niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 18


          "To już dzisiaj. :) Dzisiaj jest 15 grudnia, czyli wraca tata. Za pół godziny jedziemy z mamą po niego na lotnisko. Stęskniłam się za nim... A za 3 dni moje urodziny. *-* Byłyśmy wczoraj z mamą potwierdzić rezerwację w barze niedaleko - nie robię imprezy w domu. Stwierdziłam, że nie chcę być odpowiedzialna za to, co się zniszczy itd., więc organizuję wszystko w barze. :)  I tak nie będzie dużo ludzi. Tylko moi przyjaciele, najbliżsi i kilku znajomych ze szkoły, ale 20 osób się uzbierało. oO Hmmm... Chyba muszę iść się ogarnąć. Jest już 10:40, a ja jeszcze siedzę w piżamie - tak, nie poszłam dziś do szkoły, bo chciałam jechać po tatę. :) Jeden z dni, których oczekiwałam właśnie trwa - teraz czekam na sobotę - co prawda urodziny mam w piątek, ale w sobotę będzie impreza. :) Dobra, kończę notkę i spadam do łazienki. Ubrania już gotowe, więc szybko pójdzie. [...]" 


**********


          - No gdzie on jest? Samolot już dawno wylądował przecież. - Mela chodziła nerwowo po holu lotniska i wypatrywała taty. 
          - Kochanie, spokojnie. Zaraz przyjdzie. - Marta próbowała uspokoić córkę. W końcu na drugim końcu ogromnej sali Amelka dostrzegła swojego tatę.
          - No nareszcie! - zawołała i rzuciła się biegiem w stronę mężczyzny. Kiedy Grzegorz zauważył swoją córkę również zaczął biec w jej kierunku. - Tato jak ja za tobą tęskniłam! 
          - Ja za tobą też córeczko. - powiedział pan Starski, tuląc do siebie córkę. Po chwili oderwali się od siebie i ruszyli do Marty. - Cześć kochanie. - powiedział Grzegorz i czule pocałował, a później przytulił swoją żonę. - Stęskniłem się. 
          - My za tobą też. - powiedziała Marta. - Dobrze, że jesteś. - dodała i uśmiechnęła się. 
          - Ja też się cieszę. - mężczyzna odwzajemnił uśmiech i złapał za rączkę walizki. - Jedziemy do domu? - zapytał, na co Amelka przytaknęła głową i ruszyła przodem, a za nią jej rodzice. (...) 


**********



          Alan zbiegł po schodach i w przedpokoju zakładał kurtkę. Po chwili wszedł do kuchni i podszedł do mamy stojącej przy oknie. 
          - Mamo, wychodzę... Mogę pożyczyć twój samochód? - zapytał chłopak.
          - Jasne, tylko uważaj na siebie. - uśmiechnęła się kobieta i podała synowi kluczyki, które wyjęła z torebki, leżącej na jednym z krzeseł. 
          - Będę uważał. 
          - A mogę wiedzieć dokąd jedziesz?
          - Do szpitala. Obiecałem Justynie, że ją odwiedzę. - uśmiechnął się Alan.
          - Dobrze. Pozdrów ją ode mnie. - powiedziała Sylwia. 
          - Ok. Postaram się wrócić jak najwcześniej... - powiedział chłopak i wyszedł z domu, kierując się do garażu. (...)

