sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 1

          "To już jutro... Rozpoczęcie roku szkolnego :/ Za jakie grzechy ja muszę chodzić do tej cholernej budy?! Jeszcze do domu naprzeciwko wprowadzili się jacyś ludzie... Mama mówiła, że są bardzo mili i mają syna w moim wieku. Mam nadzieję, że nie trafi do mojej klasy, bo chyba sobie strzelę w łeb. [...]" Amelia odetchnęła głęboko i zamykając pamiętnik odłożyła go na stolik nocny.
          - Trzeba znaleźć jakieś ubrania na to cholerne rozpoczęcie. - skrzywiła się dziewczyna i podeszła do szafy. - Jak ja nienawidzę chodzić na galowo. Dlaczego nie mogę po prostu założyć dżinsów, topu i trampek... Tylko jakąś głupią białą bluzkę i ciemną spódnicę. Dlatego nienawidzę szkolnych akademii! - Mela uderzyła pięścią w szafę.
          - Stało się coś córeczko? - do pomieszczenia weszła pani Marta - mama szatynki.
          - Nie, nic się nie stało... Po prostu nienawidzę ubierać się na galowo, a jutro rozpoczęcie roku.
          - O to chodzi... Najchętniej poszłabyś pewnie w zwykłym T-shir'cie, dżinsach i trampkach, co?
          - Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęła się nastolatka.
          - Ubieraj się...
          - Co?
          - No ubieraj się, jedziemy na zakupy. Musimy kupić ci coś wygodnego, a zarazem eleganckiego, w czym będziesz czuła się jutro dobrze. - powiedziała z uśmiechem kobieta. - Za 10 minut widzę cię przy samochodzie. - dodała wychodząc z pokoju córki. Amelia szybko maznęła usta błyszczykiem, chwyciła do ręki telefon i zbiegła po schodach na dół gdzie czekała na nią mama. - Gotowa?
          - Oczywiście, możemy jechać. - uśmiechnęła się dziewczyna i razem z mamą opuściła dom. (...)

          Siedział na balkonie swojego pokoju i brzdąkał na gitarze jakąś melodię. Dopiero się tu wprowadził - nie chciał opuszczać Hiszpanii, ale jego rodzice zadecydowali inaczej. Zostawił tam przyjaciół, rodzinę i dziewczynę - nie, nie kochał jej, ale... przyzwyczaił się do tego, że przy nim była. Jego palce po raz ostatni przejechały po strunach instrumentu i ręka bezwładnie oparła się o gitarę, a chłopak uniósł lekko głowę. Jego brązowe jak czekolada oczy dostrzegły po drugiej stronie ulicy dziewczynę - śliczną szatynkę ubraną w krótkie szorty, zwykły top i trampki. Alan ciągle wpatrywał się w swoją sąsiadkę i nawet nie zauważył, kiedy obok niego pojawił się jego tata.
          - Witam piękne sąsiadki! - zawołał pan Javier.
          - Dzień dobry! - odpowiedziała pani Starska, a Mela nic nie powiedziała, po prostu wsiadła do samochodu i czekała aż matka skończy rozmawiać z ich nowym sąsiadem. Po chwili drzwi od strony kierowcy się otworzyły i Marta wsiadła do samochodu, a po chwili odjechała w stronę centrum handlowego.
          - Spodobała ci się, co? - pan Sanchez przerwał ciszę panującą między nim, a synem.
          - Kto? Pani Starska? - zapytał ze śmiechem Ali, choć dobrze wiedział, że ojcu chodzi o tą śliczną nastolatkę.
          - W pewnym sensie o nią chodzi, ale nie o Martę tylko jej córkę - Amelię.
          - Amelia... - wyszeptał brązowooki i delikatnie się uśmiechnął.
          - Mówiłeś coś?
          - Nie, to znaczy tak... Nie podoba mi się, ciągle myślę o Marie. - powiedział Alan starając się brzmieć jak najbardziej przekonywująco.
          - I tak ci nie wierzę. - zaśmiał się Javier. - Mama kazała zawołać cię na obiad. - powiedział mężczyzna i opuścił balkon, a następnie pokój syna.
          - Amelia... Mam nadzieję, że jutro w szkole ją poznam. - westchnął Alan i odkładając gitarę na łóżko zbiegł na dół. (...)

