niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 2

          "Co ona w nim widzi? Zwykły chłopak... No, może nie zwykły, ale... Dobra, oczy ma ładne - takie duże, brązowe. No usta w sumie też niczego sobie... Kurde, Mela tylko się nie zakochuj! Nie mogłabym się w nim przecież zakochać - nie mogłabym tego zrobić Loli. Ech... jakie to wszystko jest trudne. Jeszcze na dodatek jutro rozpoczęcie roku - znowu zacznie się wstawanie skoro świt i to wkuwanie. [...]"  Brązowooka zamknęła pamiętnik i schowała go do szufladki nocnego stolika, a następnie gasząc lampkę ułożyła się wygodnie w łóżku i odpłynęła do krainy Morfeusza. (...)

          "Drrrrrrrrrrryń!" w pokoju Amelii rozbrzmiał dźwięk budzika. Dziewczyna niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej na łóżku i przetarła zaspane oczy, odrzuciła na bok kołdrę i mozolnie wstała z łóżka. Podeszła do szafy i wyjęła z niej wieszak ze strojem, który wczoraj kupiła na zakupach z mamą i ruszyła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła włosy, w ciało wtarła czekoladowy balsam, a następnie założyła na siebie ubrania. Zrobiła delikatny makijaż i zabrała się za rozczesywanie swoich długich włosów. Następnie je wysuszyła i pozostawiła swobodnie opadające na ramiona. Ostatni raz przejrzała się w lusterku i stwierdziła, że wygląda całkiem znośnie. Wróciła do pokoju założyła sandałki i zabierając torebkę zeszła na śniadanie. Po zjedzeniu najważniejszego posiłku w ciągu dnia Mela założyła na nos okulary przeciwsłoneczne i wyszła z domu kierując się do szkoły. (...)

          Alan nie mógł spać przez całą noc - ciągle myślał o rozpoczynającym się roku szkolnym i o... Amelii. Chciałby, żeby zwróciła na niego uwagę, chciał się z nią chociaż zaprzyjaźnić i postanowił tego dokonać. Jak tylko na zegarze wybiła godzina 7:00 chłopak wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Tam wykonał wszystkie poranne czynności i wrócił do pokoju po ubrania. Kiedy był już gotowy włożył do kieszeni spodni telefon i zbiegł na śniadanie.
          - Cześć. - powiedział wchodząc do kuchni, w której byli już jego rodzice.
          - Cześć. Jak nastrój przed pierwszym dniem w nowej szkole? - zapytała Sylwia - mama chłopaka.
          - W sumie to nie najgorszy, choć bywało lepiej. - wzruszył ramionami Alan zabierając z talerza tosta.
          - Podwieźć cię do szkoły? - zapytał Javier odkładając gazetę.
          - Nie, pójdę z Ksawerym. Właściwie to on już tu powinien być. - powiedział Al spoglądając na zegar, który wskazywał 7:35.
          - Jakiś twój nowy kolega?
          - Tak. Poznałem go wczoraj w parku...
          - Cieszę się, że masz już przyjaciół. - uśmiechnęła się pani Sanchez, a Al odwzajemnił gest. W tym momencie w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
          - To ja już pójdę... Pa! - zawołał chłopak i wybiegł z domu. - Cześć Ksawery.
          - Siema. - chłopaki przybili sobie piątkę. - No, no, no... Stary, powiem ci, że nie będziesz miał życia w tej szkole. Dziewczyny się na ciebie rzucą jak na... - Ksawi zastanowił się, a na jego czole pojawiła się maleńka zmarszczka. - O! jak na czekoladę.
          - Wiesz co... Już bym wolał, żebyś nie porównywał mnie do jedzenia. - zaśmiał się Al.
          - Dobra - to był pierwszy i ostatni raz. - zielonooki podniósł ręce w geście obronnym i dalszą drogę do szkoły pokonali w ciszy. (...)

