niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 21


          Wszyscy uczniowie razem z panią Dufarge weszli do hotelu Mercure Paris Centre Tour Eiffel  i udali się do recepcji. 
          - Usiądźcie sobie tutaj, a ja pójdę po klucze do naszych pokoi, a później je wam rozdam. - powiedziała nauczycielka i podeszła do lady, za którą stał młody mężczyzna - recepcjonista, a uczniowie zajęli miejsca na kanapach stojących w hallu hotelu. 
          - Wiedziałam, że ta suka sobie go nie odpuści... Podobno kocha Marcina i z nim jest, ale nawet to jej nie przeszkadza w podrywaniu innych chłopaków. - powiedziała Mela widząc jak Milena klei się do Alana. - Trzymajcie mnie, bo zaraz jej coś zrobię... 
          - Spokojnie Meli. Przecież on poza tobą świata nie widzi. - stwierdziła Lola i uśmiechnęła się do przyjaciółki. 
          - O, idzie pani Madeline. - zauważył Ksawery i wszyscy uczniowie jak na zawołanie wstali z zajmowanych miejsc, a swoje oczy utkwili w sylwetce nauczycielki. 
          - Dobrze. Mam już klucze do wszystkich pokoi... Są dwuosobowe, więc teraz dobierzcie się dwójkami... - pani Dufarge nie skończyła nawet zdania, a jej podopieczni zaczęli szukać sobie współlokatorów. - Ale uwzględnijcie to, że współlokator musi być tej samej płci. - dodała kobieta widząc, że Amelka i Alan oraz Karolina i Ksawery chcieli dostać wspólne pokoje... - No to jak, gotowi? 
          - Tak. - zakomunikowali zgodnie uczniowie. 
          - No to w takim razie rozdaję klucze... Jest teraz 12:30, więc macie czas dla siebie. Odpocznijcie i widzimy się w tym miejscu o 17:30, rozumiemy się? 
          - Jak najbardziej proszę pani. 
          - Cieszę się... Idźcie do pokoi, odpocznijcie i tak jak mówiłam o 17:30 się tutaj spotykamy. Jakbyście czegoś potrzebowali to jestem w pokoju 312. - powiedziała nauczycielka i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. 
          - Stary łap. - powiedział Ksawery rzucając klucze Alanowi. - Idź do pokoju, a ja pomogę dziewczynom z ich walizkami. 
          - Od kiedy ty taki pomocny się zrobiłeś? - zapytała Amelka patrząc podejrzliwie na przyjaciela. 
          - Przecież zawsze taki byłem... - powiedział chłopak łapiąc za rączkę od walizki Karoliny. - Mela, dawaj tą walizkę. 
          - Ja się ciebie boję. - zaśmiała się szatynka podając walizkę Ksawiemu. (...)

          Alan wszedł do pokoju i odstawił walizki koło drzwi, a następnie wyszedł z pomieszczenia kierując się do pokoju Amelii i Karoliny. Kiedy stał pod drzwiami zapukał, a po chwili usłyszał, że może wejść, więc nacisnął klamkę. Jak tylko wszedł do środka w oczy rzucił mu się kolor ścian.   
          - No nie! Czy wy zawsze musicie mieć fioletowe ściany? - zapytał z udawaną ironią i usiadł na łóżku obok swojej dziewczyny obejmując ją ramieniem. 
          - Widocznie musimy. - powiedziała Lola. - Ale same się dziwiłyśmy, że taki pokój dostałyśmy. 
          - Oj tam... A wasz pokój jaki ma kolor ścian? - zapytała Mela. 
          - Zielony... Przynajmniej się nie wyzabijamy, bo zieleń uspokaja. - zaśmiał się Alan.
          - Chciałeś się ze mną pobić? - zapytał Ksawery, ale nie uzyskał odpowiedzi. (...)