          Po około piętnastu minutach był pod szpitalem. Wysiadł z samochodu i wszedł do budynku, a następnie natychmiast poszedł do sali, w której leżała Ika. Zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał "Proszę!" wszedł do środka. 
          - Hej. - uśmiechnął się do dziewczyny jak tylko przekroczył próg sali. - Jak się czujesz? 
          - Cześć Alan. - odwzajemniła uśmiech Justyna. - A jak mam się czuć po chemioterapii? Jestem zmęczona, spać mi się chce... 
          - Znam to uczucie. 
          - Tak wiem, ale ty go już nie doświadczysz. Wygrałeś z tym cholerstwem, a ja... Ja się dalej męczę. - westchnęła Isia. 
          - Może nie powinienem tego mówić, ale... Będzie dobrze. Zobaczysz, już niedługo będziesz się śmiała z tego co mówisz w tym momencie. 
          - Fajnie by było... Dobra, ale może skończmy ten temat. Lepiej mi powiedz co wymyśliłeś. 
          - Ale co miałem wymyślić? 
          - Prezent dla twojej przyjaciółki... Amelki? Chyba dobrze zapamiętałam jej imię. Co jej kupisz na urodziny? 
          - Dobrze zapamiętałaś. - uśmiechnął się Alan. - W sumie jeszcze nie wiem czy ten prezent będzie dobry, ale... Ostatnio wspominała, że chciałaby mieć jakiegoś zwierzaka i pomyślałem, żeby kupić jej psa. 
          - Dobry pomysł. - uśmiechnęła się Justyna. - A myślałeś już nad rasą? 
          - Tak. Zdecydowałem się na labradora. 
          - Świetny wybór. Też mam labradora. - powiedziała dziewczyna i ziewnęła. 
          - Widzę, że jesteś zmęczona. Więc ja już chyba pójdę. Musisz jak najwięcej wypoczywać... - powiedział Ali i przytulił dziewczynę. - Aha, moja mama kazała cię pozdrowić. Polubiła cię przez te kilka tygodni. 
          - Dziękuję, też ją pozdrów. Ona też jest bardzo fajna, masz świetną mamę. 
          - Ty też. - uśmiechnął się szatyn. - A tak w ogóle to jak do ciebie wpadnie to ją ode mnie pozdrów. 
          - Jasne. 
          - Do zobaczenia. Zdzwonimy się jakoś, tak? - uśmiechnął się chłopak i złapał za klamkę.
          - Yhym. Pa. - wyszeptała Justyna i wtuliła się w poduszkę przymykając powieki. (...)  


*********


          "Zjedliśmy właśnie kolację z rodzicami, a teraz zostawiłam ich samych - muszą się sobą nacieszyć. :) Ja już jestem umówiona z tatą, że jutro przyjedzie po mnie do szkoły i pojedziemy na zakupy. Musimy rozejrzeć się za jakimiś ozdobami choinkowymi, prezentami dla dziadków, mamy i wgl. Już czuję tą świąteczną atmosferę... Co prawda na dworze śniegu tyle co nic, ale w sumie to chyba lepiej niż, żeby miały być 2-metrowe zaspy. xd Hmmm...  Jutro do szkoły idę z Lolą i Alanem, Ksawery jest chory - biedaczek, mam nadzieję, że do soboty mu trochę przejdzie. :)  A teraz idę do szafy i poszukam jakichś ubrań na jutro do szkoły. [...]" 
          Amelka zamknęła pamiętnik i wstała z parapetu, a następnie podeszła do szafy. Po kilku minutach stania przed nią znalazła ubrania i ułożyła je na krześle, po czym poszła do łazienki odbyć wieczorną toaletę. (...)