          Cała akademia rozpoczęcia roku minęła dość szybko. Dyrektor - pan Marian Wysocki - powitał uczniów, a następnie wszyscy rozeszli się do klas. Kiedy cała 2"A" znalazła się w klasie wychowawczyni - pani Alicja Zielińska (nauczycielka biologii) - zaczęła swoją "mowę".
          - W tym roku do waszej klasy dołączy nowy uczeń. Przeprowadził się niedawno do miasta i mam nadzieję, że miło go przyjmiecie...
          - Mam nadzieję, że to nie ten, o kim myślę. - pomyślała Mela.
          - ...poznajcie Alana Sancheza. - nauczycielka przedstawiła chłopaka, a cała klasa powitała go głośnym "Cześć Alan!".
          - Cholera! Za jakie grzechy? - zastanawiała się Amelia... Po tym całym przedstawianiu się nowemu koledze wychowawczyni rozdała klasie podziały godzin i wyjaśniła jeszcze kilka spraw organizacyjnych, a następnie pozwoliła uczniom wyjść ze szkoły. (...)

          - Amelka, to ty?! - z kuchni dobiegł głos Marty.
          - Tak, ja mamo. - odpowiedziała szatynka wchodząc do pomieszczenia.
          - Co się stało? Dlaczego masz taką minę?
          - Nic się nie stało. Mamy nowego ucznia w klasie... Alan Sanchez. Nie dość, że mieszka naprzeciwko, okno jego pokoju jest naprzeciwko mojego - to samo balkon, to jeszcze muszę się z nim użerać w klasie. No po prostu zaje... - Mela nie dokończyła, bo została skarcona wzrokiem mamy. - ...fajnie.
          - Dlaczego ty go tak nie lubisz?
          - Sama nie wiem. Nie znam go, ale jakoś... Nie wygląda na takiego, którego da się lubić. - powiedziała brązowooka.
          - Będziesz miała okazję go lepiej poznać. Zaprosiłam naszych nowych sąsiadów na kolację. - uśmiechnęła się pani Starska.
          - Co?! Mamo, chciałam ten ostatni dzień wolności spędzić w pokoju przed komputerem. Nie karz mi tu z wami siedzieć przy kolacji...
          - Mela, rozumiem cię, ale zrób to dla mnie i ojca. Proszę. - Marta pogładziła córkę po policzku i delikatnie się uśmiechnęła.
          - Eh... No dobrze. O której mają przyjść?
          - Super... O 18:00. Może upieczesz szarlotkę?
          - Dobra, ale pójdę się przebrać.
          - Dobrze, a ja przygotuję potrzebne produkty. - Amelia skinęła głową i pobiegła do swojego pokoju. Zrzuciła z siebie swój 'galowy' strój i otworzyła szafę. Po chwili założyła na siebie luźniejsze ubrania i wyjęła z szuflady pamiętnik. Otworzyła na czystej stronie i zaczęła pisać:
          "Moje obawy się spełniły - Sanchez trafił do mojej klasy ;/ No to teraz kolejny wróg do kolekcji. Mam nadzieję, że nie będzie mi wchodził w drogę, bo jak będzie inaczej to... Nie, nic mu nie zrobię, ale będę dla niego niemiła, a czasami bardziej ranimy słowem niż czynem. Gdybym była na jego miejscu bym się strzegła... No, a najlepsze jest to, że on tu dziś przyjdzie z rodzicami. Tak, moja wspaniałomyślna mama zaprosiła ich na kolację. W sumie to pani Sylwia i pan Javier są bardzo mili - rozmawiałam z nimi wczoraj wieczorem, ale to nie zmienia faktu, że nie lubię ich syna. Eh... Mama mnie woła - obiecałam, że upiekę szarlotkę. Szczerze? Mam nadzieję, że mi nie wyjdzie i ten laluś się nią otruje czy coś. [...]" Mela zamknęła i schowała pamiętnik, a następnie wróciła do kuchni pomóc mamie. (...)