          - Mamo, wątpię w to, żeby w tym sklepie było coś odpowiedniego. - powiedziała Amelia przeglądając ubrania wiszące na wieszakach.
          - Mela to już ostatni sklep, jak tu nic ni kupimy to co ty jutro założysz?
          - Wygrzebię coś w mojej szafie. Mam dużo ubrań.
          - Ale nic galowego... Nie założysz przecież... - Marta przerwała swoją wypowiedź. - A co powiesz na tą sukienkę? - zapytała przykładając wieszak z sukienką do ciała córki. - Idź przymierz.
          - Muszę? - zapytała z grymasem na twarzy brązowooka.
          - Musisz... Idź, idź. - uśmiechnęła się pokrzepiająco pani Starska i Amelia już po chwili była w przebieralni... - No i jak, mogę cię zobaczyć?
          - Wyglądam w niej jak czarna wdowa. - powiedziała Amelia wychodząc z przymierzalni.
          - Wcale nie. Kupujemy tą sukienkę. Idź się przebierz, a ja poszukam jakichś dodatków. - uśmiechnęła się Marta. (...)
       
          Spacerował krętymi alejkami parku. Przed oczami wciąż miał obraz tej dziewczyny - Amelii. Nie widział dokładnie jej twarzy, ale i tak wiedział, że jest piękna.
          - Ciekawe jakie ma oczy. - pomyślał i usiadł na ławce wystawiając twarz do słońca. - Muszę się do niej jakoś zbliżyć, tylko jak? - zastanawiał się Alan. - Oj chłopie, wpakowałeś się... - skarcił sam siebie w myślach i otworzył oczy. Naprzeciwko siebie zauważył blondynkę, która przyglądała mu się z zaciekawieniem. Kiedy dziewczyna zorientowała się, że brązowooki na nią patrzy speszyła się i szybko odeszła, natomiast Ali ponownie zamknął oczy i wyobrażał sobie twarz Amelii. Delikatne rysy twarzy, duże brązowe oczy, mały lekko zadarty nosek i pełne malinowe usta, które... - Czy ja się zakochałem...? - wyszeptał.
          - Nie codziennie spotyka się chłopaka, który siedzi sam na ławce w najbardziej romantycznej części parku, więc coś chyba jest na rzeczy. - Alan usłyszał za sobą głos jakiegoś chłopaka, odwrócił się i zauważył wysokiego blondyna o zielonych oczach. - Cześć, jestem Ksawery. - powiedział zielonooki wyciągając rękę w kierunku Ala.
          - Cześć, Alan. - chłopak uścisnął dłoń Ksawerego.
          - Jesteś nowy? Nigdy cię tu jeszcze nie widziałem.
          - Taaa... Przyjechałem tu rano. Pochodzę z Hiszpanii, ale teraz będę tu mieszkał.
          - Aha. Skoro jesteś nowy to pewnie nie znasz okolicy. Mogę ci pokazać kilka naprawdę fajnych miejsc. - zaproponował Ksawi.
          - Czemu nie. I tak nic innego nie mam do roboty. - powiedział Alan i razem z nowym kolegom ruszył poznawać miasto. (...)