**********


          "Drrrrrrrrrrrrrrrrryń!" bezlitosny dźwięk budzika obudził Alana. Chłopak leniwie podniósł swoje powieki i wstał z łóżka. Lekko potykając się o własne nogi podszedł do szafy, z której wyjął ubrania (+ zwykła czarna bluza), i wszedł do łazienki... Po kilkunastu minutach ogarnięty i gotowy do wyjścia wrócił do pokoju. Zabrał z łóżka telefon, plecak i zszedł do kuchni, gdzie byli jego rodzice.
          - Cześć mamo. Cześć tato. - uśmiechnął się Alan i usiadł do stołu.
          - Cześć. Jak się spało? - zapytał Javier, a Sylwia uśmiechnęła się i postawiła przed synem talerz z jajecznicą. 
          - Bardzo dobrze. - odpowiedział chłopak i zaczął jeść śniadanie. - A dlaczego ty jeszcze nie jesteś w pracy? 
          - Pierwsze spotkanie mam dopiero o 8:30 i nie muszę być tak wcześnie w firmie, bo nie mam niczego do zrobienia. 
          - Aha, rozumiem... - uśmiechnął się Alan i zajął się jedzeniem śniadania... - Dobra. Dziękuję za pyszne śniadanie, a teraz muszę lecieć, bo się spóźnię. - zakomunikował Alan i wstał od stołu. W przedpokoju założył kurtkę, i zarzucając plecak na jedno ramię pożegnał się z rodzicami i wyszedł z domu. Po drugiej stronie drogi zauważył, wychodzącą z domu Amelię. - Cześć Amelka! - zawołał i podbiegł do przyjaciółki. 
          - Hej. Gdzie się wczoraj podziewałeś po południu? Chciałam cię wyciągnąć na spacer, ale twoja mama powiedziała, że cię nie ma. 
          - Byłem u Justyny. Mogłaś zadzwonić, wróciłbym wcześniej. 
          - Oj tam, przeżyłam. A tak nawiasem mówiąc to chyba muszę ją w końcu poznać. Spędzasz z nią tyle czasu...
          - Chyba mi nie powiesz, że jesteś zazdrosna? 
          - Nie, nie mam przecież powodów... A tak w ogóle to... Jak ona się czuje? 
          - Gdybym powiedział, że dobrze to bym skłamał. Widać, że to ją wykańcza. 
          - Biedna... - westchnęła Mela.
          - No, niestety nie miała tyle szczęścia co ja i nie wykryli u niej tego raka wcześniej. - powiedział Alan i w tym samym momencie dotarli pod dom Karoliny. Amelia poszła po przyjaciółkę, a Alan czekał na dziewczyny na podjeździe. Po chwili Mela i Lola stały obok chłopaka. 
          - Cześć Ali. - uśmiechnęła się blondynka. 
          - Hej, hej. Chodźcie, bo się spóźnimy. - zakomunikował szatyn i cała trójka ruszyła dziarskim krokiem do szkoły. (...)


**********


          - Nareszcie dzwonek. - westchnęła Amelia, pakując książki do plecaka po ostatniej lekcji. 
          - Taaak. Szkoda tylko, że dziś nie jest piątek. - dodała Lola.
          - Piątek nie jest dziś, ale jest za to jutro, a w sobotę impreza urodzinowa Meli. - uśmiechnął się Alan, obejmując obie przyjaciółki ramionami.
          - No przecież wiem. - zaśmiała się Karolina, strącając rękę przyjaciela ze swojego ramienia. - Nie wiem jak wy, ale ja bym chciała już wyjść z tego budynku. 
          - Jestem za. - przytaknęła Amelka.
          - No to idziemy. - cała trójka skierowała się do szatni po swoje kurtki, a następnie wyszli ze szkoły... - Meli, nie idziesz z nami do domu? 
          - Nie, umówiłam się z tatą. Musimy jechać na zakupy, rozejrzeć się za ozdobami świątecznymi i innymi duperelami... - wytłumaczyła dziewczyna i w tym samym momencie pod szkołę podjechał jej tata. - No to na razie. Widzimy się jutro! - zawołała, pomachała przyjaciołom na pożegnanie i wsiadła do samochodu. - Cześć tatku. - uśmiechnęła się i pocałowała Grzegorza w policzek. 
          - Cześć skarbie. Gotowa na zakupy? 
          - No oczywiście, że tak. 
          - No to się cieszę. - powiedział mężczyzna i odjechał spod szkoły. (...)