          Alan siedział na swoim łóżku i słuchał muzyki. Nagle do pokoju weszła jego mama. Chłopak wyjął jedną słuchawkę z ucha i spojrzał na rodzicielkę.
          - Stało się coś mamo?
          - Nie, nie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że na 18:00 idziemy na kolację.
          - Ok. O której wrócicie?
          - Ty też idziesz. Zaprosiła nas pani Starska. - uśmiechnęła się Sylwia.
          - Aha. Dobra. - Alan odwzajemnił uśmiech, a jego serce zaczęło bić mocniej.
          - Bądź na dole o 17:45, dobrze?
          - Jasne. - powiedział szatyn, a jego mama opuściła jego pokój.
          - Eh... Będę miał okazję ją lepiej poznać, porozmawiać. Muszę zrobić dobre wrażenie... Ubrania! Co ja założę?! - Al podbiegł do szafy i zaczął przeglądać jej zawartość. Po kilku minutach miał już skompletowany cały strój (tylko buty miał czarne). - Ok. Teraz prysznic i będziesz gotowy Sanchez. - westchnął chłopak i z prędkością światła wbiegł do łazienki. Stanął przed lusterkiem i zaczął się śmiać sam z siebie. - Jaki z ciebie debil Alan! Nie znasz dziewczyny, a tak bardzo oszalałeś na jej punkcie. Ona cię może nawet nie lubić i co wtedy? Dobra, dość! - skarcił się chłopak. (...)

          Dokładnie o 18:00 w domu państwa Starskich rozbrzmiał dzwonek.
          - Mela, możesz otworzyć?! - zawołała Marta.
          - Jasne! - krzyknęła dziewczyna i zapinając na nadgarstku bransoletkę (strój) zbiegła po schodach. Ostatni raz przeglądnęła się w lusterku wiszącym w przedpokoju i otworzyła drzwi. - Dobry wieczór. - przywitała sąsiadów z uśmiechem i gestem ręki zaprosiła ich do środka. - Proszę się rozgościć, rodzice zaraz zejdą.
          - Dziękujemy.
          - Sylwia, Javier. Witajcie. - do salonu wszedł tata Amelii - Grzegorz. - A ty pewnie jesteś Alan, tak?
          - Tak, dzień dobry. - uśmiechnął się chłopak.
          - O, już jesteście. - uśmiechnęła się Marta. - W takim razie zapraszam do stołu, bo nam kolacja wystygnie. (...)

          Po zakończonej kolacji wszyscy przenieśli się do salonu. Dorośli prowadzili rozmowy o rzeczach, które nie bardzo interesowały ich dzieci. Amelia siedziała na kanapie i wpatrywała się w czubki swoich butów, natomiast Alan ciągle zerkał na szatynkę z delikatnym uśmiechem na ustach.
          - Mel, może zaprosisz kolegę do swojego pokoju? - zaproponowała Marta. Nastolatka wzruszyła ramionami i wstała z zajmowanego miejsca.
          - Idziesz ze mną, czy zostajesz tutaj? - zapytała zerkając na szatyna. Chłopak nic nie odpowiedział tylko wstał z fotela i podążył za brązowooką. Kiedy znaleźli się już w pokoju Amelii dziewczyna usiadła na łóżku i wpatrywała się w ścianę naprzeciwko. - Będziesz tak stał? Irytuje mnie to. - westchnęła.
          - Przepraszam. - bąknął Alan i usiadł na jednej z puf stojących obok łóżka. Pomiędzy nastolatkami zapadła cisza, którą po kilku minutach odważył się przerwać Al. - Dlaczego mnie nie lubisz?
          - Nie znam cię.
          - Racja, ale coś mi się wydaje, że nawet nie chcesz poznać.
          - Nie wydaje ci się.
          - Jesteśmy sąsiadami, chodzimy do tej samej klasy. Nie uważasz, że powinniśmy coś o sobie wiedzieć?
          - Jakoś nie bardzo. Wystarczy, że znamy swoje imiona, nazwiska i adresy. - Mela wzruszyła ramionami i podeszła do okna. W pomieszczeniu zapadła krępująca cisza. Jedynym odgłosem były oddechy dwójki nastolatków.
          - Mela, Alan! Chodźcie tutaj! - zawołała mama dziewczyny. Obydwoje odetchnęli z ulgą i zeszli na dół dołączając do swoich rodziców. (...)