          Po skończonych zakupach Amelia i Marta udały się na duże lody z bitą śmietaną.
          - Zabiją mnie w szkole.
          - Za co?
          - Za strój. Pierwszy raz ktoś przyjdzie na czarno-żółto na rozpoczęcie roku. No, może nie pierwszy w tamtym roku Milena przyszła na różowo. - szatynka zaśmiała się na wspomnienie tamtego dnia.
          - Jej nie wyrzucili, ani nie zabili to ciebie tym bardziej... Poza tym jestem pewna, że będziesz wyglądać o niebo lepiej niż Milena.
          - Dzięki mamo... Kim są ci ludzie, którzy się wprowadzili naprzeciwko naszego domu?
          - Starzy przyjaciele taty. Mili ludzie. - uśmiechnęła się Marta. - Chyba wpadłaś w oko Alanowi.
          - Komu?
          - Alanowi, jest synem Sylwii i Javiera. To ten chłopak, który był na balkonie z gitarą.
          - Aha... Ale on jest okropny. - skrzywiła się brązowooka. Po chwili usłyszała dzwonek swojego telefonu, spojrzała na wyświetlacz: "Lola <3". Uśmiechnęła się przepraszająco do mamy i wstając od stołu odebrała. - Halo?
          - Mela nie uwierzysz?! - zawołała Karolina.
          - Tak, też się cieszę, że cię słyszę. O co chodzi, w co nie uwierzę?
          - Byłam dziś w parku i... widziałam mega ciacho! Mówię ci, normalnie się chyba zakochałam! - pisnęła dziewczyna.
          - Suuuper... - odpowiedziała Amelia. Jej przyjaciółka jest bardzo kochliwa - w ciągu miesiąca miała 4 chłopaków.
          - Ej, Mel co jest? Jakaś markotna jesteś.
          - Taaa... Jutro pierwszy dzień szkoły. Na samą myśl zbiera mi się na wymioty.
          - Oj tam. Przeżyjemy... - mimo, że Mela nie widziała przyjaciółki poczuła, że ta się uśmiecha i na jej twarz również wstąpił delikatny uśmiech. - Co byś powiedziała na mały spacer wieczorem?
          - Ok, to.. spotykamy się o 18:30 pod moim domem?
          - Dobra, do zobaczenia kochanie, buzia! - zawołała radośnie blondynka i rozłączyła się, a Mela wróciła do mamy. (...)


**********

          - No i tak mniej więcej wyglądało moje życie w Hiszpanii. - Alan skończył właśnie opowiadać Ksaweremu o jego życiu.
          - Stary, powiem ci, że niezłe to życie było. - zaśmiał się Ksawi, a nowo poznany kolega mu zawtórował. Po chwili Ksawery stanął w miejscu i wpatrywał się w dwie dziewczyny siedzące na brzegu fontanny, które jadły lody i głośno się śmiały. Zdezorientowany Alan spojrzał w tym samym kierunku i zamarł. Jakieś 30 metrów przed nim znajdowała się Amelia i ta dziewczyna, która wcześniej mu się przyglądała.
          - Znasz je? - zapytał Al po chwili ciszy.
          - Taaa... Chodzą ze mną do klasy. Ta blondynka to Karolina, a szatynka...
          - Amelia.
          - Skąd wiesz? - zapytał zaskoczony Ksawi.
          - Mieszkam naprzeciwko niej.
          - Poważnie?
          - No tak... A co?
          - Bo ja mieszkam 5 domów dalej... Ale nie wiedziałem, że będziemy mieć nowych sąsiadów.
          - No to chyba nie za bardzo interesujesz się interesami osiedla... Ale co do dziewczyn to... Która z nich ci się podoba?
          - Podoba? No co ty...
          - Przecież widzę. Gadaj.
          - Karolina. Chyba się zakochałem, znaczy nawet na pewno. Przy niej się skupić nie mogę i zawsze palnę jakąś głupotę. - zakomunikował Ksawery i usiadł na ławce.
          - To spróbuj się jakoś ogarnąć i do niej zagadaj. - poradził przyjacielowi Alan. (...)

          Karolina i Amelia spacerowały po parku jedząc lody i głośno się śmiejąc. Po chwili zgodnie stwierdziły, że muszą odpocząć, więc usiadły na brzegu fontanny i rozmawiały o zaczynającym się następnego dnia roku szkolnym.
          - Mdli mnie jak sobie przypomnę, że Milena i Luiza chodzą z nami do klasy. - skrzywiła się Mela i spojrzała na przyjaciółkę, która sprawiała wrażenie, że jest w innym świecie. - Lola!
          - Co? Przepraszam... To on. - powiedziała niebieskooka wskazując na ławkę naprzeciwko.
          - Kto?
          - No ten chłopak, o którym ci mówiłam...
          - O Ksawerego ci chodziło?
          - Nie, o tego obok... Ciacho nie?
          Mela przyglądnęła się dokładniej szatynowi i...
          - Alan?! To ma być ciacho? Już Ksawi jest ładniejszy.
          - Skąd znasz imię tego chłopaka? - zapytała podejrzliwie Lola.
          - To mój nowy sąsiad. Wprowadził się dzisiaj do domu naprzeciwko. - wzruszyła ramionami Amelia.
          - Ale ci zazdroszczę. - rozmarzyła się Karolina i już nawet nie zwracała uwagi na przyjaciółkę. (...)


_________________________________________________________


CZYTASZ = KOMENTUJESZ