          - Masz już prezent dla Amelki? - zapytała Karolina, kiedy razem z Alanem wracali do domu.
          - Jeszcze nie, ale już wiem co jej kupię. - uśmiechnął się chłopak, a blondynka popatrzyła na niego zaciekawionym wzrokiem. - Czarnego labradora. 
          - Dasz jej psa? Awwww... Jak słodko. - uśmiechnęła się dziewczyna.
          - Nabijasz się ze mnie. - skwitował chłopak.
          - Wcale nie. Świetny pomysł, naprawdę.
          - Dobra, dobra. A ty już wiesz co jej dasz?
          - No oczywiście. Zauważyłeś na pewno, że od pewnego czasu na każde nasze spotkanie zabierałam aparat. 
          - Zauważyłem. To ma coś wspólnego?
          - Ehe. Razem z Ksawerym wybraliśmy kilka najfajniejszych zdjęć i je wywołaliśmy, a później umieściliśmy je w antyramie. A filmiki skleiliśmy w jeden długi i zgraliśmy na płytkę razem z pozostałymi zdjęciami. - wytłumaczyła dziewczyna. - I jeszcze do tego ja kupuję jej rękawiczki. - zaśmiała się Lola. - Takie fajne z pomponami... A Ksawery kupił jakiś wisiorek z zegarkiem, chyba.  
          - Fajny mieliście pomysł z tym filmikiem i zdjęciami. - uśmiechnął się Alan. 
          - Ale twój prezent się jej i tak na pewno bardziej spodoba. Ona od zawsze marzyła o psie. 
          - Wiem, dlatego właśnie wybrałem zwierzaka. 
          - Dobra, to ja lecę. Muszę ogarnąć wszystko na jutro i jeszcze wpaść do Ksawerego, więc... Do jutra. - uśmiechnęła się Lola i przytuliła przyjaciela na pożegnanie, a następnie weszła do domu. (...)

           - Mamo, już jestem! - zawołał chłopak wchodząc do domu. 
           - W samą porę. Myj ręce i siadaj do stołu, zaraz podaję obiad. - powiedziała Sylwia, kiedy szatyn wszedł do kuchni. 
           - Mmmm... Spaghetti? 
           - Tak. Dzwonił właściciel tego szczeniaka, którego kupiłeś Amelce. Pytał, kiedy go odbierzesz. 
           - Pojadę po niego jutro po szkole, tylko...
           - Będziesz potrzebował samochodu, tak? 
           - No raczej. - powiedział Alan. 
           - Nie ma sprawy. Łap. - powiedziała kobieta i rzuciła synowi kluczyki. 
           - Eeee... Ale one nie są od twojego samochodu. Ani tym bardziej od samochodu taty... 
           - Tak, bo są od twojego samochodu. 
           - Żartujesz?! - zawołał zaskoczony chłopak. 
           - Nie, kupiliśmy ci samochód. Nie możesz ciągle pożyczać ode mnie auta, więc postanowiliśmy, że przyda ci się własne. 
           - Boże, dziękuję. - uśmiechnął się Alan i przytulił rodzicielkę. 
           - Nie dziękuj mnie tylko tacie. A teraz siadaj do stołu, bo ci spaghetti wystygnie. - zaśmiała się kobieta, a Alan wykonał jej polecenie... Kiedy chłopak skończył jeść obiad do domu wrócił jego tata. Ali szybko wstał od stołu i podbiegł do ojca, i mocno go przytulił. 
           - Dziękuję. - powiedział uradowany.
           - Czyli mama ci już powiedziała... - zaśmiał się Javier. - Nie musisz dziękować. Potrzebujesz samochodu... A widziałeś już to cacko? 
           - Nie, nie widziałem. 
           - No to chodź. - powiedział mężczyzna i razem z synem poszedł do garażu, w którym stał czarny samochód.
           - O Boże... Nie wierzę. Ten samochód jest naprawdę mój? - zapytał Alan obchodząc dookoła nowe auto.
           - Tak, naprawdę... - zaśmiał się Javie, patrząc na uśmiechniętego syna. (...)


**********



          "Tak, tak, tak... Za godzinę wychodzę. :) Sobota = moja impreza urodzinowa. Czekałam na ten dzień... :D Jestem już 18-latką. o.O Boże... Jak to szybko minęło. Dostałam dzisiaj bardzo oryginalny prezent od mamy - hahah xd A była nim kosmetyczka, w której była kartka urodzinowa, a w kartce urodzinowej była mała karteczka z napisem: "Bardziej ambitny prezent dostaniesz na gwiazdkę." Śmiałam się z tego chyba z 15 minut. Rodzice powinni wiedzieć, że nie muszą mi nic kupować, bo dla mnie najważniejsze jest to, żeby zawsze byli przy mnie i mnie wspierali. :) Hmmm... Ubrania już mam gotowe, paznokcie też już pomalowane. Zaraz spadam pod prysznic i wgl. muszę ogarnąć włosy i zrobić makijaż, więc trochę mi to jeszcze zajmie czasu. :) + Alan dostał swój własny samochód. Karola za tydzień zdaje prawo jazdy, a ja? Ja muszę czekać na to jeszcze co najmniej miesiąc. Ale dam radę... :D [...]"