          Kiedy sąsiedzi opuścili dom państwa Starskich Mela pomogła mamie pozmywać naczynia, a następnie udała się do swojego pokoju. Wyjęła z szafy piżamę i poszła do łazienki wziąć prysznic... Po wykonaniu wszystkich wieczornych czynności dziewczyna wzięła koc i poszła na balkon - zawsze lubiła podziwiać gwiazdy - tak też zrobiła dzisiaj. Usiadła na dużym fotelu stojącym w koncie balkonu i otuliła się kocem, odchyliła delikatnie głowę i patrzyła na małe świecące punkciki. Nagle usłyszała jak ktoś gra na gitarze i śpiewa. Spojrzała na dom naprzeciwko i zobaczyła siedzącego na balkonie Alana, który uderzał palcami o struny gitary. Amelia patrzyła na chłopaka jak zaczarowana. Kiedy szatyn skończył grać melodię uniósł głowę do góry i spojrzał na Melę, która natychmiast się otrząsnęła i wróciła do pokoju. (...)


**********

          "Jest 5:30, a ja już nie śpię... Jakoś nie mogę - ciągle w uszach gra mi ta melodia, którą grał Alan. Wkładał w to całe serce - widać, że kocha muzykę. Jeszcze ten jego głos... Muszę przyznać, że niezły jest... Dobra, koniec o nim, bo jeszcze mi się zacznie podobać, a tego nie chcę. [...]" Amelia schowała pamiętnik i wstała z łóżka. Wybrała ubrania i poszła wziąć prysznic. Uczesała włosy, założyła wybrany na dziś strój i zrobiła delikatny makijaż, a następnie wróciła do pokoju, spakowała potrzebne książki i spojrzała na zegarek - 6:45.
          - Mam jeszcze prawie godzinę do przyjścia Loli, co ja będę robić? - zastanowiła się Mela. Wyszła na balkon i zaciągnęła się rześkim powietrzem. - To będzie fajny dzień. - pomyślała z uśmiechem na ustach, który szybko zszedł z jej twarzy. Zauważyła, że w domu naprzeciwko na balkonie stoi - nie kto inny tylko - Alan. Dziewczyna prychnęła pod nosem i wróciła do pokoju, i zabierając torbę z książkami zbiegła na śniadanie. (...)

          Mela i Lola szły szkolnym korytarzem kierując się na pierwszą lekcję - historię. Pochłonięte rozmową nie zauważyły, że zmierza w ich stronę największa szkolna diva - Milena ze swoją 'przyjaciółką'.
          - O... Kogo to moje piękne oczy widzą? Czołowe szmaty. - zaśmiała się Amelia.
          - Zamknij się Starska. My do twojej przyjaciółeczki. - powiedziała Milena, a Karolina spojrzała na nią z niedowierzaniem. - No co kochanie, co tak patrzysz? Chciałam ci tylko powiedzieć, żebyś odwaliła się od Alana, on będzie mój. - wysyczała dziewczyna.
          - Ciekawe... Jak chce mieć dziewczynę, która puszcza się na prawo i lewo to droga wolna, ale nie sądzę, żebyś była w jego typie.
          - Powiedziałam coś! Masz się nie odzywać!
          - Bo co mi zrobisz? - Mela stanęła oko w oko z Mileną.
          - Ja... N-nic. - zająknęła się Wolarek i razem z Luizą poszły pod klasę.
          - Boi się mnie. - zaśmiała się Amelia, a Lola jej zawtórowała. - Poważnie ci się podoba?
          - Kto?
          - No Sanchez, a kto?
          - Nawet nie wiesz jak bardzo. - rozmarzyła się Karola. - Chyba mi nie powiesz, że tobie nie...
          - W sumie... Nie jest zły. No i na dodatek świetnie śpiewa i gra na gitarze... Ale nie jest w moim typie.
          - Jak uważasz. - Lola wzruszyła ramionami i weszła do klasy, bo właśnie zadzwonił dzwonek. (...)

