane :) 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