**********


          - Dzień dobry śpiochy! - zawołał Alan wchodząc razem z Ksawerym do pokoju dziewczyn. - Wy już nie śpicie? 
          - No jak widać nie. - uśmiechnęła się Lola zapinając sweterek, po czym podeszła do Ksawerego i się do niego przytuliła, a on pocałował ją w czoło. - Amelka jest jeszcze w łazience, ale mam nadzieję, że za chwilę wyjdzie, bo... inaczej spóźnimy się na śniadanie! 
          - Już wychodzę... Nie widać? - zapytała Mela zamykając za sobą drzwi od łazienki. - Cześć Ksawi. - uśmiechnęła się do przyjaciela. - Cześć kochanie. 
          - Cześć. - Alan podszedł do dziewczyny i czule pocałował ją w usta. - Jak się spało? 
          - Dobrze, ale... Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że złamałam tutaj w Paryżu rękę. 
          - Wiesz, że sen z pierwszej nocy w nowym miejscu się z reguły spełnia? - zapytała Lola.
          - No, fajnie mi życzysz. Żebym sobie rękę złamała! - zaśmiała się szatynka.
          - Ja ci wcale tego nie życzę, po prostu mówię, że tak jest. 
          - Dobra dziewczyny, już się nie kłóćcie. Chodźmy lepiej na śniadanie. - powiedział Ksawery i pozostała trójka mu przytaknęła, po czym wszyscy udali się na śniadanie. (...) 

          Przy śniadaniu praktycznie nikt się nie odzywał. Wszyscy w spokoju i ciszy jedli posiłek, a jak tylko skończyli pani Dufarge zakomunikowała, że za pół godziny wszyscy mają stawić się w hallu i ruszają zwiedzać kolejne, paryskie zabytki... 
          - Cześć mamo. - powiedziała z uśmiechem Amelia przykładając telefon do ucha.
          - Cześć kochanie. Co tam u was? - zapytała Marta. 
          - Wszystko w porządku. Za pół godziny idziemy zwiedzać jakieś zabytki, nawet nie wiem co mamy dzisiaj w planach. A co u ciebie?
          - Wszystko ok. 
          - Cieszę się... - uśmiechnęła się dziewczyna. - Tęsknię. 
          - Ja też skarbie. A Fado to sobie nie może miejsca znaleźć od kiedy wyjechaliście. Ciągle leży w przedpokoju pod drzwiami i się w nie wpatruje. 
          - Jeszcze tylko nie całe 4 dni, wytrzymamy. - powiedziała Amelia.
          - Oczywiście, że wytrzymamy... A, właśnie. Tata kazał ci przekazać, żebyś do niego zadzwoniła, bo się stęsknił. 
          - Dobrze, zadzwonię do niego na Skype jak wrócimy do hotelu. 
          - Super... Pozdrów Karolinę, Ksawerego i Alana. 
          - Jasne, a ty dziadków i ich ode mnie ucałuj. 
          - Dobrze. No to na razie, kochanie.
          - Tak, papa... Mamo?
          - Tak? 
          - Kocham cię. 
          - Ja ciebie też, Amelko. Do usłyszenia. 
          - Pa. - powiedziała Mela i odłożyła telefon na stolik. - Macie pozdrowienia od mojej mamy. - uśmiechnęła się dziewczyna siadając na kolanach Alana.
          - A dziękujemy, dziękujemy. Też ją pozdrów jak będziesz z nią rozmawiać. - uśmiechnęła się Lola.
          - Ok. - odpowiedziała uśmiechem Mela. 
          - Dobra, ubierajcie się, bo za 10 minut wychodzimy. - powiedział Ksawery. 
          - No już, już. - zaśmiał się Alan i cała czwórka założyła kurtki i zamykając pokój zeszli do hallu. (...)


**********


          - Dobrze teraz wejdziemy do katedry Notre Dame, będziemy tutaj około 1,5 godziny. Po zakończonym zwiedzaniu będziecie mieli czas wolny, więc okazja do kupienia pamiątek jak najbardziej będzie. I myślę, że koło 16:30 spotkamy się w tym miejscu... Pamiętajcie, że nie chodzicie pojedynczo tylko albo całą grupą, albo kilkuosobowymi grupkami, żeby się nie zgubić. I pilnujecie czasu... - zakomunikowała pani Dufarge i w tym samym momencie podeszła do nich pani przewodnik i zaprosiła do wnętrza katedry... Po 1,5-godzinnym zwiedzaniu uczniowie wraz z nauczycielką opuścili Notre Dame. - Pamiętajcie. O 16:30 spotykamy się dokładnie w tym miejscu. - przypomniała pani Dufarge i wszyscy rozeszli się w swoje strony. (...)

          - Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytała Karolina rozglądając się dookoła. 
          - Nie wiem, zaraz znajdziemy drogę do katedry, spokojnie. - zapewnił dziewczynę Ksawery. - Alan...
          - Czekajcie. - uśmiechnął się szatyn i pobiegł do jednego ze sklepów znajdujących się po drugiej stronie ulicy. 
          - Gdzie on poszedł? 
          - Sklep muzyczny. - uśmiechnęła się Mela. - Nie przepuściłby takiej okazji... 
          - Boże. On już ma fioła na punkcie tej muzyki. 
          - Zejdź z niego, co? A ty na punkcie tańca to niby nie? - Amelka spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę. 
          - No dobra, już nic nie mówię...
          - No jestem. - uśmiechnął się Alan podchodząc do przyjaciół z pokrowcem na gitarę na plecach. 
          - Eeee... Stary, o ile mnie pamięć nie myli to ty masz już gitarę. 
          - No, bo mam, ale... Żaden szanujący się muzyk nie ma tylko jednej gitary. - zaśmiał się Alan. - A poza tym spójrzcie... Jak tylko tam wszedłem przykuła moją uwagę. Nie mogłem jej nie kupić.  - dodał z przejęciem patrząc na nowo zakupiony instrument
          - Odbiło ci. - skwitował Ksawery. 
          - Może i tak, ale... To moja pasja, więc wiecie... Dobra, a teraz musimy jakoś znaleźć drogę pod katedrę. Zostało nam 20 minut do zbiórki. - powiedział Alan i rozglądnął się dookoła. - Pamięta któreś z was jak szliśmy? 
          - Nie panie mądralo. - zaśmiała się Lola. 
          - Karolina. To nie jest śmieszne... - uśmiechnął się pod nosem Ali. - Jak na mój gust powinniśmy iść w... tamtą stronę. - powiedział chłopak wskazując ręką kierunek, w którym według niego powinni się udać. 
          - Ale przyszliśmy tutaj od drugiej strony. - powiedziała Amelia. 
          - Jesteśmy w Paryżu. Tutaj którą drogą byś nie poszła wszędzie dojdziesz. - powiedział Ksawery.
          - No chyba nie bardzo... 
          - Dobra, dobra. Zapytajmy może kogoś o drogę, co wy na to? 
          - O, bardzo dobry pomysł. - uśmiechnęła się Lola i podeszła do dwóch chłopaków siedzących na ławce. - Przepraszam bardzo. Moglibyście nam pomóc? Zgubiliśmy się i nie wiemy jak dojść do katedry Notre Dame.* - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się. 
          - Do Notre Dame? *- zapytał jeden z chłopaków. 
          - Tak. To daleko stąd? *- zapytał tym razem Ksawery. 
          - Nie, nie daleko... Wy nie jesteście stąd, prawda? * - tym razem pytanie zadał drugi z chłopaków.
          - Tak. Jesteśmy z Polski, przyjechaliśmy na wycieczkę.* - powiedział Alan.
          - Mogłem się domyślić, że jesteście z Polski. Nigdzie indziej nie ma takich pięknych dziewczyn jak u was.* - uśmiechnął się blondyn spoglądając na Amelkę i Karolinę, które tylko delikatnie się uśmiechnęły.
          - Dobra. Pomożecie nam?* - zapytał Ksawi.
          - Jasne, chodźcie.* - uśmiechnął się szatyn. (...)

          - Dziękujemy za pomoc.* - uśmiechnęła się Amelka, kiedy znajdowali się już pod katedrą.
          - Nie macie za co dziękować.* - wzruszył ramionami Theo (blondyn).
          - Ja tam uważam, że jednak mamy. Gdyby nie wy nie znaleźlibyśmy drogi.* - powiedziała Karolina.
          - Ale to naprawdę nic takiego.* - uśmiechnął się Vincente (szatyn). - Miłego pobytu w Paryżu, no i... *
          - Cześć.* - powiedzieli zgodnie Theo i Vincente. 
          - Cześć.
          - Dzieciaki, gdzie wy tyle byliście? Już chciałam na policję dzwonić! - zawołała pani Dufarge podbiegając do czwórki przyjaciół. 
          - Jak pani widzi nie było takiej potrzeby... Zgubiliśmy się po prostu. - powiedział Alan.
          - Dobrze, dobrze... Na szczęście jakoś tu dotarliście. Wracamy do hotelu. - zarządziła nauczycielka i wszyscy razem udali się do miejsca ich noclegu. (...)