**********

          Alan siedział na ławce przed szkołą i czekał na Ksawerego, z którym miał wracać do domu. Po chwili poczuł wibrację w kieszeni - okazało się, że Ksawi musi zostać jeszcze w szkole i napisał SMS'a, żeby Al wrócił sam. Chłopak niechętnie wstał z miejsca i odpisał na wiadomość przyjaciela krótkie: "Ok." Zapatrzony w ekran telefonu nie zauważył idącej z naprzeciwka Meli i w nią wpadł.
          - Jak chodzisz kretynie?!
          - Przepraszam. Nic ci nie jest?
          - Nie, wszystko ok... Chociaż nie, nie do końca - jestem zmuszona wracać sama do domu, bo Lola ma jakieś kółko. Kto normalny zostaje na kółko w pierwszym dniu szkoły? Nie rozumiem jej.
          - Ksawery pewnie dlatego został w szkole... Zaczyna działać. - pomyślał Alan i delikatnie się uśmiechnął. - Wiesz... Ja też wracam sam do domu, bo Ksawery też musi zostać w szkole, więc... Skoro mieszkamy obok siebie to... Może wrócilibyśmy razem? - zapytał niepewnie chłopak. Amelia zastanowiła się nad jego słowami i wzruszyła ramionami.
          - W sumie... Czego nie.
          - Super. To idziemy?
          - No tak, chyba nie chcesz spędzić całego po południa na szkolnym dziedzińcu? - zaśmiała się dziewczyna, a szatyn pokiwał tylko przecząco głową i razem z sąsiadką ruszył do domu. Przez jakiś czas szli w ciszy, ale w końcu Mela odważyła się ją przerwać. - Świetnie śpiewasz i grasz na gitarze. Słyszałam cię wczoraj...
          - Dzięki. Ale naprawdę ci się podobało?
          - Jasne. - uśmiechnęła się dziewczyna.
          - A ty? Grasz na czymś?
          - Ehe... na nerwach. - powiedziała dziewczyna i obydwoje się zaśmiali. - Ale jeśli chodzi o instrumenty to nie, ale za to śpiewam. Nie wiem czy ładnie, ale śpiewam.
          - Na pewno ładnie.
          - Skąd taki wniosek?
          - Nie wiem. - Alan wzruszył ramionami... - Zmieniłaś zdanie?
          - W jakiej sprawie?
          - No, wczoraj mówiłaś, że nie chcesz mnie poznać. A dziś... Wracamy razem ze szkoły i normalnie rozmawiamy.
          - A, o to chodzi... Do wspólnego powrotu zmusiła nas sytuacja, ale tak, zmieniłam zdanie. - odpowiedziała z uśmiechem Amelia i zerknęła na towarzysza. - Ej, bo ci twarz zdrętwieje od tego uśmiechu.
          - Nie martw się, nie zdrętwieje. - powiedział chłopak i dopiero teraz spostrzegł, że dotarli już do swoich domów. - Szybko minęła ta droga.
          - Tak, bo pokonywana była w miłym towarzystwie.
          - Uważasz, że moje towarzystwo jest... miłe?
          - No tak. Jesteś fajnym chłopakiem i może będę w stanie cię polubić. - uśmiechnęła się brązowooka. - Ale na razie zostajemy znajomymi... Muszę lecieć, pa. - zakomunikowała i skierowała się do drzwi.
          - Amelia!
          - Tak?
          - Dziękuję. - uśmiechnął się Alan, a dziewczyna odwzajemniła gest i weszła do domu. (...)