          Kiedy Amelka weszła do baru, w którym miała odbywać się jej impreza urodzinowa wszyscy goście już byli na miejscu i na nią czekali. Dziewczyna przywitała się ze wszystkimi, a następnie przyjęła od nich życzenia i małe upominki.
          - Ode mnie niestety nic nie dostaniesz. Przynajmniej nie teraz, bo nie bardzo mógłbym z tym nawet tutaj wejść. - powiedział Alan, na co Amelka się zaśmiała. 
          - Prezent nie jest najważniejszy. Ważne jest to, że tu jesteś. - powiedziała dziewczyna i przytuliła przyjaciela. 
          - Nie chciałabym przeszkadzać naszej jubilatce, ale... Mamy dla ciebie małą niespodziankę. - powiedziała Karolina do mikrofonu i jej twarz przyozdobił promienny uśmiech.
          - Przepraszam cię, zaraz wracam. - powiedział Alan i wszedł na scenę. Wziął gitarę do ręki i zajął miejsce obok Karoliny i Ksawerego. A już po chwili cała trójka zaczęła śpiewać fragment piosenki Edyty Bartosiewicz - "Urodziny", natomiast kelnerzy w tym czasie roznosili kieliszki z szampanem. (...)


"...Dziś są twoje urodziny
Wznieś więc chociaż
Jakiś skromny toast
Za te smutne oczy w lustrze
Teraz wiesz, że już nie jesteś sam

Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był..."

          - Wszystkiego najlepszego Amelko. - dodał Alan, kiedy skończyli śpiewać. A na sali rozbrzmiały gromkie brawa. (...) 

**********



          - Widziałaś gdzieś Melę? - zapytał Alan, podchodząc do Karoliny.
          - Nie. Znaczy... Ostatnim razem jak ją widziałam to wywijała na środku parkietu, a teraz to nie wiem gdzie jest. - odpowiedziała dziewczyna. 
          - No trudno. Pójdę jej poszukać... O, Ksawi, nie widziałeś Amelki? - zapytał Ali, kiedy Ksawery do nich podszedł.
          - Widziałem. Siedzi w kącie i chyba trochę przesadziła z drinkami. 
          - Co wy macie z tym, że na swoich osiemnastkach musicie przesadzić? - zastanowiła się Karola. - Najpierw Ali, a teraz Mela.
          - Coś ich łączy. - zaśmiał się Ksawery.
          - To nie jest wcale śmieszne stary. - powiedział Alan. - Dobra zabiorę ją do domu. A wy pożegnacie gości, ok? 
          - Jasne... Tylko nie ten, no... Wiesz o co chodzi. 
          - Ksawery! 
          - Dobra, już. - blondyn podniósł ręce w geście obronnym. Natomiast Alan poszedł do Amelki...
          - Meli. Wszystko ok? - zapytał kucając obok przyjaciółki i łapiąc ją za dłonie. 
          - Alan. - uśmiechnęła się zalotnie dziewczyna. - Oczywiście, że wszystko ok misiaku. 
          - No to się cieszę. Chodź, odprowadzę cię do domu. 
          - Ale... Ja chcę zostać tutaj. - powiedziała szatynka, udając obrażoną.
          - Ja tam uważam, że lepiej będzie jeśli wrócisz do domu. Zresztą już jest późno...
          - Nigdzie nie idę. Nie mogę przecież zostawić moich gości. 
          - Uwierz mi, że możesz ich zostawić. Karolina i Ksawery dopilnują, żeby wszyscy bezpiecznie wrócili do domów i pożegnają ich od ciebie... Nie daj się prosić. Chodź, odwiozę cię. 
          - Jak to odwieziesz? 
          - Normalnie. Przypominam ci, że nie mogę pić alkoholu jak na razie... Idziesz? 
          - Ech... Dobrze, idę. - westchnęła brązowooka i wstała z zajmowanego miejsca. - Kręci mi się w głowie. 
          - Za dużo wypiłaś. Pomogę ci. - powiedział Alan i wziął przyjaciółkę za rękę. Zaprowadził ją do szatni, pomógł założyć jej kurtkę, a następnie sam zarzucił na siebie swoją i biorąc Amelkę na ręce wyszedł z baru. Posadził przyjaciółkę na miejscu pasażera w swoim samochodzie, a sam zajął miejsce kierowcy i odjechał w kierunku domu dziewczyny. (...)