**********



          Siedziała na swoim łóżku z laptopem na kolanach i czekała, aż jej tata wejdzie na Skype'a, żeby mogła z nim pogadać. Jak tylko na ekranie pojawiła się informacja, że Grzegorz jest dostępny Amelka nacisnęła na słuchawkę i czekała, kiedy jej tata odbierze. Nie musiała długo czekać na ten moment...
          - Cześć córeczko, już myślałem, że zapomniałaś o swoim staruszku. - zaśmiał się Grzegorz przesyłając córce buziaka. Szatynka uśmiechnęła się promiennie i powtórzyła gest. 
          - Nie zapomniałam, po prostu dużo się dzieje. 
          - Cześć skarbie. - uśmiechnął się Alan wchodząc do pokoju dziewczyny. - O, dobry wieczór. A w zasadzie dobry dzień, bo u pana jeszcze słoneczko na niebie. - uśmiechnął się chłopak w kierunku Grzegorza.
          - Witaj Alan. No z tym słoneczkiem przesadziłeś, ale jest dopiero 15:30.
          - I ty masz czas ze mną porozmawiać? - zdziwiła się Amelka.
          - Dla mojej jedynej córeczki zawsze. - uśmiechnął się mężczyzna. 
          - Przepraszam, ja wam nie będę przeszkadzał... Jak skończycie to wpadnij do nas do pokoju. - Alan pocałował w policzek Amelkę i uśmiechnął się do Grzegorza, po czym wyszedł z pokoju. 
          - Coś nie tak? 
          - Nie, tato. Dlaczego pytasz? 
          - Bo tak szybko wyszedł... Stało się coś?
          - Nie... Znaczy, według niego pewnie tak. Zgubiliśmy dzisiaj drogę na miejsce zbiórki i pomogli nam dwaj Francuzi, którzy cały czas kokietowali mnie i Karolinę, no i chłopaki są po prostu zazdrośni. 
          - Nie dziwię im się... Jesteście dla nich największymi skarbami, więc nie chcą was stracić. 
          - Mówisz tak jakbyśmy z Karolą ich zdradziły, czy coś w tym stylu.
          - Nie prawda... - zaśmiał się Grzegorz. - Ech... Przepraszam cię kochanie, ale muszę kończyć. Odezwij się jeszcze do staruszka, bo tęsknię za tobą cholernie. 
          - Nie nazywaj siebie staruszkiem. - uśmiechnęła się Amelka. 
          - Oj no dobrze, dobrze... Uważaj na siebie.
          - Ty na siebie też, tatku. Kocham cię.
          - Ja ciebie też. Papa. 
          - Pa. - Amelka pomachała do taty i zamknęła laptopa, po czym wstała z łóżka i zamykając pokój na klucz skierowała się do pokoju Alana i Ksawerego. (...)


**********



          Rano Amelka obudziła się w pokoju Alana i Ksawerego wtulona w swojego chłopaka. Dziewczyna omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie i zauważyła, że w drugim łóżku jest jej przyjaciółka. Spróbowała podnieść się do pozycji siedzącej, ale uniemożliwił jej to uścisk na brzuchu - okazało się, że to Alan trzyma rękę na jej brzuchu. Pod wpływem ruchów Meli szatyn otworzył oczy i przywitał swoją dziewczynę promiennym uśmiechem.
          - Cześć kochanie. - powiedział i pocałował Amelkę w usta. 
          - Hej. Mogę wiedzieć co ja tu robię? - zapytała lekko ochrypniętym głosem brązowooka.
          - Zasnęłaś, a ja nie miałem serca cię budzić, a skoro spałaś to pomyślałem, że możesz tu zostać. No i... Ale Lola też tutaj spała. - dodał chłopak widząc podejrzliwe spojrzenie dziewczyny.
          - Wiem, z moim wzrokiem jeszcze nie jest tak źle. - zaśmiała się Mela. 
          - O, cześć... - uśmiechnęła się Karolina delikatnie się przeciągając. - Co ja tu robię? 
          - Spałyśmy tutaj dzisiaj. 
          - Aha... Ale chyba powinnyśmy wracać do siebie, musimy się ogarnąć, bo za... pół godziny jest śniadanie. - powiedziała Karola spoglądając na wyświetlacz komórki Ksawerego. - Zajmuję pierwsza łazienkę! - zawołała i wybiegła z pokoju chłopaków.
          - Jak dziecko. - zaśmiała się Mela. - Ja też idę, widzimy się za pół godziny na dole. - dodała i posłała Alanowi buziaka, po czym wyszła z pokoju chłopaków. (...) 