**********

          "Wracałam z nim dzisiaj ze szkoły. Źle go osądziłam - jest całkiem miły i myślę, że będę w stanie się z nim nawet zaprzyjaźnić. Fajnie się z nim rozmawia i w ogóle - może być świetnym kumplem. Tylko... 'Cienka linia między miłością i nienawiścią.' Kurde, na początku go nienawidziłam, choć nie miałam powodu, a teraz... Mela, tylko się nie zakochuj! Tak, to jest moje postanowienie - NIE ZAKOCHAĆ SIĘ W ALANIE! [...]"          
          - Mel, kolacja! - do pokoju szatynki dobiegł głos Marty.
          - Już idę! - krzyknęła dziewczyna i pospiesznie schowała pamiętnik, a następnie zbiegła do kuchni. - Co jemy?
          - Sałatkę grecką.
          - Mamo, przecież wiesz, że nie lubię...
          - Tak, wiem, nie lubisz oliwek. Proszę. - powiedziała pani Starska podając córce talerz z porcją sałatki bez oliwek.
          - To, to ja rozumiem. - uśmiechnęła się brązowooka i zaczęła jeść... - Wracałam dziś ze szkoły z Alanem.
          - O... Nie pozabijaliście się po drodze? - zapytał ze śmiechem Grzegorz.
          - Nie. Wiecie, myślę, że będę w stanie się z nim zakumplować. Jest całkiem spoko, wbrew temu co na początku o nim myślałam.
          - Cieszę się. - uśmiechnęła się Marta, a Mela odwzajemniła gest.
          - Dziękuję za kolację, pójdę już do siebie. Dobranoc.
          - Dobranoc córeczko. (...)

          Alan siedział na balkonie i rozmyślał o tym, co powiedziała mu dziś Amelia. Bardzo zależało mu na tym, żeby mieć z nią dobry kontakt... Nagle z zamyśleń wyrwał go głos mamy.
          - Wołam cię i wołam... Kolacja na stole.
          - Nie jestem głodny mamo, przepraszam. - uśmiechnął się chłopak.
          - Wszystko ok? Dobrze się czujesz?
          - Tak, tak. Wszystko w porządku.
          - No dobrze. W takim razie idę. Dobranoc. - uśmiechnęła się kobieta i opuściła pokój syna. Alan natomiast spojrzał na okna domu naprzeciwko, miał nadzieję, że w którymś z nich ujrzy twarz Meli. Wpatrywał się przez chwilę, aż...
          - Witam sąsiada! - zawołała brązowooka i pomachała do niego, a on odwzajemnił gest. - Widzę, że nie tylko ja lubię wieczorem posiedzieć na balkonie.
          - Nie wiedziałem, że to lubisz.
          - To teraz już wiesz... Nie grasz dzisiaj. - zauważyła dziewczyna.
          - Jakoś tak wyszło... Ale może ty pokażesz co umiesz. Zaśpiewaj coś.
          - No chyba sobie żartujesz.        
          - Nie, mówię poważnie. Ty słyszałaś wczoraj jak ja śpiewam i gram to ja chcę dziś posłuchać ciebie. - uśmiechnął się pokrzepiająco Al. - No nie daj się prosić.
          - Dobra, dobra... "The mirror can lie... Doesn’t show you what’s inside and it, it can tell you you’re full of life... It’s amazing what you can hide just by putting on a smile..."* Taak... Teraz pewnie skrytykujesz moje fałsze, barwę głosu i inne duperele, co? - zapytała dziewczyna, gdy skończyła śpiewać.
          - A w życiu! Masz świetny głos, naprawdę. Ślicznie śpiewasz.
          - Uważaj, bo ci uwierzę.
          - Uwierz... Nie uważasz, że powinniśmy iść spać? Jest wpół do pierwszej. - zakomunikował Alan patrząc na zegarek.
          - Co?! O matko! No w takim razie ja jestem za tym, żeby iść do łóżka. - zaśmiała się Mela. - Dobranoc Alan! - zawołała i tyle jej było.
          - Dobranoc. - powiedział szatyn, ale dziewczyna już tego nie usłyszała, i powrócił do pokoju. (...)


* - Demi Lovato - Belive in me 
_________________________________________________________


no to mamy 2 rozdział :) nie wiem co mam pisać, więc chyba nic nie napiszę... 
chociaż - muszę Wam chyba powiedzieć, że...
 ROZDZIAŁ 3 POJAWI SIĘ W NAJBLIŻSZĄ SOBOTĘ! :D
taaak, to by było na tyle... do napisania! ;*
+ A! zapomniałabym :) dziękuję Wam za te wszystkie miłe komentarze, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, DZIĘKUJĘ! ;*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