          Kiedy podjechali pod dom Amelki okazało się, że dziewczyna zasnęła. 
          - Amelka... Obudź się, już jesteśmy. - powiedział Alan i pogładził szatynkę po policzku. 
          - Zasnęłam? 
          - Tak. Chodź, zaprowadzę cię do pokoju i będę leciał. - powiedział chłopak i pomógł wysiąść przyjaciółce z samochodu.
          - Myślałam, że zostaniesz ze mną na noc. - uśmiechnęła się Amelia i pogładziła Alana po policzku. 
          - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. 
          - Alan, no proszę. Bo się obrażę i się już nigdy do ciebie nie odezwę. 
          - Nie zostanę na całą noc. Mogę zostać dopóki nie zaśniesz... Może być? - zapytał, a w odpowiedzi dostał przeczące kręcenie głową. - No dobra, w takim razie radź sobie sama. - chłopak wzruszył ramionami i już chciał odejść, ale zatrzymał go szept przyjaciółki. 
          - Zostań ze mną, proszę. 
          - Mela... Ech, dobra zostanę. Chodź do domu, bo zimno jest. - uśmiechnął się delikatnie Alan, i łapiąc dziewczynę za rękę pomógł jej dojść do jej pokoju. - No to teraz się rozbieraj. - powiedział, a Mela zaczęła zdejmować sweter, a następnie zdjęła buty i podeszła do chłopaka i zaczęła zdejmować z niego bluzę. - Amelka, nie wygłupiaj się. Połóż się już...
          - Czyli ci się nie podobam... - Amelka zrobiła smutną minę i usiadła na skraju łóżka podpierając głowę na rękach.
          - To nie tak. Po prostu... Nie wiesz co robisz. Później możesz tego żałować, a ja tego nie chcę... Za bardzo mi na tobie zależy. - uśmiechnął się Alan. - Kładź się. 
          - Ale zostaniesz ze mną? 
          - Oczywiście, że zostanę. Jak rano się obudzisz ja nadal tu będę, spokojnie. 
          - Ok. - westchnęła Mela i położyła się do łóżka przymykając powieki. Nie minęło nawet 5 minut, kiedy dziewczyna już spała. Alan siedział obok łóżka i przyglądał się dziewczynie. Po chwili nachylił się nad jej twarzą i delikatnie musnął kącik jej ust, a następnie położył się obok niej i mocno do siebie przytulił. Po jakimś czasie on również zasnął. (...) 

______________________________________________________________

miał być później, ale i tak nie mam co teraz robić, więc dodałam... :)
no i 18 rozdział już za nami ♥ niestety Alan JESZCZE nie wyznał miłości Amelii, ale już niedługo to zrobi - OBIECUJĘ! i możliwe, że nastąpi to szybciej, niż się spodziewacie ;>

kończy się nam weekend i jutro do szkoły (chyba, że ktoś z Was ma ferie to szczerze zazdroszczę - ja dopiero będę mogła odpocząć od 11 lutego ;/ )

już w piątek moje urodziny - nie wyobrażam sobie tego, że JUŻ będę miała 16 lat... ale to prawda o.O hahah xdd

dobra, już nie zanudzam... miłego tygodnia życzę! no i do następnego rozdziału! ♥
Nikaa. ;*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