          Wybrała ubrania na dzisiejszy dzień i weszła do łazienki, żeby wykonać wszystkie poranne czynności, ale zanim weszła pod prysznic otworzyła pamiętnik, który włożyła pomiędzy ubrania, i zaczęła pisać:
          "Dzisiaj już ostatni dzień pobytu w Paryżu. Trzeba będzie wrócić do codzienności, ale przynajmniej plusem jest to, że za tydzień ferie. :) No i jadę do taty z osobami, które są dla mnie cholernie ważne... Dzisiaj nie mamy jakichś konkretnych planów. Mamy iść przejść się po Polach Elizejskich i to tyle atrakcji na dzisiejszy dzień. Później wracamy do hotelu, jemy obiad, zbieramy manatki i na lotnisko - wracamy do Wrocławia. W sumie to dobrze, bo stęskniłam się już za mamą, Fadem i moim pokojem. Chcę się w końcu wyspać we własnym łóżku! :) Dobra, kończę, bo mam nie dużo czasu, a jestem w kompletnej rozsypce. [...]" 
          Amelka skończyła pisać i zamknęła zeszyt, a następnie weszła pod prysznic. Po kilku minutach wytarła całe swoje ciało i założyła wcześniej przygotowane ubrania. Zrobiła delikatny makijaż, a włosy spięła w wysokiego kucyka, po czym opuściła łazienkę. (...)

**********


          - Co tam się dzieje? - zapytała Karolina wskazując na grupkę osób otaczających Milenę. 
          - Kłóci się z Marcinem. Zerwał z nią, bo podobno kocha kogoś innego... Aż dziwne, bo przecież jeszcze niedawno to ją kochał. - powiedział Ksawery. 
          - Ouuu... No to słabo. Widocznie zobaczył jaka Milena jest naprawdę. - powiedział Alan chcąc przytulić się do Amelki. 
          - Przepraszam was na moment... - powiedziała Mela i podeszła do kłócących się Mileny i Marcina. - Możecie przestać?! 
          - Nie wtrącaj się kretynko! - krzyknęła Milena. 
          - Nie nazywaj jej tak! - wydarł się na dziewczynę Marcin. - Amelia, naprawdę będzie lepiej jeśli nie będziesz się wtrącać. - dodał kładąc ręce na ramionach szatynki. 
          - A może to o nią chodzi, co?! To ją kochasz i mnie masz teraz w dupie! Mam rację?! - wykrzyczała Milena, a kiedy nie uzyskała odpowiedzi westchnęła. - Wiedziałam. Jak ja mogłam być taka głupia i ci wierzyć?! Przecież to było do przewidzenia, że mnie nie kochasz! A ja cię kochałam, naprawdę! - dodała dziewczyna podchodząc do Meli i chwytając dziewczynę za włosy zaczęła się z nią szarpać. 
          - Lenka! Co ty robisz?! - krzyknęła Luiza. - Przestań! - dodała, ale Wolarek nie reagowała. 
          - Ej, Milena do cholery jasnej przestań nią tak szarpać! - zawołał Marcin i próbował oderwać Milenę od Amelki, niestety nieskutecznie. Po chwili Amelia upadła na chodnik, a Milena z dumną miną podeszła do Alana i zaczęła go całować. Zdezorientowany szatyn odepchnął dziewczynę od siebie i spojrzał na nią wrogim wzrokiem. 
          - Co ty wyprawiasz?! Teraz utwierdziłem się w moim przekonaniu, że jesteś zwykłą szmatą! Nie wiem jak... A zresztą, nie ważne. - powiedział Alan i podbiegł do Amelii siedzącej na chodniku w objęciach Marcina. - Dzięki stary, ale teraz już sobie poradzę. 
          - Jasne, ale chyba trzeba będzie pojechać z nią do szpitala. Ta kostka nie wygląda za dobrze. - powiedział Marcin.
          - Masz rację... Kochanie wszystko ok? 
          - Ta-ak, ale ta kostka... Nie mogę nią poruszać. - skrzywiła się z bólu Mela. 
          - Spokojnie... Lola, idź po panią Dufarge. 
          - Ok, już idę. - powiedziała Karolina i poszła po nauczycielkę. (...)

          Siedział na korytarzu w paryskim szpitalu i czekał na wyjście swojej dziewczyny z gabinetu. Po kilku minutach drzwi się otworzyły, a na korytarz wyszła Amelia i pani Dufarge. Alan natychmiast wstał z zajmowanego miejsca i podszedł do Meli.
          - Wyjaśnisz mi jak to się stało, że Amelia złamała nogę? - zapytała nauczycielka zwracając się do szatyna.
          - Ale to naprawdę nie ważne proszę pani. - protestowała Amelka.
          - Nie sądzę. Przez kogo to? 
          - Dobrze, powiem pani... - westchnął Alan. - Milena i Marcin się kłócili, więc Amelia podeszła do nich, żeby ich uspokoić. Wtedy Milena zaczęła ją szarpać za włosy, a później 'rzuciła' nią o chodnik. No i Amelka upadła tak niefortunnie, że złamała nogę. - wytłumaczył chłopak. 
          - Rozumiem... Trzeba zadzwonić do twojej mamy. - dodała nauczycielka zwracając się tym razem do Meli.
          - Ja się tym zajmę. - zaoferował Alan.
          - Dobrze, a teraz chodźcie. Jedziemy do hotelu. Musicie się jeszcze spakować. - uśmiechnęła się nikło nauczycielka. (...) 

***** Kilka godzin później... ******


          "Jestem już w domu... Mama jak zobaczyła moją nogę w gipsie to aż się przestraszyła. - Na całe szczęście nie odbierała nas z lotniska, zrobiła to pani Sylwia - bo aż boję się pomyśleć co by to było jakby mama zobaczyła to na lotnisku. :D Fado cały czas leży koło mnie i 'czuwa'... Stęskniłam się za tym szczeniakiem. *_* Na jutro jestem już umówiona z Alanem, że przychodzi do mnie i robimy 'maraton filmowy', ciekawe tylko co z tego wszystkiego wyjdzie, bo jeszcze jedzie odwiedzić Justynę... Pojechałabym z nim, ale wolę z tą nogą się nigdzie nie ruszać przez weekend. W poniedziałek będę do tego zmuszona, ale przez te 2 dni na całe szczęście nie... A tak w ogóle to boli mnie cholernie -,- Ale lekarz mowił, że to normalne. Mam jakieś tabletki przeciwbólowe, ale nie chcę się faszerować lekami... Spać mi się chce, więc kładę się już do łóżka. [...]" 


***** Następnego dnia... 17:30... *****



          "Za godzinę przychodzi Alan. Ubłagałam nawet mamę, żeby został na noc. :) Jego rodzice też się zgodzili... Zaopatrzyłam się w zapas jedzenia i napoi, no i obowiązkowo dużo chusteczek, bo jeśli będziemy oglądać jakiś dramat to to jest wiadome, że będę ryczeć jak bóbr. :D Ech... Pójdę chyba pod prysznic, czas mi szybciej minie i będę miała później wizytę w łazience z głowy. Tak, to jest bardzo dobry pomysł. :) 'Zadzieram kiecę i lecę.' Na ile oczywiście pozwoli mi to mój gips i kule. HAHA! :D [...]"


______________________________________________________________


* - rozmowa prowadzona w języku angielskim :) 




no i jak Wam się podoba rozdział?
to już 21 :) szybko to minęło xD + kończą mi się rozdziały -,- (zostało TYLKO 5 gotowych...) trzeba się zebrać i coś napisać... ale weny brak ;c

jestem wykończona wczorajszym dniem! ale wykończona w pozytywnym znaczeniu! :D najlepsze urodziny ever! ♥
a mój prezent? ech... dziewczyny przeszły same siebie - szczególnie z jednym elementem... hah xD

no dobra, koniec... ;p do napisania! ;***

Nikaa.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